Felek Skonopi i Sławojek siedzieli na kanapie i wytrzeszczali oczy. Alka Wolska powoli zdjęła złoty łańcuch z szyi. Łańcuch z orłem. Czerniawska przestała mieszać szampana, do którego chwilkę temu dosypała sporo cukru. Nawet Dobowski poruszył się niespokojnie i zdjął nogi z biurka Mirona, odstawił szklaneczkę znakomitej whisky i wyjął z ust dymiące kubańskie cygaro.
-Gdzie ja k..wa jestem? -Miron nie przestawał krzyczeć. -Czytam w internetach, że miasto wspaniale się rozwija, że nigdy nie było tak znakomicie przygotowane do sezonu letniego, że pomosty działają, że są wyremontowane, że wyciąg nart wodnych też działa już od dłuższego czasu, że toalety są czyste i sprzątnięte, kosze na śmieci opróżniane przez firmę naszego miasta kilka razy dziennie. Jeżdżę sobie do pracy służbowym samochodem, mam niedaleko, latem nie muszę rozgrzewać wnętrza. Po rozdzieleniu korespondencji włączam komputer i przed pasjansem oglądam wpisy Felka. #obiecane wykonane, #naszemiastotojegomieszkańcy, #wyciągdziała, #pomostydlaturystów, #ratownicydlabezpieczeństwa, #bezpiecznemiasto. Potem włączam kamerki, które zawiesiła w mieście znienawidzona przez nas redakcja. Oglądam i widzę, że miasto pięknieje, że się rozwija, że jest czysto. Duma mnie rozpiera.
-To w czym problem? -Dobowski zdawał się odzyskiwać równowagę.
-Ano w tym, k..wa, że zaprosiłem do naszego miasta bardzo ważnego ministra, z partii do której chcę się zapisać, i on właśnie dzwonił, że nic u nas, k..wa, nie działa. Twierdzi, że nie ma pomostów, nie ma wyciągu, zarośla zasłaniają wszystko, śmieci walają się po chodnikach, na plażach nie ma piwa, nie ma ratowników. W jeziorze pływają deski ze spalonego przez Felka pomostu. Muszę szybko do jakiegoś lekarza się udać, bo zwariowałem, albo minister zwariował. Teraz to już mnie do partii na pewno nie przyjmą.
Felek Skonopi wstał z kanapy. Coraz szerzej otwierał oczy z przerażenia. Sławojek chwycił się za głowę i zaczął kiwać się w przód i w tył.
-Coś ty Miron narobił, jakiego ministra tu nam sprowadziłeś? Coś ty narobił? -Felek ledwo stał na nogach. -Wszystkie dotacje pójdą psu w dupę. Kiedyś mówiłem ci, że to co widać w internetach to ściema dla głupich wyborców. Codziennie piszę o jakimś sukcesie, o tym że nasze miasto jest takie wspaniałe. Zdjęcia montujemy z Kajtkiem Bajtkiem. Wszystko działa w należytym porządku. Ludzie łykają to jak pelikany.
-Dobra, dobra -Sławojek nie miał zadowolonej miny. -Jest jednak kilka problemów. Znienawidzona przez nas redakcja opisuje, jak jest naprawdę i nie działa to na naszą korzyść. Najgorzej było, gdy redaktorzy kupili trzydzieści kamerek internetowych i rozwiesili po mieście. Ludzie oglądali to i dzwonili do urzędu, że to chyba inne miasto niż Felek opisuje.
-Znalazłem na to sposób -Felek zrobił się mniej przerażony. -Kupiliśmy ze Sławojkiem za miejskie pieniądze trzydzieści dużych tabletów, wgraliśmy do nich filmy z miejsc, gdzie wiszą kamerki. Wcześniej te filmy Kajtuś Bajduś mocno podrasował, by wyglądało że jest wspaniale, czysto, że wszystko działa. Sławojek nakazał trzydziestu pracownikom w ramach czasu wolnego i urlopów, by stali z tabletami przed tymi zasranymi kamerkami. To co widzisz w komputerze, to właśnie nasze filmiki.
-Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego często widziałem w kamerkach słońce, a za oknem był deszcz i wichura. Zawsze mnie to zdumiewało -Miron wydawał się spokojniejszy. Jego świat wracał na właściwe tory.
-Pracujemy z Kajtusiem nad tym problemem, okazał się dość skomplikowany -Felek odprężał się. -Jest pomysł, by kupić drugi komplet tabletów i wgrać deszczowe filmy. To i tak wychodzi znacznie taniej niż jakieś głupie remonty, nie mówiąc o sprzątaniu. Po wakacjach rozdamy tablety naszym dzieciom, będą zadowolone.
-Wszystko staje się jasne. Ani ja nie zwariowałem, ani minister -Miron komunikował się już normalniej. -Ale z ministrem mamy problem.
-Jaki problem? -Dobowski w końcu się odezwał. -Ładny las i piękne jezioro jest w mieście obok. Jest tam też znakomity wyciąg nart wodnych. Zawieziemy tam ministra, wynajmiemy na koszt naszego miasta najlepszy hotel, zapłacimy za jedzenie i alkohole, a także za cygara. Jak będzie czegoś jeszcze potrzebował, jakichś frywolnych koleżanek, też wynajmiemy. Będzie chłop zadowolony. Na koniec przewiezie się go jachtem motorowym po rezerwacie przyrody, a co tam wynajmiemy od straży granicznej śmigłowiec, polata, posypie konfetti. Będzie nam wdzięczny do końca życia. I powiemy mu oczywiście, że to nasze miasto to nie było nasze miasto, że się pomylił.
Miron, wyraźnie uspokojony, zaczynał układać kolejnego pasjansa.
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze