Prawda jest taka, że nie wszystko z tej książki zrozumiał, ale wiele technik miał już dawno opanowanych. Umiał dla przykładu zwyzywać każdego pracownika, umiał rzucić dowolne przekleństwo, umiał kłamać jak z nut, po mistrzowsku odwracał kota ogonem. Manipulacje to był jego świat, choć zdawał sobie sprawę, że Felek jest w tym znacznie lepszy.
„Przyszła kryska na Matyska”, pomyślał o Felku. Zemsta jest blisko.
Wszedł do gabinetu Mirona. Za biurkiem z nogami na blacie siedział Dobowski, obok pokornie stał Miron. Na kanapie, ze spuszczoną głową, siedział Felek Skonopi, obok niego Czerniawska i Alka Wolska. Miny mieli nietęgie. Dobowski był czerwony na twarzy. Gdy Sławojek wchodził przerwał głośny wywód, spojrzał na niego, po czym wrócił do przemowy.
-Od czego mamy naszych urzędników w województwie? Ci durnie nic nie umieją załatwić. Jeden telefon od jakiegoś dziennikarzyny i już pieluchy mają zafajdane. To są teoretyczne urzędy. Papiery są dla nich najważniejsze. My tu chcemy budować, inwestować, skarby wydobywać, turystów na wyciągu narciarskim ciągać, a oni chcieliby jakieś projekty, analizy, pozwolenia. Opozycję powinni ścigać, do nich się przypieprzać. Wstyd mi za takie państwo.
-Lena dała dupy -odezwał się Felek Skonopi. -Rok temu mówili jej w województwie, że ten wyciąg trzeba wyremontować. Że pomost trzeba rozebrać, trybuny, budki z biletami i piwem. Wszystko trzeba rozebrać. Mówili jej rok temu, a nawet dwa. Że to niby jakiemuś bezpieczeństwu zagraża. Jak komuś coś zagraża, niech w domu siedzi.
-Bo turyści, a także spora część mieszkańców to tylko kłopot -Miron uniósł głowę. Jego postawa zrobiła się nieco mniej pokorna. -Łażą wszędzie, chcą na wyciąg, na basen, na plażę, a to wszystko przecież kosztuje. Ratowników trzeba zatrudnić, kasjerki do sprzedawania biletów, posprzątać śmieci. Tydzień czy dwa nie sprzątniemy i burdel z miasta się robi. Muchy, robaki i smród. Powinniśmy postawić tabliczki na wjeździe, że nasze miasto jest nieczynne, że nie przyjmuje turystów. Felek ma rację, niech w domach siedzą póki lato i ciepło, bo zimą w domach nie będzie już tak ciepło.
-Sam sobie zamknij miasto -Czerniawska nie była zadowolona ze słów Mirona. -Komu ja piwo sprzedam? Najlepiej byłoby zamknąć wyciąg narciarski i plażę miejską, wtedy turyści przyjdą do mnie drinki pić i frytki wpieprzać. Ale musisz Felek szybko skończyć plac zabaw obok mnie. I żeby ci nie przyszło do głowy odbudować kładek po drugiej stronie rzeki, bo stonka turystyczna rozlezie się nie tam, gdzie trzeba.
-Ty Felek to jesteś debilem, kretynem i imbecylem -Sławojek poczuł podniecenie, smak zwycięstwa. -Może i lepiej mobbujesz, ale kombinacje ci nie wychodzą. Trzeba zgłosić do województwa, że chcemy zmienić na pomoście kilka desek. Odpowiedzą, że na to nie trzeba pozwolenia. Z tym papierem pójdziemy do wykonawcy, że województwo napisało, że pozwolenie żadne nie jest potrzebne. Każemy mu wszystko rozebrać i zbudować od nowa. Wylejemy betony, położymy stal i po sprawie. Po co nam jakieś pozwolenia?
-A jak ktoś się zorientuje? -Alka Wolska zachowała stachanowską czujność.
-Mam! Zatrzymamy budowę i powiemy, że to przez donosy musiała zostać przerwana -Sławojek miał najwyraźniej cały plan w głowie. -To byłoby najlepsze rozwiązanie. Bo wszyscy zobaczą, że my naprawdę chcemy, że się staramy, a radny Prawy i Makuła, pfu, przeszkadzają, donoszą, działają przeciw mieszkańcom, przeciw turystom. I Czerniawska będzie zadowolona, bo jej całe piwo wypiją, i Miron, bo śmieci stonka nie rozniesie po plaży i błoniach.
-Najlepiej byłoby, jakby prasa o tym napisała -Felek był coraz bardziej radosny. -Trzeba zrobić przeciek. Wtedy rozniesie się po kraju, że u nas wszystko zamknięte, że kładki rozwalone, że nie da się przejść po błoniach, że plaża nieczynna, wyciąg narciarski rozwalony i pies z kulawą nogą tu nie zajrzy. Ty, Sławojek, wytoczysz prasie proces o sprostowanie, ja to nagłośnię w internecie i gra gitara. Winni będą pismacy i opozycja. Już widzę, jak nasze trolle rzucają się na nich, jak ich hejtują, wyzywają od najgorszych. A ja sobie spokojnie nakręcam dyskusję. Napiszę, że przy rządzeniu naszym miastem trzeba być odpowiedzialnym za słowa i czyny, i tego właśnie brakuje opozycji i stronniczej prasie. Dodam też obiecane, wykonane, nasze miasto to jego mieszkańcy, do tego rączki, buźki, serduszka. Mam nawet projekt wpisu.
Felek położył kartkę zapisaną jakby niewprawną ręką gimnazjalisty.
„I kiedy widzę kolejne obrzydliwe ataki opozycji i dziennikarzy na porządnych ludzi, którzy budują nasze miasto, to zastanawiam się, gdzie jest granica naszej wrażliwości.
Czy nas, jako społeczność, dopadła totalna znieczulica?
Czekamy na dramatyczny wstrząs?
Czy zareagujemy dopiero, kiedy te ataki doprowadzą do tragedii?
Dopiero wtedy ktoś powie głośno, że to obrzydliwe, niedopuszczalne i niebezpieczne?
Ja mówię to dziś.
Dziennikarze i opozycja uprawiają skrajnie nienawistny hejt.
Usiłują zniszczyć ludzi, ich rodziny i kariery. I nasze miasto.
A może być gorzej.
Reagujmy na to!
Pokażmy brak zgody na metodyczne niszczenie naszego miasta, turystyki, gospodarki”.
Dobowski był wyraźnie zadowolony.
-Dobrze to wymyśliłeś Felek.
A Miron już myślał o kolejnym pasjansie.
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze