Zainteresowanie wyjazdem przerosło oczekiwania
-Zainteresowanie wyjazdem na marsz przerosło oczekiwania. Podczas niedawnego spotkania w Augustowie z panem Schetyną wyraziłem zobowiązanie, że będziemy intensywnie informować mieszkańców o możliwości udziału w tym wydarzeniu i tak się stało. Z naszego regionu wyjechały dwa pełne autobusy, w tym pięćdziesiąt ludzi z Augustowa. Chętnych było więcej niż miejsc. W przeddzień wyjazdu otrzymywałem telefony z pytaniem o transport autobusowy, ale niestety musiałem odmówić. Gdybyśmy zorganizowali dodatkowy autobus, zapewne byłby wypełniony po brzegi, ale było za mało czasu -relacjonuje Leszek Cieślik.
-Z uwagi na wysokie zainteresowanie, poprosiliśmy znajomych, aby pojechali samochodami i wzięli dodatkowych pasażerów. Na marszu spotkaliśmy różne grupy mieszkańców Augustowa, w dominującej większości niezwiązanych ze strukturami partyjnymi. Faktem jest, że rozdzwoniły się telefony chętnych po tym, gdy prezydent złożył podpis pod ustawą „Lex Tusk”. Był to bodziec, który wpłynął na mobilizację. Stało się tak, ponieważ władza pokazała swoje oblicze. Ludzie zorientowali się, że to co spotyka dziś Donalda Tuska, w przyszłości może dotknąć ich samych. Jeżeli próbuje się wyeliminować z życia publicznego ważnych polityków, to kto upomni się za zwykłymi obywatelami, kiedy zajdzie taka potrzeba? -pyta Leszek Cieślik.
-Oprócz podpisu prezydenta pod ustawą wymierzoną w opozycję, uczestników marszu zmobilizowały też inne okoliczności. Mowa przede wszystkim o drożyźnie i znacznym wzroście kosztów życia. Nie jest tak, że rząd nie ma narzędzi, aby zredukować skutki inflacji i pomóc społeczeństwu -komentuje Cieślik.
Motywacje uczestników: sprzeciw wobec działań władz
Były burmistrz Augustowa twierdzi, że coraz więcej osób dostrzega zagrożenie demokracji.
-Marsz odbywał się w rocznicę wyborów z 4 czerwca 1989 roku. Moje pokolenie przypomniało sobie, że można odsunąć władzę, która nie słucha ludzi. Przez ponad trzydzieści lat demokracji byliśmy otwarci na zachód, weszliśmy do NATO i Unii Europejskiej, spełniliśmy marzenia o legalnej pracy w różnych krajach. Również ludzie, którzy dorastali w tym trzydziestoleciu, zaczynają czuć zagrożenie. Na marszu spotykaliśmy młode osoby, które mówiły, iż obecna władza chce kontrolować wszystko i niedługo będzie zaglądać pod kołdry. Nie godzimy się, by w Polsce pojawiły się standardy z Białorusi czy Rosji -twierdzi były burmistrz Augustowa.
-Ludzie nie chcą systemu, w którym naczelnik państwa będzie wpływał na decyzje sądów czy Trybunału Konstytucyjnego. Myślę, że wielu mieszkańców przez ostatnie lata nie przyjmowało do wiadomości z jakim zagrożeniem mamy do czynienia, ale teraz zaczynają to dostrzegać. Na tapecie rządzących znalazł się Tusk, za chwilę to samo może spotkać Trzaskowskiego, a później niezgodna z Konstytucją komisja przyjdzie po nas. Ta komisja może oskarżyć każdego o współpracę z Rosją. Jest czymś oczywistym, że premierzy państw prowadzą rozmowy z przedstawicielami wszystkich krajów. Nawet Stany Zjednoczone prowadzą dialog z Rosją, choć traktują ją jako zagrożenie i nikt nie oskarża USA o zdradę -uważa Leszek Cieślik.
Kontrowersje wokół relacji TVP Info
Duże kontrowersje budziła relacja z marszu prezentowana przez Telewizję Publiczną. Najpierw marsz był przez nią ignorowany, potem pojawiły się hasła o marszu nienawiści, czy „opozycji zjednoczonej w obronie Rosji”.
-Relacjonowanie marszu przez TVP Info dowodzi, że nie można nazywać tego medium mianem „publicznego”. Wszyscy płacimy podatki na finansowanie telewizji, która powinna być wyrazicielem poglądów całego społeczeństwa. Prezentowana jest tam nienawiść do myślących inaczej niż władza. Może na marszu były osoby, które operowały mocniejszym słownictwem, ale to margines. Obserwowałem tam uśmiechniętych i życzliwych ludzi, którzy podchodzili do rzeczywistości nawet z pewnym rozbawieniem. Działalność TVP budzi nie tylko oburzenie. To już ten moment, gdy patrzymy na ich działania w charakterze kabaretu -komentuje Cieślik.
-Pod koniec lat 80 telewizja prezentowała podobną narrację do obecnej, chociaż wydaje się, że dzisiejsi propagandziści przebili tych z okresu PRL. To nie do pomyślenia, żeby lider opozycji i całe jego ugrupowanie, byli przedstawiani w mediach publicznych, jako obca agentura. Dawniej komunistyczne władze używały podobnie obraźliwych sformułowań wobec oponentów. Demokracja jest sporem programów i ideologii. U nas doprowadzono do tego, że polityczni konkurenci przedstawiani są, jako śmiertelni wrogowie. Tak dalej być nie może, bo na takich podziałach najbardziej cierpi społeczeństwo -podkreśla Leszek Cieślik.
Napisz komentarz
Komentarze