Dzień zaczynała jednak od przeglądania wyprzedaży w internecie, ale interesowały ją tylko marki topowe. Torebka czy buty musiały mieć logo znanego, najlepiej paryskiego lub rzymskiego projektanta. Czasami tak się zasiedziała na tych wyprzedażach, że sprzątaczka musiała jej zwrócić uwagę, że już wszyscy wyszli z urzędu.
Ale dzisiaj był dzień szczególny. Miron ogłosił przetarg na jakąś uliczkę. Ona odpowiadała za przygotowanie dokumentacji. Oczywiście nie miała o tym zielonego pojęcia, ale na szczęście jest w jej dziale Marysia, młoda dziewczyna, która wszystko ogarnia. Lena tylko podpisywała te strony, na których Marysia przykleiła żółtą karteczkę. Ta Marysia to skarb. Robi Lenie kawę, przynosi ciasteczka, bo Lena za ciasteczka dałaby się pokroić, i jeszcze ogarnia te głupie przetargi. Każdej inwestycji Lena się boi, ma nawet napady paniki. Najbardziej boi się, że nie dotrzyma słowa i przekaże komuś informacje o przetargu. Boi się też, że coś nie wyjdzie, że coś kolejny raz się nie uda. I potem jest złość i krzyki Sławojka. A ten to umie rugać. Jak drwal, gdy na nogę spadnie mu drzewo, jak pijany wozak, albo jak szewc. Lena zna jednego szewca, ale on nie przeklina jak Sławojek i tak nie krzyczy.
Najgorzej miała w domu. Jej mąż ma firmę, która zajmuje się realizacją różnych inwestycji, a Lena nie może mu nic powiedzieć, nic a nic. Czy nie prościej byłoby zaprosić męża do urzędu, aby zapoznał się z wszystkim dokumentami i spokojnie wygrywał przetarg za przetargiem? Znacznie prościej. Ale Marysia kazała jej przyrzec, że Lena nie piśnie ani słowa o przetargach. I musiała trzymać buzię na kłódkę. Nawet w domu.
Lena potrzebowała, by mąż wygrywał te przetargi. Bo uwielbiała wyprzedaże. A na tych wyprzedażach mogła zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy, ale potrzebowała gotówki na inwestycje. Jeśli buty przed przeceną kosztowały 5 tysięcy, a po przecenie 3 tysiące, to kupienie ich powodowało, że automatycznie zaoszczędzała 2 tysiące. Ale 3 tysiące trzeba było zainwestować. Lena z ogromną radością codziennie oszczędzała na torebkach, butach i ubraniach wiele tysięcy złotych, choć nie rozumiała, dlaczego tych oszczędności nie ma na jej koncie. Póki tego nie zrozumie, mąż musi przetargi wygrywać. Ale za żadne skarby Lena nie może złamać słowa danego Marysi, bo Marysia to jedyna osoba, która ogrania wszystko i mogłaby się zwolnić. Ale znalazła sposób. Wymyśliła, że będzie fotografowała wszystkie strony dokumentów przetargowych. Czuła się przy tym jak Hans Kloss, albo Ryszard Kukliński. Musiała być ostrożna, by nikt tego nie zauważył. Dopytywała też Marysię, jakie można zrobić oszczędności i jakie czekają na wykonawcę niespodzianki. Chciała wiedzieć, jakie materiały można zastąpić czymś tańszym, i które prace można pominąć. Ten etap realizacji inwestycji, etap analityczny, był dla niej najważniejszy. Ale wymagał oderwania się od oszczędzania na zakupach. Dwa, trzy dni wyjęte z życiorysu. W te dni powroty do domu były najtrudniejsze i skomplikowane intelektualnie.
-Dzień dobry drogi mężu.
-Dzień dobry droga żono.
-Jak tam w urzędzie?
-Dobrze, a jak u ciebie w firmie?
-Średnio, potrzebuję nowych kontraktów.
-Nie mogę ci pomóc, obowiązuje mnie przysięga milczenia.
-Wiem, że nie złamiesz danego Marysi słowa i nie możesz mi powiedzieć nic a nic.
-No właśnie, nie mogę ci powiedzieć, że jest nowy przetarg na fajną inwestycję. Nie mogę też ci powiedzieć nic a nic, że Marysia wyliczyła jej koszt na cztery miliony. I jeszcze nie mogę ci powiedzieć, że można przyoszczędzić jakieś półtorej bańki. Tak uważa Marysia. Ale to jest tajemnica i nie mogę o tym mówić. Mogę ci jedynie pokazać kosztorys, jaki zrobiła Marysia, gdzie masz zaznaczone pozycje, na których można najwięcej zarobić. Jak ci pokaże, to przecież nie złamię przysięgi milczenia.
Lena otworzyła galerię zdjęć w najnowszym iPhonie.
-Bardzo ciekawa inwestycja, będę mógł użyć materiały z rozbiórki z poprzedniej miejskiej inwestycji, to zarobię dodatkowo z pół bańki. To razem będą dwie duże bańki. Trochę oddam na partię, na fundusz wyborczy, a resztę będziesz mogła sobie inwestować.
Kolejny miejski przetarg mąż wygrał w cuglach, a Lena cieszyła się, że nie złamała przysięgi milczenia. I jeszcze wyłączyła się z przetargu podczas otwierania kopert z ofertami, dla czystości zasad. Koperty otwierała Marysia, trochę dziwiąc się, dlaczego oferta męża Leny znowu jest najlepsza. To już piąty raz z rzędu.
Miron w tym czasie niby układał pasjansa, ale tak naprawdę myślał, w jaki sposób przejąć władzę w naszym mieście.
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze