Na wstępie warto dodać, że Andrzej Zarzecki aktywnie działa w Augustowskim Towarzystwie Pływackim, które od początku organizuje Półmaraton Augustowski. Augustowski biegacz i triathlonista o udziale w nowojorskim maratonie marzył od dawna. Jego starania trwały kilka lat, szczególnie, że pandemia uniemożliwiła start w poprzednich dwóch latach. Wcześniej brał udział w wielu maratonach w Europie i na świecie, ale też startował w mistrzostwach świata w Las Vegas w triathlonie Iron Man.
-Moim zdaniem nowojorska impreza biegowa to najbardziej kultowy maraton świata, a pod względem liczby startujących zawodników nie ma sobie równych. W biegu, w którym wziąłem udział, wystartowało 52 tysiące zawodników z całego świata. Trasa biegu jest niespotykana, przebiega przez cały Nowy York, a dokładnie przez pięć jego dzielnic i pięć mostów -wspomina Andrzej Zarzecki. -Zaczyna się na wyspie Staten Island. Później przebiega się słynnym Mostem Verrazano -Narrows, który do niedawna był największym na świecie, a potem przez kolejne dzielnice -Brooklyn, po drodze przebiegamy przez polską dzielnicę Greenpoint, dalej mostem Puławskiego do Qeens, później Bronx, i bieg kończy się na Manhattanie w Central Parku, w samym sercu Nowego Jorku wśród drapaczy chmur. Atmosfera tego biegu jest nie do opisania. Podczas całej trasy jedynie na mostach panuje cisza, bo tam ze względów bezpieczeństwa nie ma kibiców. Poza tym kibice są na każdym kroku, głośno dopingują, walą w bębny i gra muzyka na żywo. Maraton podziwiało dwa miliony widzów. Publiczność jest jedyna w swoim rodzaju. Takiej nie można spotkać w żadnym innym miejscu na świecie.
Andrzej Zarzecki podkreśla, że tej imprezie towarzyszą niezapomniane wrażenia, od przygotowań do biegu po udział w nim. Jak na maraton przystaje dystans wynosił 42,195 km. Tak więc jest to nie lada wyczyn, aby pokonać taką trasę.
-Do samego biegu przygotowałem się trzy miesiące. Biegam regularnie i nie były to przygotowania od zera. To mi wystarczyło, aby ukończyć nowojorski maraton. Muszę jednak przyznać, że był to najtrudniejszy bieg w historii moich startów biegowych. Moją domeną i największą sportową miłością jest triathlon. Oczywiście biegam czasami w maratonach, ale ten był pod względem sportowym naprawdę trudny. Przede wszystkim ze względów atmosferycznych. Maraton odbywał się w listopadzie i nagle aura zaskoczyła ogromnym ociepleniem. Ponad 23 stopnie w cieniu o takiej porze roku jest trudne dla organizmu. Już o 7 rano było 18 stopni, a do tego doszła bardzo wysoka wilgotność na poziomie blisko 80 procent, co może być dużym szokiem -zdaje relacje Andrzej Zarzecki. -Drugi powód trudności wynikał ze zmiany czasu związanej z przelotem do USA. Organizm nie zdążył się „przestroić”, a to przy długim wysiłku ma znaczenie. Sama trasa też nie była łatwa. Pomimo tego, że jest to bieg uliczny, to ilość podbiegów, szczególnie na mosty daje się mocno we znaki.
Andrzej Zarzecki zwraca uwagę, że jeśli chodzi o wyniki sportowe to nowojorski maraton jest jednym z trudniejszych biegów na świecie.
-Mało kto z profesjonalistów zbliża się wynikiem do dwóch godzin, gdzie w innych imprezach ten czas jest o wiele lepszy. Brazylijczyk, który przez większość dystansu prowadził, niestety nie ukończył nowojorskiego biegu, bo przeliczył się ze swoimi siłami. Na 30 kilometrze został zwieziony z trasy. Taki los spotkał wielu zawodników -mówi A. Zarzecki. –Sam też liczyłem na lepszy rezultat, ale bieg ukończyłem w połowie stawki. Zresztą wynik sportowy nie był tak istotny, jak to że brałem udział w tak niesamowitym wydarzeniu.
Andrzej Zarzecki na nowojorskim maratonie był z grupą ponad 150 Polaków. Z naszego regionu startował jako jedyny. Wraz z zawodnikami Augustowskiego Towarzystwa Pływackiego zamierza wziąć udział w kolejnym znanym maratonie. Tym razem najstarszym maratońskim biegu w Europie, czyli 100. Maratonie w Koszycach.
Napisz komentarz
Komentarze