Takie podsumowanie administratorzy strony przedstawiają co roku. Na tej podstawie można wyiągnąć wnioski dotyczące preferencji seksualnych w poszczególnych krajach. W tym roku Polska była 12 największym „konsumentem” materiałów umieszczanych w serwisie. W skali globalnej to wysoka pozycja.
O ile rok temu najpopularniejszą kategorią, po którą sięgali Polacy, były te związane z Polską, o tyle dziś nasz pornopatriotyzm opadł. W tym roku numerem jeden wybieranym przez polskich użytkowników było hasło „hentai, czyli erotyczne japońskie animacje. Na miejscu 2 jest „milf” (dojrzałe kobiety), a dopiero następne jest hasło „Polska”.
Królowały też takie kategorie jak lesbijki, trójkąty czy seks analny.
Co do najpopularniejszych aktorek, to pierwsze miejsce zajęła Lana Rhoades. Dalej znalazły się Eva Elfie, Mia Khalifa, Abella Danger oraz Adriana Chechik.
Okazuje się także, że polscy widzowie zapałali miłością do „czeskiego porno”, którego szukali znacznie częściej niż średnio w skali globalnej. Tak samo było z „brunetkami”.
Internauci szukali także erotycznych scen filmowych z mainstreamowych produkcji. W tym przypadku największe powodzenie miała komiksowa postać Harley Quinn. Wzrosła popularność „Gwiezdnych Wojen”, a na miejscu numer 3 znajdują się sceny z filmu „365 dni”.
Zakazane porno
Tymczasem w Polsce jest już gotowy projekt ustawy, który doprowadzi do blokowania treści porno. Pomysł nie odnosi się wprost i wyłącznie do treści pornograficznych, ale Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej, nie ukrywa, że o to właśnie chodzi.
– Ustawa, którą będziemy mogli zaprezentować Radzie Ministrów, pomoże rodzicom w tym, żeby ich dzieci były w internecie bezpieczne – mówiła niedawno. I dodaje, że dostawcy internetu zostaną zobowiązani do tego, żeby udostępnić zainteresowanym rodzicom następujących narzędzi do ochrony:
-
bezpłatnego, skutecznego i prostego w obsłudze mechanizmu blokowania dostępu do treści pornograficznych w internecie;
-
opisu podejmowanych działań promocyjnych na rzecz uświadomienia abonentów o możliwości skorzystania z usługi ograniczenia dostępu do treści pornograficznych w internecie i skorzystania z nich;
-
raportu o podjętych przez siebie działaniach, które mają promować korzystania przez abonentów z rozwiązań ograniczających dostęp do treści pornograficznych w internecie.
Obowiązkiem objęci będą nie tylko dostawcy internetu czy firmy telekomunikacyjne. Blokady obejmą też publiczne wi-fi z wyjątkiem tych w hotelach i zakładach pracy. Jeżeli tak się nie stanie, to posypią się kary. Mogą sięgać nawet 3 proc. rocznego przychodu ukaranej firmy. Z kolei ci, którzy w roku poprzednim nie osiągnęli przychodu w wysokości 500 000 zł, będą musieli liczyć się z karą do 15 000 zł.
To nie wszystko, bo szefowie takich firm muszą liczyć się z karą w wysokości 3 otrzymywanych pensji. Pieniądze będą wpływały do Funduszu Szerokopasmowego, a kary będzie nakładał minister cyfryzacji.
Użytkownik internetu będzie mógł wystąpić do swojego dostawcy i zażądać odgórnego zablokowania niewłaściwych treści. Jeżeli ktoś kiedyś zmieni zdanie, to będzie miał taką możliwość. Tyle że w takim przypadku będzie musiał udać się osobiście do punktu dostawcy usług telekomunikacyjnych i potwierdzić swoją tożsamość, czyli przedstawić się z imienia i nazwiska. Pod uwagę brana jest też możliwość dokonania zmiany zdalnie, ale wówczas trzeba będzie posłużyć się specjalnym hasłem.
Powstanie także rejestr, w którym będą znajdowały się informacje o tym, kto wyraził zgodę na ograniczenie dostępu do treści porno, a kto nie. Dokument trafi na biurko ministra.
Napisz komentarz
Komentarze