Felek Skonopi patrzył na zabetonowany parking. Uwielbiał ten widok. Równy, jasny plac był symbolem porządku, równowagi i harmonii. Jego samochód stał na najbliższym od drzwi miejscu. Pierwotnie miało to być miejsce dla inwalidów, ale inwalidzi nie potrzebowali tego miejsca, więc miejsce przemalował i ma. Na placu widział pojedyncze beznadziejnie brzydkie badyle udające drzewa. Od zawsze nienawidził drzew i krzaków. Nienawiścią szczerą, oddaną i bezinteresowną. Rosną w sposób nieorganizowany, jak chcą, zimą mają brzydkie gołe gałęzie, latem zasłaniają widok, a jesienią brudzą mokrymi, obrzydliwymi liśćmi. Gdy myślał o drzewach, nie mógł opanować odrazy. Uwielbiał za to wycinać te szkaradne kreatury. Przypomniał sobie, jak przy asfaltowaniu uliczki pod swoim domem wycinał drzewo po drzewie, każdy krzak. W wyobraźni słyszał jak jęczą, jak płaczą przerażone, jak błagają o litość. To go jeszcze bardziej podniecało. Czuł duchowe uniesienie, wielką euforię, gdy pozbywał się tych zielonych szkodników. Prawdziwe spełnienie poczuł, gdy przy innej budowie betonowej ścieżki na jego polecenie wycięto kilka tysięcy pasożytów. Teraz leży tam asfalt i sztuczna trawa, i jest pięknie.
Niedawno uświadomił sobie, że z tym wycinaniem to jest sprawa bardziej złożona. Ten szczególny rozkoszny ucisk w dołku, to przyjemne ciepło w piersiach czuł także wtedy, gdy wycinał nie tylko drzewa, ale także ludzi. Z ludźmi stawało się to jeszcze przyjemniejsze, gdy miał do czynienia z kobietami. Te najbardziej lubił wycinać. Uwielbiał rzucać wymyślone oskarżenia, manipulować, kłamać. Tak, kłamstwo i manipulacje wprowadzały go w szczególny błogostan. Gdy widział, jak dręczone osoby zaczynają błagać o zmianę decyzji, jak płaczą, jak obiecują, że będą wiernie służyć i donosić na jego przeciwników, słodycz była najbardziej miła.
-Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki wycinać chcę -zaśpiewał pod nosem i uśmiechnął się do siebie.
Dawno zauważył, że ludzie łatwo wierzą w najgłupsze nieprawdy i plotki. Wmówił wszystkim, że nie pije alkoholu. Wierzą mu ślepo, choć kilka razy ostro narozrabiał po pijaku. Gdy napisze w internetach, że rozwija nasze miasto, głupi naród łyka to jak pelikany, choć wiadomo, że nic nie robi, bo nie ma czasu, pomysłów i chęci. Polityka to kłamstwo i manipulacje i on dobrze o tym wie. Tylko drogą krętactwa i łgarstwa robi się karierę. I on tę karierę zrobi. Władza i pieniądze to jego najważniejsze cele.
Z rozmyślań wyrwało go pukanie do gabinetu. A właściwie puknięcie. Tak wchodził tylko Dobowski. Jego duże ciało zdradzało zdenerwowanie.
-Przeklęte pismaki, ci idioci, przeszkadzajom nam jak mogom -wykrzyczał od drzwi do Felka Skonopi. -My tu gromadzimy opał na zimę do naszych domów w naszym mieście. Wiadomo, że musimy wycinać blisko domów, bo transport drogi. A pismaki, ci idioci, że tak nie można, że drzewa som cenne, że każde trzeba chronić. Niech idom do diabła razem z tymi drzewami. Jak potrzebuję na zimę wyciąć kilka tysięcy drzewek, to nie mogem każdemu się przyglądać, czy jest tam jakaś wiewiórka albo jakiś ptaszek. Przecież nie mogę w zimie marznąć przez tych idiotów.
-Uspokój się, uspokój -rozpromienił się Felek Skonopi. -Mówisz, że pismaki to idioci. Nasi wyborcy to są dopiero idioci. Zabij jednego człowieka, a będziesz mordercą. Zabij miliony, a nazwą cię zdobywcą. Zabij wszystkich, a będziesz bogiem. My chcemy być bogami i dlatego wytniemy wszystkie drzewa w mieście. Oczywiście krok po kroku. Tysiące wyciętych drzew to nie problem. Żaden pieprzony ekolog nie przywiąże się do tysiąca drzew. Problem to ma starosta Sprawiedliwy. Chce wyciąć dwa drzewa. Do tych dwóch drzew my się przywiążemy i zrobimy protest na pół miasta. I jeszcze nasi wyborcy zrobią z nas ekologów.
Dobowski wyraźnie się uspokoił.
-To co robimy?
-Ty idź wycinać te swoje drzewa, bo ja swoje już wyciąłem -Felek Skonopi zmrużył radośnie oczy. -My tu gadu, gadu, a ja w internetach zrobiłem właśnie malutką petycję i już podpisały się pod nią 33 osoby. I już starosta Sprawiedliwy nie może przejść obojętnie obok tych dwóch drzew. Musi zauważyć nasz sprzeciw i naszą troskę. A wiesz co jest najlepsze? Ten pieprzony powiatowy intelektualista nie wycina tych drzew na opał do domu. Drewno chce przekazać dla biednych mieszkańców. No baran po prostu.
Krzysztof Przekop
*Przedstawione sytuacje i postacie są wytworem wyobraźni autora, kreacją artystyczną, choć autor inspiruje się obserwacjami sytuacji i postaci prawdziwych. Autor nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek skojarzenia.
Napisz komentarz
Komentarze