Ostatnio odwiedziliśmy dworzec. Standard poczekalni można określić tylko jednym słowem: „ubóstwo”. Nie zauważyliśmy smrodu i głodu. Na plus zaliczamy dach nad głową i worki w koszach na śmieci. Jest tam względnie czysto, jednak chłodno, bo stary piec kaflowy nie był rozpalony. Kasy biletowe zamknięte na głucho, bilet kupimy tylko u konduktora.
Na zewnątrz dostrzegamy powyginane rynny, przebarwienia na fasadzie budynku. Napis z nazwą „Augustów” wygląda paskudnie, coraz mocniej pokrywa go rdza. Przed budynkiem stoi też tablica z rozkładem jazdy pociągów. Zza szklanej szyby trudno cokolwiek przeczytać, bo szybę pokrywa para wodna. Kilka metrów od dworca widzimy starą „budę” z oznaczeniem, że są w niej toalety. Ubikacja rodem z odległej epoki pozostaje zamknięta na cztery spusty, można tylko rozłożyć ręce. Patrząc na ten przybytek, może i lepiej, że jest zamknięty.
Napisz komentarz
Komentarze