Widzę, że u szczytu kariery generalnie przebywał pan prawie całe lata poza domem, co na to żona, dzieci…
-W miarę możliwości rodzina, czyli żona, później córka i syn jeździli ze mną na regaty , bo w innym przypadku praktycznie byśmy się nie widzieli. Mam wspaniałą żonę, wyrozumiałą i te rozłąki raczej wzmacniały nasz związek, niż burzyły. W ogóle, żeby nie ona, nie miałbym takiej wspaniałej rodziny i nie zaszedłbym tak daleko, naprawdę wiele jej zawdzięczam. Jest niezastąpiona, a ja miałem wielkie szczęście, że ją spotkałem.
Nie wątpię. Panie Karolu, wiem że jeszcze nadal pan startuje , a w lutym tego roku po raz dwunastu w karierze został pan bojerowym mistrzem świata. Gratuluję, niemniej jednak proszę powiedzieć, czym się pan teraz dokładnie zajmuje.
-No cóż, moje życie toczyło się praktycznie na akwenach całego świata. Tak naprawdę, to była jazda bez trzymanki. Starty na bojerach przeplatały się z regatami najwyższej rangi światowej na dużych jachtach, zmieniały się tylko kontynenty. Naprawdę był to intensywny czas, życie jak w kieracie, które jednak z nostalgią będę wspominał. Teraz przyszedł czas żeby w końcu się trochę zatrzymać. Sport zawodowy, a w tym przypadku te „maratony” żeglarskie pochłaniały mnóstwo energii i kosztowały dużo zdrowia. Teraz chciałbym moją wiedzę i doświadczenie przekazać tym, którzy chcą z tego skorzystać. Razem z Adamem Liszkiewiczem, moim kolegą, działam w Olsztyńskim Klubie Żeglarskim, w którym szkolimy dzieci i młodzież, sukcesywnie w miarę czasu zacznę się w to bardziej angażować. Zacząłem też współpracować z polską kadrą narodową i zobaczymy jak się to będzie układać. Miałem też kilka propozycji, aby trenować zagranicznych zawodników na zbliżające się wielkimi krokami igrzyska olimpijskie w Tokio. Jednak nie mogę się na to zdecydować. Nie bez przyczyny, bo jestem taką osobą, że jak już coś robię, to daję z siebie wszystko, u mnie nie ma mowy o pracy na pół gwizdka. Wiadomo więc, że jeżeli miałbym podjąć się tego wyzwania, to znów przez ponad 200 dni w roku nie będzie mnie w domu, stąd moje rozterki. Czas pokaże. Teraz powolutku przyzwyczajam się do zupełnie innego trybu życia, niż wcześniej prowadziłem i najpierw muszę trochę odpocząć. Nie oznacza to, że będę leżał tylko brzuchem do góry. Sezon bojerowy rozpoczyna się wkrótce, a ja zamierzam bronić mojego tytułu mistrza świata w USA.
- Życzę więc panu, żeby pan obronił ten tytuł no i miłego odpoczynku, aczkolwiek aktywnego, bo znając pana tak zupełnie nie będzie pan potrafił sięuspokoić. Dziękuję za rozmowę, a naszych Czytelników zapraszam do lektury książki „Czarodziej wiatru”, bo rozmowa z panem to tylko cząstka pana ciekawego życia. Z publikacji napisanej w formie wywiadu i przez to bardziej przystępnej, można dowiedzieć się o wiele, wiele więcej, jak choćby o tym, że nie miał pan łatwo w naszym, że tak powiem „światku żeglarskim”. Jest też sporo wypowiedzi pana żony, która opowiada o życiu z panem, które wiadomo, łatwe nie było.
-Ja również dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze