Janina Pietrzak dodaje, że ci nauczyciele śledzili losy swoich uczniów, szczególnie w czasie wojny.
-Moi nauczyciele nauczyli mnie szacunku do drugiego człowiek i takiego przyjacielskiego podejścia do uczniów. Mieli tak wspaniałe relacje ze swoimi podopiecznymi, że ci ich po prostu uwielbiali. Odwiedzali ich w domach. Pamiętam jak do dyrektora Jaworskiego wybrał się syn lekarza Jerzego Jaworowskiego, który przeżył łagry o zaostrzonym rygorze. Trafił do łagru, bo usiłował przekroczyć jesienią 1939 roku granicę i Niemcy wydali go Rosjanom jako szpiega. Wrócił do domu w 1948 roku. Bliska kuzynka go nie poznała. Myślała, że to żebrak dobija się do drzwi a potem oboje płakali ze wzruszenia. Jerzy Jaworowski skończył Akademię Sztuk Pięknych. Został znanym grafikiem. U dyrektora Jaworskiego bywał też Zdzisław Falicki, lekarz –wspomina Janina Pietrzak.- Bywał jako student i jako profesor medycyny. Pani Czesława Bielawska bez końca opowiadała o swoim najlepszym uczniu, który powiedział matce, że jedzie na wycieczkę na Białoruś. Był to rok 1940. Matka na to, jaka wycieczka? Co tam będziesz zwiedzał? Odpowiedział, że będzie w Mińsku, ale najpierw musi jechać do NKWD potwierdzić swoje zgłoszenie. No i poszedł do NKWD i nie wrócił. Matka poszła pytać o niego i powiedziano jej, że nikogo takiego nie było i nie było żadnej wycieczki. Domyśliła się co się stało, kiedy w budynku przy drzwiach do piwnicy zobaczyła rower syna. Już wiedziała, że on nie zwiedza Mińska, a jest katowanym więźniem. O tym wszystkim opowiadali moi nauczyciele, którzy bardzo przeżywali losy swoich uczniów. Niektórzy z nich, jak mówili, wyjechali za granicę, ale cały czas utrzymywali kontakt. Wysyłali prezenty i listy. I to był dla mnie ten przykład jak można przez lata zachować takie więzi ze swoimi uczniami. Przełożyłam to na swoje życie zawodowe.
Napisz komentarz
Komentarze