- Czas gąbki, wody i kredy się skończył. Jeżeli szkoła ma wychować ucznia, potrzebne są duże nakłady. Subwencja w naszych szkołach oświatowych wynosi 5 tysięcy zł na ucznia. Można byłoby dać tysiąc i też byłoby dobrze. Skoro pieniądze nie mają znaczenia, to po co przyznawać 5 tysięcy na ucznia? Dać tysiąc i wystarczy. To jest taki styl myślenia – rozpoczął ze znanym sobie sarkazmem Szkiładź, by nabrać po chwili nieco poważniejszego tonu.
- Ma pan prawo mówić i wmawiać radnym, że pieniądze nie są najważniejsze. A to właśnie pieniądze decydują o wynikach, efekcie dydaktycznym, sukcesie szkoły. Według tego, co mówiła pani właścicielka, uczęszcza tam 300 dzieci. Ta szkoła jest trudniejsza w zarządzaniu, bo zajęcia w niej nie odbywają się co dzień, tylko dwa razy w tygodniu. Te dwa dni muszą być dobrze wykorzystane. Nie mówię, aby zwiększył pan zdawalność w szkole pani Wójcik do stu procent. Wiemy, że nie idą tam dzieci, które chcą rozwijać swoje skrzydła. Chcą uczyć się dwa dni w tygodniu, a nie pięć. Chociaż byli i tacy, którzy po takich szkołach robili kariery – wyraził swoją opinię Dariusz Szkiłądź. Staroście wyraźnie nie spodobał się sposób, w jaki jego przedmówca określał uczniów uczęszczających do szkoły Ewy Wójcik.
- Pan nazywa uczniów szkoły pani Wójcik dziećmi, tylko, że te dzieci mają po 20 lat. Jeszcze jedną rzecz należy powiedzieć: jest to szkoła, która nie wypełnia obowiązku szkolnego – komentował dyskusję J. Szlaszyński. Do debaty podłączył się radny Marcin Kleczkowski, który przeszedł w sukurs partyjnemu koledze i poparł punkt widzenia Dariusza Szkiłądzia.
- Pan starosta zauważył zgodnie z prawdą, że czym innym jest dotacja, której udziela powiat podmiotowi, który prowadzi szkołę, a czym innym jest subwencja, którą z racji istnienia tej szkoły dostaje powiat. Różnica między tymi kwotami, to około 200 tysięcy rocznie in plus dla powiatu. Mówiąc krótko, powiat dostaje pieniądze z ministerstwa, z budżetu państwa, gdyż na terenie powiatu funkcjonuje szkoła. Tylko część tej kwoty oddaje podmiotowi, który tę szkołę prowadzi. Jeżeli pan starosta mówi o oddawaniu komuś tego, co mu należne, to niech po prostu to zrobi. Gdy mówimy o poziomie kształcenia, jest to rzecz dyskusyjna. Teraz dorosłe osoby też mają prawo do spełnienia swojego kształcenia. Każdy z nas zna takie przypadki, gdy ta refleksja, że jednak warto poszerzyć kształcenie przychodzi ze sporym opóźnieniem. Każdy niezależnie od wieku ma prawo do edukacji. Oddajmy temu podmiotowi, co mu należne, czyli to, co dostajemy z budżetu państwa i sprawa będzie zamknięta. Rozliczajmy wtedy uczciwie poziom kształcenia, prowadzenie dokumentacji. Czy odbywało się to w sposób transparentny i z pożytkiem dla mieszkańców powiatu. Uczniowie potrzebują takiej szkoły. Szkoły uzupełniające dla osób pracujących powinny istnieć – stwierdził radny Kleczkowski, ale nie przekonał tymi przemyśleniami oponenta w dyskusji. Starosta czarno na białym przedstawił procedurę związaną z przyznaniem pieniędzy dla szkół.
Napisz komentarz
Komentarze