-Nie ma przepisów, które mogłyby nam pozwolić na zmuszenie właścicieli posesji do dbania o nie. Niemniej jednak przejdziemy się tą ulicą i przyjrzymy się temu bałaganowi. Wystosujemy także prośby do właścicieli posesji, by po prostu o nie zadbali. Wielokrotnie zdarzało się, że nasze interwencje u prywatnych właścicieli przynosiły skutek, pewnie dlatego, że ludzie się po prostu wstydzą –informuje Wojciech Waszkiewicz.
Czytelnicy i mieszkańcy Kilińskiego mają nadzieję, że jak w poprzednich tego typu interwencjach opisywanych na naszych łamach ulica zostanie uprzątnięta i nie będzie już niechlubną wizytówką miasta. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia. Jak w upalne lato rolnicy czekają deszczu, tak oni czekają z wielką cierpliwością na naprawienie ich ulicy. Tylko ta cierpliwość w końcu może się skończyć. Nie można też zapomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Sprawą egzekwowania porządku na prywatnych posesjach i chodnikach w innych miastach zajmują się strażnicy miejscy. Niestety już od trzech lat ta formacja decyzją władz miejskich nie istnieje. Może szkoda, bo wizyta strażników w takiej sytuacji byłaby bardziej efektywna niż urzędników. Ostatecznie pomógłby mały mandat. Oczywiście wierzymy, że miejscy urzędnicy, co zresztą wielokrotnie uwodnili sprawią, by ulica Kilińskiego wiodąca do augustowskich bulwarów wyglądała nienagannie.
Napisz komentarz
Komentarze