Wszyscy prawdziwi kibice Sparty już wiedzą, że zastąpiliście trenera Jacka Bayera. Jak do tego doszło, sami ubiegaliście się o te funkcje, czy ktoś Was do tego namawiał?
Karol Salik –Już jakiś czas temu dochodziły mnie słuchy, że trener Jacek chce odejść. Było to w czasie kiedy powoli kończyłem swoją przygodę z grą w piłkę nożną, dlatego pomyślałem, że chętnie zająłbym się chłopakami. Tym bardziej, że zależało mi na nich i na ich dobrej grze, bo sam jestem wychowankiem Sparty i mam do niej duży sentyment. Gdy więc poproszono mnie bym na początku przez pół roku pomagał panu Jackowi, a od stycznia przejął rolę pierwszego trenera, pomyślałem czemu nie spróbować. Przyszedłem więc na pierwszy trening pełen zapału. Za zadanie miałem trenować bramkarzy i ogólnie pomagać trenerowi. Pasowało mi to, bo chciałem skupić się na szkółce bramkarskiej, którą właśnie otworzyłem. Niestety okazało się, że to wszystko nie jest takie jak być powinno. Po tygodniu bowiem trener Jacek odszedł do innego klubu, a ja spontanicznie zostałem pierwszym trenerem.
Wtedy zaczął się pewnie niezły hardcore…
Karol –Dokładnie, bo przede wszystkim nie miałem kogo trenować, ponieważ na zajęcia przychodziło zaledwie czterech czy pięciu zawodników. Nie chcę za tę sytuację obwiniać osób, które wcześniej tu pracowały, ale proszę uwierzyć zderzyłem się ze ścianą. Bo nie chodziło tylko o niepełną drużynę, ale także o brak sprzętu, konkretnych zasad itd. Wiedziałem, że łatwo nie będzie dlatego poprosiłem o wsparcie Rafała Harasima, który zgodził się pomóc. Zaczęliśmy od namówienia tych zawodników, którzy już postanowili zakończyć przygodę ze Spartą, żeby do nas wrócili. Udało się. Potem zwerbowaliśmy też parę osób z Suwałk i w końcu mieliśmy drużynę. Jakoś sobie poradziliśmy.
Rafał Harasim –To naprawdę nie było łatwe, bo byliśmy właśnie na obozie z Akademią Sparta, a ten obóz już był wcześniej „zaklepany” i nie mogliśmy z niego zrezygnować. Obdzwanialiśmy więc wszystkich będąc poza Augustowem, bo wiedzieliśmy, że mamy mało czasu. Większość z zawodników miało już zaplanowane jakieś wczasy, ale mimo wszystko bezpośrednio po wypoczynku dołączyli do naszego zespołu. Tak jak mówił Karol udało nam się zwerbować naszych kumpli, którzy chcieli już odejść i w efekcie stworzyliśmy drużynę. Było jednak trudno, świadczy o tym fakt, że ja po pięcioletniej przerwie musiałem wejść na boisko i przez 90 minut grać. Trochę mnie to sponiewierało, ale dałem radę.
Karol – Nie chodziło jedynie o niepełną drużynę. Mieliśmy też na treningach kłopoty ze sprzętem. Tak naprawdę dzięki temu, że trenujemy w Akademii Sparta, mogliśmy skorzystać z jej wyposażenia. Ponadto denerwowało mnie to, że na treningi wszyscy przychodzili ubrani inaczej. Jeden w takiej koszulce, drugi w innej. Niektórzy mieli w miarę odpowiednie spodenki, a niektórzy pojawiali się w strojach, jakby wyrwali się z wakacji na Hawajach. Bardzo mnie to drażniło, bo wcześniej przez siedem lat grałem w suwalskich Wigrach i byłem przyzwyczajony do zupełnie innych standardów. Wiedziałem, że super nie będzie, ale nie spodziewałem się, że zastanę taką sytuację. Z tym jednak sobie też szybko poradziliśmy, zadbaliśmy o to, żeby każdy był jednakowo ubrany i tym samym bardziej profesjonalnie czuł się w drużynie. Zadbaliśmy o super klimat i odpowiednią atmosferę na treningach. Niektórzy na przykład byli zdziwieni, że przed każdym treningiem analizujemy go w szczegółach. Większość zapewniała nas, że wcześniej czegoś takiego nie było. Powiedzieliśmy chłopakom, że od teraz chcemy żeby było inaczej, żeby przychodzili na treningi z pasji a nie z obowiązku i nie na siłę, jak było do tej pory.