Podczas protestów nadmieniłeś, że bierzesz udział w pierwszych manifestacjach od 13 lat, kiedy wsparłeś ukraiński Majdan w czasie tzw. pomarańczowej rewolucji.
-To było dawno temu... Byłem na pierwszym semestrze studiów, wielu Warszawiaków protestowało pod ambasadą Ukrainy. Polska kilka miesięcy wcześniej na fali entuzjazmu weszła do Unii Europejskiej, oznaczało to dla nas bezpieczeństwo i długotrwały rozwój kraju, a kilkaset kilometrów od naszej granicy prezydent Ukrainy fałszuje wyniki wyborów. Nic dziwnego, że tłum przy Alei Szucha wrzał. My cieszyliśmy się wolnością, a tu takie zderzenie z metodami sowieckimi. I wiesz, co mnie najbardziej wkurza w tym wspomnieniu? W życiu wtedy nie myślałem, że w Polsce trzynaście lat później ktoś ośmieli się majstrować przy konstytucji. Że tak jak Ukraińcy na Majdanie, my będziemy musieli protestować w obronie demokracji w naszym kraju. Kto wtedy myślał, że w przyszłości Polacy, którzy tak dużo zyskali na wejściu do UE, będą opowiadać się za wyjściem z Unii? Spójrz na taki Augustów, rzut kamieniem od granicy, handel kwitnie, rolnictwo ma się coraz lepiej, a u nas masa ludzi albo ma negatywne nastawienie wobec Europy, albo nie ma zdania. Przecież, jeśli Polska wyjdzie z Unii, lokalne firmy stracą dwie trzecie zamówień z dnia na dzień! Nieważne czy łódki, czy papierosy, czy ramki, czy drzwi, lokalny przemysł upadnie. W naszym Augustowie nie zdziwiłby mnie szybki powrót do 20% stopy bezrobocia. Dlatego popieranie Polexitu za cenę sprowadzenia kilku imigrantów do gminy, to jakaś forma zbiorowego szaleństwa. Mam nadzieję, że to minie.
Oprócz pochwał i podziękowań, które otrzymałeś, zapewne spotkały Cię też się też jakieś uszczypliwości, np. zarzuty, że działania miały charakter polityczny.
-Ja już nie mogę słuchać tych głupot o Sorosie. W takich chwilach mam ochotę odpowiedzieć: „tak, faktycznie, był u mnie na schabowym wczoraj i zostawił kilka milionów dolarów na zakup zniczy na Mostowej”. Prawda jest taka, że każdy, kto się angażował, płacił z własnej kieszeni. Ludzie kupowali znicze pod cmentarzem, kwiaty w kwiaciarniach koło rynku, prześcieradło na transparenty w tekstylnym, transparenty malowaliśmy u kolegi w ogródku, a ulotki drukowane były u koleżanki na domowej drukarce. Mówienie, że sponsorował nas Soros albo ktoś dowoził ludzi autobusami, jest po prostu żenujące. Mam 32 lata, jak upadał PRL miałem 4 lata. Nikt z mojej rodziny nie pracował i nie pracuje w sądownictwie. Nie należałem i nie należę do żadnej partii politycznej. Mam wymieniać dalej?
Napisz komentarz
Komentarze