Czy statek przed rejsem był pilnowany przez ochronę zabezpieczającą wizytę?
-Tak. Kontrola zarówno przed rejsem, jak również podczas jego trwania była bardzo pieczołowita. Statek przed przybyciem nad Wigry był bardzo mocno strzeżony. Do dziś pamiętam sytuację z 8 czerwca 1999 roku. W dniu rejsu z papieżem było bardzo gorąco. Jeden z załogantów chciał schłodzić się w jeziorze, ale bardzo szybko zwrócono mu uwagę i poproszono o wyjście z wody. Kiedy płynęliśmy ze Starego Folwarku do przystani przy klasztorze wigierskim, zatrzymała nas motorówka ochrony, która jeszcze raz sprawdziła wszelkie aspekty bezpieczeństwa. Wszystko było w należytym porządku, dlatego kazali płynąć nam do przystani. Przez cały rejs towarzyszyły nam także łodzie inspekcyjne.
Nadszedł długo oczekiwany moment, kiedy Ojciec Święty wsiadł na pokład statku.
-Papieżowi towarzyszyła jego świta, wśród niej kardynałowie i księża z Rzymu. Ojciec Święty, jako pierwszy wszedł po trapie na pokład. Byłem kapitanem tego rejsu, dlatego przypadł mi zaszczyt powitania dostojnego gościa. Przez chwilę z przejęcia i emocji odebrało mi mowę. Zapomniałem tekstu przywitania, którego nauczyłem się wcześniej na pamięć (śmiech). Ale po uściśnięciu dłoni papieża i krótkiej rozmowie, w której powiedział mi, że 45 lat temu pływał tym szlakiem podczas spływów kajakowych, nawiązała się między nami bardzo serdeczna relacja. Rejs trwał ponad półtora godziny. Wypłynęliśmy spod klasztoru na Wigrach nad zatokę przy Starym Folwarku. Zebrało się tam sporo ludzi, których papież pozdrawiał i błogosławił. Później popłynęliśmy do miejsca, gdzie Czarna Hańcza wpływa do jeziora Wigry. Była to dla papieża bardzo osobista i sentymentalna podróż. Widać było po nim zmęczenie trudem pielgrzymki, ale od początku życzył sobie zająć miejsce na głównym pokładzie, gdzie siedząc na fotelu rozmyślał i wracał wspomnieniami do lat młodości.
Napisz komentarz
Komentarze