Z Augustowa na Światowe Dni Młodzieży pojechały, co najmniej dwie grupy pielgrzymów. Rozmawialiśmy z Agnieszką i Marcinem Ziemińskimi, którzy znaleźli się w jednej z takich ekip, liczącej ponad 30 osób, głownie młodych ludzi. Jak mówi małżeństwo, które w Krakowie było wraz ze swoimi dziećmi – 16 – letnim synem Mikołajem i 11 – letnią Izą. Udział w tym wydarzeniu, był dla nich niezwykłym przeżyciem.
- Wrażenia były niesamowite – wspomina Agnieszka Ziemińska. – To była mieszanka radości i wielokulturowości. No i oczywiście najważniejsze- przeżycie duchowe. Byliśmy tam całą rodziną, bo chcieliśmy dzieciom pokazać, że warto być w takim miejscu i spędzić niepowtarzalny czas. W młodości byłam na Światowych Dniach Młodzieży w Częstochowie (1991 r.) i w Paryżu(1997r.). Wiedziałam więc, że przeżycia są naprawdę ogromne i chciałam, by moje dzieci doznały tego samego.
A jak podkreślają nasi rozmówcy, przeżyć było niemało, od zetknięcia się z kulturami wielu narodów, po trzydziestokilometrowe marsze, by uczestniczyć w spotkaniach z papieżem Franciszkiem.
- Nie udało nam się bezpośrednio spotkać papieża. Najbliżej nas był tylko raz, bo w odległości 300 metrów – dodaje Marcin Ziemiński. – Jednak to nie było istotne. Najważniejsze było przesłanie i poczucie jedności z innymi pielgrzymami. Najciekawsze były spotkania z ludźmi z innych krajów, od których biła wielka radość i na każdym kroku słyszeliśmy okrzyki: Polska!, a nawet: Polska Gola! Bardzo mi się podobali Portugalczycy, którzy skandowali chyba dlatego, że szczęśliwie na tegorocznym Euro z nami wygrali. Niesamowite wrażenie zrobili na mnie Zambijczycy i Meksykanie. Ci z Meksyku chodzili w ogromnych sombrerach. Tak więc nie sposób było ich nie zauważyć.
Napisz komentarz
Komentarze