Bartosz Lipiński
Rozmawiamy z Dariuszem Szkiłądziem. Aktualny wicestarosta augustowski jest wieloletnim oświatowcem, a w poprzedniej kadencji pełnił funkcję kierownika wydziału edukacji i sportu w urzędzie miasta. Pamiętamy, że był bardzo mocno krytykowany przez ugrupowanie Nasze Miasto. Zrelacjonowaliśmy mu niedawną dyskusją o kosztach żłobka na forum rady miejskiej. Zapytaliśmy czy może podać nam przykład wspierania prywatnych biznesów przez radnych.
-Hipokryzja obecnych władz miasta jest porażająca. Dowodem na tę tezę jest choćby fakt, iż w poprzedniej kadencji ugrupowanie Nasze Miasto zrezygnowało z jednozłotowej opłaty za każdą godzinę realizowaną powyżej podstawy programowej opieki nad dziećmi w publicznych przedszkolach prowadzonych przez miasto. Mówiąc wprost, realizacja podstawy programowej w wymiarze pięciu godzin dziennie w przedszkolach publicznych jest bezpłatna. Każda godzina powyżej była płatna w wymiarze 1 zł. Ośmiogodzinny pobyt dziecka w przedszkolu kosztował rodzica 3 zł -komentuje Dariusz Szkiłądź.
-Skutek tej decyzji był taki, że miasto zwiększyło dotację do przedszkoli niepublicznych. Wypłatę dotacji do przedszkoli niepublicznych wylicza się na podstawie kosztów jakie wypracowują przedszkola publiczne. Mówiąc wprost, im droższe są przedszkola publiczne tym wyższa jest dotacja do przedszkoli niepublicznych. Przypomnę, że w okresie mojej krótkiej pracy w wydziale edukacji i sportu urzędu miasta systematycznie zmniejszano koszt utrzymania dziecka w przedszkolu. Koszt ten zmniejszył się na przestrzeni trzech lat z około 800 zł do ok. 500 zł na przedszkolaka. Rezygnacja z 1 zł opłaty przez rodziców, czyli miesięcznie średnio o 60 zł, spowodowała wymierny wzrost dotacji do przedszkoli niepublicznych. Dotacja, jaką miasto płaciło i płaci niepublicznym podmiotom była i jest niebagatelna i sięga kilku milionów złotych rocznie. Pamiętam, że jeden z przedsiębiorców prowadzących przedszkole niepubliczne pobierał ponad 1 mln 300 tys zł rocznie. Myślę, że odejście od opłaty 1 zł za godzinę pobytu dziecka nie wynikało z propozycji rodziców, a z chęci podniesienia wysokości dotacji płaconej przez podatników przedsiębiorcom- uważa Dariusz Szkiłądź.
Bardzo głośną sprawą poprzedniej kadencji samorządu miejskiego, była odmowa rejestracji i przyznania dotacji jednemu z prywatnych przedszkoli. Dariusz Szkiłądź twierdzi, że omal nie stracił za to pracy.
-Ugrupowanie Nasze Miasto chciało pozbawić mnie funkcji kierownika wydziału edukacji i sportu, kiedy odmówiłem przyznania dotacji jednemu z prywatnych przedszkoli. Wiem, że po tej decyzji zwołali nawet zebranie swojego klubu, na którym dyskutowano kwestię mojej dalszej pracy. Właściciel niepublicznego przedszkola chciał zarejestrować swoją placówkę, aby otrzymywać dotację. Musiał to zrobić do końca września, ale uczynił to kilka dni po tym terminie. Przekazałem temu panu, że w związku z upływem terminu w żadnym wypadku nie podpiszę mu rejestracji. Ta sprawa dotarła do jego kolegów z ugrupowania Nasze Miasto i w konsekwencji byłem przez nich bardzo mocno atakowany. Później ten sam właściciel podał burmistrza do sądu i twierdził, że o planach uruchomienia przedszkola poinformował pracowników WEiS ustnie kilka dni przed końcem września i na tej podstawie powinno się spełnić jego oczekiwania. Z taką narracją nie zgodził się sąd, który odrzucił argumentacje właściciela i przyznał rację burmistrzowi -twierdzi Szkiłądź.
-Nie mam nic przeciwko oświacie kierowanej przez podmioty prywatne. Uważam, że jest potrzebna i pełni ważną rolę w edukacji młodego pokolenia. Natomiast uważam, że miasto jako organ prowadzący powinno przede wszystkim dbać o jakość i wysoki poziom edukacji publicznej -mówi Dariusz Szkiłądź.
*Artykuł ukazał się w 10/2022 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze