Czy spotkała pani w Augustowie kogoś, kto dostrzegł w pani talent lub zaszczepił zamiłowanie do pisarstwa?
-Miałam wielkie szczęście, bo w podstawówce uczyła mnie Krystyna Walicka. Ona pierwsza pokazała mi, że literatura jest opowieścią o człowieku, to jej pokazywałam swoje pierwsze wierszyki, które traktowała zawsze poważnie. Była nie tylko wspaniałą polonistką, ale też pięknym człowiekiem. No i ojciec - bibliotekarz, który nauczył mnie miłości do książek. Takiej łapczywej, wiecznie nienasyconej. Do dziś nie potrafię czytać tylko jednej książki. Na ogół jest to siedem czy osiem na raz.
Na podstawie pani książki powstał film, który wypełnił kinowe sale wszystkich polskich miast. Co skłoniło panią do napisania biografii Michaliny Wisłockiej oraz poruszenia tematów będących elementem społecznego tabu?
-Gdy pracowałam w Newsweeku, pisałam artykuł na temat Michaliny Wisłockiej i wtedy odkryłam wiele faktów z jej życia, o których nikt oprócz najbliższych nie miał pojęcia. Zawsze powtarzała, że nie ma nic do ukrycia, a ukrywała więcej, niż inni ludzie. Do końca życia mówiła na przykład, że jest matką bliźniaków, a w rzeczywistości miała tylko córkę. Syn był dzieckiem jej męża i przyjaciółki. Przyszło mi wówczas do głowy, że kobieta, która nauczyła Polaków kochać jest zupełnie nieznana, że powinnam napisać jej biografię.
Napisz komentarz
Komentarze