Oddała serce dzieciom

-Była koordynatorką towarzystwa, ale zawsze miała czas dla nas, wnuków i prawnuków -mówi Marek Gąsiewski, syn pani Laury. -Była też koordynatorką w domu, która spajała całą naszą rodzinę. Była to wspaniała i kochana mama. Zawsze mówiła do mnie, żebym nie patrzył na to ile od kogoś otrzymaliśmy, ale na to ile daliśmy innym. Martwiła się o te swoje dzieci w świetlicy, by miały pieniądze na wyjazd wakacyjny czy jakąś wycieczkę. Była ogromnie szczęśliwa, jak udało się jej pozyskać jakieś fundusze. Całe życie poświęciła dzieciom. Sami się dziwiliśmy, że mimo zmagań z chorobą miała czas dla swoich wnuków, prawnuków i podopiecznych. Była szczęśliwa, jak organizowała przyjęcia wigilijne i cieszyła się, że tyle ludzie ją wspiera. Każde dziecko znalazło u niej opiekę, posiłki, pomoc w lekcjach i miejsce, gdzie mogło spędzić wolny czas. I co najważniejsze otrzymywało pomoc duchową. Moja mama dbała o krzewienie wiary. My otrzymaliśmy od niej miłość, wiarę i pomoc drugiemu człowiekowi. I chyba po niej i po naszym tacie to wszystko odziedziczyliśmy. Za to im serdecznie dziękujemy. Nasi rodzice byli wyjątkowi. Nikogo nie skrzywdzili i każdego z nas traktowali jednakowo. Mama martwiła się o nas wszystkich, o swoje wnuki czy prawnuki. Pamiętała o wszystkich urodzinach i imieninach. Pamięć miała niesamowitą.