Augustowianie, którzy wzięli udział w tym niezwykłym przedsięwzięciu, spotkali się w piątek, 5 kwietnia, o godzinie 19.00 przy Kaplicy Pana Jezusa Klęczącego w Augustowie, skąd autobusem wyruszyli do Suwałk do Konkatedry Św. Aleksandra. Miałam okazję porozmawiać z kilkoma z nich.
-To będzie już moja druga taka droga krzyżowa, pierwszą pokonałem dwa lata temu –powiedział mi mężczyzna w średnim wieku. –Było to dla mnie wówczas dość duże wyzwanie, bo podupadałem trochę na zdrowiu, ale pomyślałem sobie, że Chrystus przeszedł o wiele cięższą gehennę i dał sobie radę, więc i ja muszę. Nie powiem, było ciężko, ale był to dla mnie niezapomniany czas, pełen przemyśleń i nowych postanowień. Rok temu nie mogłem wziąć udziału w EDK, ale w tym uparłem się, że muszę przebrnąć przez to kolejny raz, więc jestem.
Młody augustowianin, który studiuje w Toruniu zdradził mi, że to będzie pierwsza jego EDK.
-Już jakiś czas temu przymierzałem się do tej inicjatywy, ale jakoś nie mogłem do końca się zebrać. Przyjechałem właśnie z Torunia na kilka dni do rodziców i pomyślałem, że w końcu muszę to zrobić –zapewniał mnie młody student. –Myślę, że to będzie ciekawe doświadczenie, ale przede wszystkim możliwość pobycia samym ze sobą, przemyślenia pewnych kwestii, refleksja nad życiem.
Wędrowcy wyruszyli w ponad 40 kilometrową trasę przed północą spod Konkatedry Św. Aleksandra w Suwałkach. Wcześniej wzięli udział we mszy świętej. Po błogosławieństwie, każdy swoim tempem w ciszy i skupieniu udał się w swoją osobistą drogę krzyżową.
-Byli też i tacy, którzy wyruszyli w grupach, jednak z własnego doświadczenia uważam, że samotna wyprawa, bez współtowarzyszy, pozwalała na większe skupienie i zastanowienie się nad swoim życiem –mówił Mirosław Zawadzki, współorganizator Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, który w tym roku postanowił wędrować zupełnie sam, kilka dni wcześniej.
Chylę czoła wszystkim, którzy zmierzyli się z tą długą, nocną wędrówką, ale też ze swoimi słabościami, pogrążeni w modlitwie i rozmyślaniach.
-To było niezwykłe przeżycie, nigdy tego nie zapomnę – zapewniał mnie jeden z uczestników kilka dni po EDK. – Nie ukrywam, że miałem kilka kryzysów, chciałem zejść z trasy i wrócić do ciepłego domu. Zawsze jednak w takiej sytuacji myślałem o Jezusie, który szedł dalej mimo wielkiego cierpienia i bólu, i to motywowało mnie do dalszej drogi. Przy każdej ze stacji modliłem się i rozmyślałem nad własnym życiem. Doszedłem do wniosku, że wiele muszę zmienić, nie chcę tu mówić o szczegółach, ale wiele sobie uświadomiłem i mam nadzieję, że teraz moje życie będzie bardziej wartościowe.
Napisz komentarz
Komentarze