Chcąc uniknąć zagrożenia obciążania maksymalną stawką 50 % mieszkańców mieszkających przy ulicach obecnie i w przyszłości budowanych zaproponowaliśmy minimalną możliwą stawkę opłaty adiacenckiej 1%, która będzie niższa niż kwota wydatków związana z jej ustaleniem, gdyż wzrost ceny nieruchomości musi być stwierdzony przez rzeczoznawcę majątkowego. Wywołało to atak radnych Naszego Miasta twierdzących, że oni chcą likwidacji tej opłaty, a my jej utrzymania. Jest jeden mały niuans tej sprawy. Otóż w 2018 miasto Dąbrowa Górnicza uchyliło uchwałę w sprawie opłaty adiacenckiej. Uchwała ta została uznana przez nadzór wojewody za niezgodną z prawem, gdyż Rada Miejska ma prawo do ustalenia i zmiany wysokości stawki opłaty adiacenckiej, ale nie ma prawa do jej uchylenia. Pozbawianie miasta źródeł dochodów jest sprzeczne z prawem i podlega dyscyplinie finansowej. Tę informację znalazłam w przeglądarce internetowej, wpisując hasło „czy można uchylić uchwałę w sprawie opłaty adiacenckiej” jako trzeci i czwarty wynik. Nie wierzę, że nikt z Naszego Miasta tego nie sprawdził.
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Opłatę adiacencką można było uchwalić już pod koniec lat 90 tych. Dlaczego przez kilka kadencji niezbyt zasobna kasa miejska nie została wzbogacona przez dochody z tego źródła? Czyżby burmistrzowie Cieślik i Kożuchowski nie zdawali sobie sprawy z takiej możliwości? Nic z tych rzeczy. Projekt takiej uchwały był już przed laty głosowany przez Radę Miejską, ale bez skutku. Dlaczego tak się stało? Ponieważ w realiach augustowskich jest to uchwała głęboko niesprawiedliwa. Większość ulic, które nie zostały wybudowane przez kilkadziesiąt lat, to ulice na Barakach, Lipowcu i częściowo na Borkach. Dzisiaj są to dzielnice w większości zamieszkałe przez emerytów. Kilka nowych ulic na Lipowcu, na tzw. terenach „potartacznych” nie powinno zaciemniać tego stanu rzeczy. W Augustowie w 2015 roku znacząca większość ulic była pokryta asfaltem lub kostką. Mieszkający przy nich właściciele nieruchomości nie zapłacili dodatkowo ani grosza za ich wybudowanie. Natomiast użytkownicy ulic żwirowych lub piaskowych znosili często przez kilkadziesiąt lat dolegliwości z tego tytułu, wymieniając w przyspieszonym tempie zawieszenia swoich samochodów lub brodząc w błocie przez kilka miesięcy rocznie. W efekcie miasto za wykonanie swoich zadań kilkadziesiąt lat za późno chce ich obciążyć dodatkowymi opłatami. Takiej refleksji zabrakło radnym KWW Nasze Miasto w 2015 roku. Niewielka grupa młodych, dobrze sytuowanych działaczy Naszego Miasta uznała, że ma monopol na mądrość i zamierzała obciążyć słabiej sytuowanych mieszkańców zupełnie niepotrzebną opłatą. Dzisiaj mam też wrażenie, że jednak Nasze Miasto to nie oznacza Nasi Mieszkańcy. Upierając się przy uchyleniu opłaty adiacenckiej doprowadzą tylko do interwencji nadzoru wojewody i faktycznego utrzymania opłaty adiacenckiej. Szczęśliwie nie udało im się. Należy jednak pamiętać, że próbowali.
Izabela Piasecka
Napisz komentarz
Komentarze