Przez kilka tygodni będę wracał do problemu wielkich pytań. Zwykle ich sobie nie stawiamy, ale czasami warto nad nimi pomyśleć. Wielkim problemem z wielkimi pytaniami jest ciepłownictwo. To przykład, że pytania trzeba stawiać na wiele lat naprzód. W tej branży inwestycje są niezwykle kapitałochłonne i mają długi czas zwrotu. Dlatego błędne odpowiedzi są kosztowne. Dlatego potrzebujemy ludzi, którzy przyjmą na siebie ryzyko odpowiedzi na pytanie o to, jak ma wyglądać ciepłownictwo za lat 10 czy 20. Czy ma to być system rozproszony, oparty dla przykładu na gazie lub prądzie? Czy może powinniśmy postawić na produkcję prosumencką opartą na OZE? A może wystarczy poczekać na ocieplenie klimatu? Odpowiedzi na te pytania nie znamy, a żadne analizy nie przewidują przyszłości, dlatego odpowiedzi i związane z nimi decyzje z całą pewnością będą błędne. W mniejszym lub większym stopniu. Za kilkanaście lat każdy radny, nawet mało rozgarnięty, będzie mógł wytykać, że można było to zrobić o wiele lepiej. Tak już jest z wielkimi pytaniami. Nie ma na nie dobrej jednej odpowiedzi. Poznamy ją za wiele lat. Mały przykład. Nikt nie zaprzeczy, że nie znamy dzisiaj kursów giełdowych w lutym 2020 roku. Ktoś, kto by znał odpowiedź na pytanie o stan giełdy za 12 miesięcy, już dzisiaj mógłby zamówić garaż dla bentleya, ferrari i maserati, zacząć rozglądać się za prywatnym odrzutowcem oraz wyspą nad ciepłym oceanem. Jakoś takich ludzi nie znamy.
Tymczasem próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego tak mocno drożeje ciepło miejskie. Nasi czytelnicy, którzy ogrzewają domy węglem lub olejem opałowym, przyzwyczaili się do zmian ceny. Klienci MPEC byli do tej pory chronieni. No i doczekali się podwyżki o 17%. Czy można było jej zapobiec, stawiając trudne pytania wiele lat temu? Podobno tak, ale sprawa nie jest aż tak prosta, bo nawet dzisiaj nie ma jednej odpowiedzi, co należało zrobić. Jolanta Wojczulis zbadała sprawę i opisała w artykule „Trzeba będzie zakręcić kurki”.
Napisz komentarz
Komentarze