Proszę powiedzieć, czy znane są panu relacje rodzin ofiar tej zbrodni którzy pochodzą z najbliższego nam regionu?
-Bardzo mocno zapadło mi w pamięci spotkanie sprzed dziesięciu laty z Panem Michałem Feinerem, synem Władysława Feinera. Słuchałem jego opowieści z ogromnym wzruszeniem, ponieważ nasycona była wielkim ładunkiem emocjonalnym. Władysław Feiner to piękna postać, wzór patriotyzmu. Przywędrował do nas z Galicji, walczył o niepodległość, po zakończeniu wojny podjął pracę w szkolnictwie, był nauczycielem seminarium nauczycielskiego. Jego syn Michał opowiadał mi, że Augustów kojarzył mu się z seminarium, lasem, wodą, ojcem którego uwielbiał, i z wyprawami na cmentarz, gdzie w każdą niedzielę po nabożeństwie chodził wraz z ojcem na grób matki zmarłej w 1936 roku, pomodlić się i zapalić lampkę. W sierpniu 1939 roku Władysław Fajner jako kapitan rezerwy został zmobilizowany. Jego syn miał wówczas 13 lat i był dumny z ojca w mundurze, który szedł walczyć za Polskę. Ponieważ Feinerowie nie mieli w Augustowie żadnych bliskich, ojciec powierzył syna pod opiekę zaprzyjaźnionej rodzinie z okolic Różanegostoku. Kiedy mój rozmówca dowiedział się, że jego ukochany ojciec jest w Grodnie, pożyczonym rowerem pojechał, żeby jeszcze się raz z nim zobaczyć. Bardzo za nim tęsknił, po śmierci matki, ojciec był mu jedynym, najbliższym człowiekiem. Gdy dotarł do Grodna, oddziały wychodziły już z miasta, widział przemarsz jakiejś kompanii wojska, a idący na przedzie oficer pomachał mu ręką. Miał wrażenie, że był to jego ojciec, ale pewności nie miał, może był to inny oficer, który także zostawił syna w domu.
Napisz komentarz
Komentarze