W obecnej kadencji jest jednak inaczej. Po ostatnich wyborach, radni „Naszego Miasta”, wspierani przez radnych PIS, rozpoczęli ręczne sterowanie pracami urzędu. Po urzędzie przeszło tornado personalne i z różnych przyczyn zmieniono sekretarza, skarbnika, prawników, szefów wydziałów w urzędzie i kilkunastu pracowników. Odbyło się to przy udziale radnych, którzy byli kreatorami większości posunięć kadrowych. Kilkoro merytorycznych, niezwykle wartościowych pracowników złożyło wypowiedzenia. Czy to z powodu doskonałej atmosfery i organizacji pracy? Obawiam się, że wręcz przeciwnie.
Spór pomiędzy burmistrzem i radnymi powstał jak mi się wydaje na tle jego coraz większej samodzielności. Początkowo radni traktowali burmistrza jako przysłowiowy długopis i wiele wskazuje, że Wojciech Walulik na takie reguły dał przyzwolenie. Na istnienie tego nieformalnego układu zdają się wskazywać wypowiedzi radnych „Naszego Miasta”, którzy wprost twierdzili, że szukali burmistrza, który wykona ich program. Te wypowiedzi wskazują, że celem radnych była śladowa samodzielność burmistrza. Po prostu chcieli, żeby miasto było ich własnością. Przyznać trzeba, że nazwa klubu radnych była na wskroś przesycona szczerością, czego wyborcy nie dostrzegli.
Jednak burmistrz, który początkowo wyraźnie zgodził się na ten kompromitujący dla siebie układ, zaczął wykazywać oznaki samodzielności. Spowodowało to coraz większe tarcia wewnątrz koalicji, co w rezultacie doprowadziło do obecnej sytuacji.
Napisz komentarz
Komentarze