Przed koncertem Dziennik Zachodni pisał o muzyku: „Jest jedynym spośród mitycznych idoli rocka, którego niespożyte siły twórcze owocują wciąż nowymi płytami i występami dla wielotysięcznych widowni. „Równie sławnego i znaczącego dla rozwoju rocka wykonawcy nie widzieliśmy na polskich estradach od czasu wizyty The Rolling Stones” – wtórował mu magazyn Jazz. Clapton, opromieniony znakomitym albumem „Slowhand” i kolejnym, dobrze sprzedającym się „Backless”, zjawił się nad Rawą prosto z Warszawy, gdzie dwukrotnie zagrał w Sali Kongresowej. Polski fragment europejskiej trasy muzyka zakładał jeszcze dwa koncerty w Spodku –17 i 18 października.
„Wewnątrz Spodka jest już parę tysięcy ludzi, z ożywieniem dyskutują, coś sobie pokazują i z ciekawością spoglądają w stronę sceny, na której ustawiono już kolumny głośnikowe. Z daleka wyglądają na niezbyt wielkie. Choć na ogół nie rozmiary głośników decydują o jakości granej muzyki, część widzów jest wyraźnie zdziwiona” –wspominał w magazynie „Twój Blues” Zdzisław Pająk, dziennikarz muzyczny, autor biografii Claptona.
To zdziwienie wywoływała milicyjna obstawa koncertu –przygotowana jak przed bitwą.
„Stoją karnie w kilku grupach, ubrani w hełmy i skórzane, wzmacniane kurtki. W rękach trzymają tarcze i białe połyskujące z daleka gumowe pałki. Spora grupa milicjantów zajęła miejsce w dwu szeregach tuż przed estradą, kilkunastu otacza boczne wejścia na płytę” –relacjonował „Twój Blues”.
Skonsternowany procedurami bezpieczeństwa w katowickiej hali był nawet sam Clapton, który co chwilę wzywał kogoś z obsługi i tłumaczył mu coś na ucho. Dziś trudno wyobrazić sobie koncert rockowy, na którym publikę i scenę dzieli kilkadziesiąt metrów. Niedługo po tym, jak muzyk zachęcił ludzi, by skrócili ten absurdalny dystans, a ci chętnie podeszli bliżej, do akcji wkroczyły oddziały MO. W ruch poszły pałki, a potem także gaz. Clapton przerwał koncert, apelował o spokój. Bezskutecznie. Andrzej Matysik, redaktor naczelny „Twojego Bluesa” przypomina też, że w trakcie występu milicja kilkakrotnie włączała światło w całej hali i na koronie Spodka prezentowała równie zwarty, co ponury szyk bojowy. -To był pokaz siły. Clapton prosił o zgaszenie świateł, a te cały czas się zapalały, niczym na partyjnym mitingu –mówi Matysik. „Eric był zupełnie bezsilny z powodu bariery językowej. Domagał się, by milicja nie zajmowała miejsca pod sceną, a najlepiej, by wyszła z sali koncertowej. Mimo niecodziennych dla muzyka okoliczności, koncert jakoś dotarł do finału. Świadkowie zaręczają, że przeciwności nie wpłynęły na formę gwiazdy wieczoru.
- Były standardy, nieśmiertelna „Layla”, a na koniec „Further On Up The Road” –wspomina red. Matysik.
Trudno wyobrazić sobie, co działo się potem za kulisami. Clapton zagroził, że jeśli następnego dnia w Spodku milicja nadal będzie wygrywać symfonie pałami, nie zagra nawet jednego utworu. Katowiccy organizatorzy imprezy unieśli się dumą, ktoś miał powiedzieć nawet, że „nie będzie nam tu jakiś muzykant stawiał warunków”. Więc 18 października oddziałów MO było jeszcze więcej. „Jak mogłem grać, skoro widziałem, że tuż przed sceną, dosłownie naprzeciw mnie policja popycha młodych ludzi. W jakimkolwiek innym zakątku świata moglibyśmy jakoś pomóc tym ludziom, przemówić do policji, żeby rozładować sytuację, ale tam nikt mnie nawet nie rozumiał. No i interwencja władz była naprawdę zbyt surowa” – opowiadał Clapton o incydentach w Katowicach. Drugiego koncertu nie zagrał. Po godzinie oczekiwania, widzowie zobaczyli na scenie ekipę techniczną.
Jak pisze „Twój Blues”, „niewielkiej grupie rozzłoszczonych fanów udało się wtargnąć na estradę i uszkodzić aparaturę nagłośnieniową”, więc na następne występy w ramach trasy z 1979 roku Clapton musiał kupić nowy sprzęt. -W jednym z wywiadów zastrzegł też, że jego stopa więcej nie postanie ani w Polsce, ani w żadnym z krajów komunistycznych –wspomina red. Matysik.
Eric był konsekwentny przez 29 lat i jeszcze długo po upadku komunizmu omijał polskie sceny szerokim łukiem. Dopiero w 2008 roku wrócił do Gdyni. W 40 lat po niedoszłym koncercie w Katowicach polscy muzycy, podobno dysponujący przygotowaną na koncert Claptona playlistą, zagrali w Katowicach koncert , który się wówczas nie odbył. Od tej pory wydarzenie to odbyło się kilkukrotnie. My usłyszymy pełną wersję koncertu zagraną przez nieco mniejszy niż występujący w Katowicach skład pod kierownictwem Jana Gałacha jednego z inicjatorów przedsięwzięcia. Ostatni dzień Blues Maratonu to rejs po augustowskich jeziorach z udziałem muzyków Jimi Hendrix Project wykonujących wyłącznie kompozycje Legendarnego Muzyka i unikalny skład muzyków Jan Gałach&Friends. Oba wydarzenia będą miały unikalny klimat, gdyż zarówno Szlak Śląskiego Bluesa jak i wykonawcy występujący na statku nie prowadzą w tych składach regularnej działalności koncertowej.
Sławomir Mitros (dyrektor artystyczny ABM)
Wszystkie koncerty Blues Maratonu są darmowe
Jedyny płatny – to bluesowy rejs statkiem 24 lipca 2022 z koncertem jam session
21.07.22r czwartek Kaktusik:
dzień Żółty
19.00 Dark Leaves
20.15. Yellow Horse
21.30 Yellow Snow
22.07.22 piątek Kaktusik:
dzień Niebiesko Czarny
19.00 Knedlove
20.15. Bye BART koncert poświęcony Pamięci Barta Sosnowskiego
21.30 PHIL BRACKEN AUS z zezspołem
23.07.22 r. Amfiteatr 19.30
Szlak Ślaskiego Bluesa Tribute to Eric Clapton:
kolor Deep Clapton
24.07.22 rejs po Augustowskich Jeziorach
19.00 wypływamy
Jimi Hendrix Project
Jan Gałach & Friends
Napisz komentarz
Komentarze