O tym, że w Augustowie ogrzewanie miejskie jest bardzo drogie, pisaliśmy już wielokrotnie na naszych łamach. Przypomnijmy tylko, że nasze miasto jest na szóstym miejscu w Polsce wśród 314 miast powiatowych pod względem wysokości opłat.
Sytuacja jest poważna. Po augustowskich przedsiębiorcach, którzy apelowali do władz o obniżenie stawek, przyszedł czas na mieszkańców. Do naszej redakcji zwrócili się augustowianie z kilku ulic w Augustowie, którzy wystosowali pismo do władz miejskiej spółki ciepłowniczej i do wiadomości władz miejskich z pytaniami o powody tak wysokich stawek i z prośbą o obniżenie kosztów ogrzewania. Jak twierdzą, obecne opłaty demolują ich domowe budżety. Pod apelem podpisało się 45 osób z ulic Kasztanowej, Ramotowskiego i Wybickiego.
-W 2017 roku wydaliśmy ogromne pieniądze na przyłączenie do miejskiej sieci. Każdy zapłacił po ok. 20 tysięcy złotych z własnej kieszeni, żeby mieć tanie ciepło w domu. Pisaliśmy pismo jeszcze do poprzedniego burmistrza Walulika o dofinasowanie do naszych przyłączy. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi ani pomocy. Inne ulice dofinansowanie otrzymały. Już wtedy był to dla nas ogromny wysiłek finansowy, ale to co się dzieje obecnie, przechodzi ludzkie pojęcie -mówią mieszkańcy z ulicy Kasztanowej. -W 2017 roku za gigadżul płaciliśmy 40,60 zł, a w tym roku ta opłata wynosi blisko 140 zł. Miesięcznie koszty ogrzewania sięgają 1.200 zł do nawet 1.800 zł. W poprzednich latach płaciliśmy po 80, albo 100 zł miesięcznie. To obrazuje, z jakim problemem przyszło nam się mierzyć.
Mieszkańcy tych ulic to w większości emeryci. Jak sami mówią, ich emerytury są ze starego portfela i chyba przyjdzie im brać chwilówki, by zapłacić za ogrzewanie, bo w ich wieku bank nie da im kredytów przy tak niskich dochodach.
-Mówiono nam, że jak w miejskiej ciepłowni uruchomi się piec na biomasę, będzie taniej, piec działa, a obniżki nie widać. Dostaliśmy pisma, że mamy bonifikatę w wysokości średnio 400 zł wynikającą z ustawy rządowej, ale to i tak za mało. Po tej obniżce miesięczne koszty nadal są ogromnie wysokie, bo sięgają powyżej 1.000 zł. Co ciekawe, zimy w tym roku praktycznie nie ma i mimo oszczędzania nadal płacimy bardzo dużo -podkreślają nasi rozmówcy. -Przez wiele lat władze spółki i władze miejskie nic nie zrobiły, żeby inwestować jak inne miasta, które teraz tego problemu nie mają. Ceny mamy warszawskie, tylko nasze zarobki nie są warszawskie. Ludzie na mieście mówią, że MPEC miał w zeszłym roku ogromne straty i teraz naszym kosztem te straty odrabia. Na wypłaty sobie też nie żałują.
Jedna z naszych Czytelniczek mieszka w domu z matką i ojcem. Wszyscy są na emeryturze i ogrzewają tylko te pomieszczenia, w których przebywają, a i tak muszą chodzić po domu w kilku swetrach.
-Mama ma 91 lat, a ojciec 87. Na same leki wydajemy krocie, bo to już wiek taki. Zrobiłam zestawienie z kilku lat i w 2021 roku miesięcznie płaciliśmy ok. 700 zł, w 2022 już około 900 zł, a w tym roku 1600 -1700 zł. To przecież są naprawdę ogromne pieniądze -mówi kobieta.
-Za styczeń muszę zapłacić 1.346 zł, a emerytury mam 1.800 zł, a gdzie jeszcze opłaty za prąd, wodę czy telewizję? -mówi kolejna kobieta.
Na temat tej sytuacji rozmawialiśmy jeszcze z innym mieszkańcem, który podjął inicjatywę zbierania podpisów.
-Na pewno pójdziemy na obrady komisji rozwoju, które odbędą się 2 marca. Jeśli to także nie przyniesie skutku, to przyjdzie nam rozbić namioty przed empecem i wszcząć protest. Tak się nie da żyć. Jak trzeba będzie, zaprosimy telewizję TVN. Niech zobaczy to cała Polska -mówi
Napisz komentarz
Komentarze