Wicepremier Jacek Sasin, hołubiony przez burmistrza Karolczuka i jego politycznych kolegów, zrobił coś, co wykracza poza moją percepcję sensoryczną. Jakbym żył w matrixie. Gdybyśmy mieli do czynienia z jakimś wójtem lub burmistrzem, mógłbym uznać, że mu się wymsknęło, że nie ugryzł się w język. Ale mamy do czynienia z jednym z najważniejszych polityków w Polsce.