Pamiętamy, jak burmistrz Karolczuk narzekał na turystów i uznał ich za źródło śmieci i kłopotów. Tylko brak profesjonalizmu i bardzo wypaczone spojrzenie na miasto może doprowadzić do takich wniosków. Z turystami jest trudno pokazać się w mediach społecznościowych. Emotikony w postaci rączek, buziek i innych infantylnych obrazków też do turystów nie pasują. A co najważniejsze, turyści nie głosują w Augustowie, zatem nie mogą być w kręgu zainteresowania burmistrza i jego partyjnych towarzyszy. Zapewne dlatego ulotka przeznaczona dla turystów została potraktowana po macoszemu.
Ale od początku. Burmistrz Karolczuk wydał ulotkę o Augustowie. Bardzo fajna inicjatywa. Każdy odwiedzający Centrum Informacji Turystycznej mógł za darmo wziąć sobie to wydawnictwo i dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy o naszym mieście. Najważniejszą informacją jest to, że burmistrzem miasta Augustowa jest Mirosław Karolczuk. W tekście powitalnym, sygnowanym ręcznym podpisem burmistrza, mamy zdjęcie naszego włodarza. Dowiadujemy się, że ulotka jest planem turystycznym stworzonym, by ułatwić odkrywanie Augustowa.
Muszę przyznać, że wydawnictwo burmistrza Karolczuka ukazuje Augustów od nieznanej mi strony. Mamy tu odkrycie za odkryciem.
Okazuje się, że na terenie miasta leży jezioro Rozpuda. Nawet MS Word, w którym piszę ten tekst, jest zdziwiony i uparcie poprawia na Rospuda. Nad jeziorem Necko mamy „wycig nart wodnych”, choć to można uznać za literówkę. Turysta zapewne też tak uzna. Dalej mamy coraz ciekawiej. W Studzienicznej znajdujemy „Sanktuarium Matki Bożej Studzinnicznej”, do której możemy udać się po „usypanej fosie”. Nieopodal położony jest Rezerwat Brzozowy Grad. Jako żeglarz i pilot znam różne rodzaje gradu, ale o brzozowym nie słyszałem. Czyżby z nieba, zamiast lodowych kulek, spadały brzozy? Może ten typ gradu jest chroniony w tym właśnie rezerwacie na jeziorze Studzienicznym lub Studziennicznym, jak woli burmistrz. Na jeziorze Białym ukazuje się nam nieznany nikomu Półwysep Lisi.
Plan turystyczny odkrywa przed nami kolejne niespodzianki i tajemnice.
W okolicach Sajenka znajdujemy jezioro Sajenko, o którym chyba nikt do tej pory nie słyszał. W miejscu, gdzie każdy mieszkaniec szukałby ulicy Tytoniowej, znajduje się ulica Elektryczna, a ulica Elektryczna udaje Tytoniową.
Według burmistrza Karolczuka Obława Augustowska miała miejsce w kwietniu, zamiast pomiędzy 10 a 25 lipca 1945 roku. Wydaje się, że to patriotyczne i polityczne abecadło, ale cóż…
O poziomie patriotyzmu lokalnego świadczy też oznaczenie Szlaku Orła Białego.
Turysta, który otrzymał plan turystyczny miasta, stworzony przez Karolczuka i jego urzędników, dowiaduje się, że w Augustowie mamy cztery kąpieliska. To bardzo dobra wiadomość, tyle że nieprawdziwa, gdyż od lat mamy zaledwie jedno.
Burmistrz Karolczuk zapomniał też, że aby nie dezinformować turystów należy na mapkach i w opisach używać jednorodnych nazw różnych miejsc. W jego ulotce panuje dość duża swoboda nazewnicza. Turysta może się czuć zdezorientowany, podobnie jak ja.
Ta ulotka miała służyć rozreklamowaniu aplikacji miejskiej, za którą podatnik zapłacił bodajże 120.000 zł i prawie nikt jej nie używa. Może to i lepiej, bo lepszy jest brak informacji, niż informacja błędna lub fałszywa.
Od lat padają oskarżenia, że burmistrz Karolczuk i jego ekipa posługują się kłamstwem w prowadzeniu polityki. Prawda może być inna. Oni nie kłamią, oni nie wiedzą, nie umieją, są niedouczeni, nie znają miasta, nie znają mieszkańców, nie słuchają, jakie są potrzeby.
A my myślimy, że kłamią.
Krzysztof Przekop
Redaktor naczelny
Napisz komentarz
Komentarze