Krzysztof Przekop by Koty2
Każda gmina ma ustawowy obowiązek zapewnienia opieki nad zwierzętami bezdomnymi. To często zwierzęta dzikie, narażone na ryzyko udziału w zdarzeniach drogowych i wypadkach. Opiekę nad taką zwierzyną sprawuje lekarz weterynarii, z którym urząd miasta ma obowiązek podpisać umowę. Przez ostatnie dziesięciolecia usługi w tym zakresie w Augustowie realizował znany i doświadczony weterynarz Leszek Czokajło. Jednak od roku augustowski magistrat nie współpracuje w tej dziedzinie z żadną lecznicą. Nie wywiązuje się z ustawowego obowiązku. Nikt nie chce zgodzić się na współpracę.
-Przez trzydzieści lat współpracowałem z miastem przy opiece nad zwierzętami bezdomnymi i dzikimi. W tym czasie zmieniali się burmistrzowie, a nasze relacje układały się dobrze. Podejmowałem współpracę czując obowiązek niesienia pomocy zwierzętom. Problemy i nieporozumienia zaczęły pojawiać się w tej kadencji. Zaczęto kwestionować wykonywane przeze mnie obowiązki, choć wypełniałem powierzone mi zadania należycie i profesjonalnie. Jest to bardzo trudna i niewdzięczna praca. Zwierzęta ulegają poważnym wypadkom, często dochodzi do drastycznych sytuacji. Byłem proszony przez władze miasta, abym podjął się tej misji. Zgodziłem się, bo ktoś musi pomóc zwierzętom z terenu Augustowa –mówi Leszek Czokajło.
Nasz rozmówca nie współpracuje już z miastem. Zerwał umowę gdy obecne władze miasta odmówiły mu wypłaty środków za wystawione dwie faktury, kwestionując wykonaną pracę. Była to pierwsza tego typu sytuacja w jego karierze zawodowej. Czokajło jest przekonany, że został potraktowany przez miasto niesprawiedliwie. Sprawa znalazła finał w sądzie. Sąd przyznał rację weterynarzowi nakazując miastu wypłacić należne pieniądze.
-Przedstawiłem miastu faktury za wykonaną pracę na rzecz bezdomnych i dzikich zwierząt. Na dwóch fakturach widniało ok. trzydzieści pozycji zrealizowanych przeze mnie interwencji w okresie dwumiesięcznym. Otrzymałem odmowę wypłacenia środków. Miasto miało wątpliwości do jednego zadania. Chodziło o udzielenie pomocy jeżykowi, którego do lecznicy przyniósł pracownik magistratu. Walczyłem o sprawiedliwość przed sądem –dodaje Czokajło.
Burmistrza przed sądem reprezentowała mecenas urzędu miasta Beata Kornelius, a na świadków powołano najważniejszych pracowników augustowskiego magistratu. Czokajło relacjonuje, że zmierzenie się z aparatem urzędniczym było bardzo trudnym doświadczeniem.
-Padły insynuacje, że pełnomocnik burmistrza do spraw zwierząt ma ze mną jakieś układy i nakręca dla mnie zlecenia. Jednym ze świadków był pan Sławomir Sieczkowski, który kilka miesięcy wcześniej przyszedł do mojej lecznicy razem z Filipem Chodkiewiczem. Celem tej wizyty było przekonanie mnie do dalszej współpracy z miastem. Tymczasem w sądzie pan Sieczkowski zeznał, że zaprosiłem go do siebie, ponieważ chciałem pochwalić się swoimi trofeami i psami myśliwskimi. To manipulacja, która miała przedstawić mnie przed sądem w złym świetle, jako osoby nietroszczącej się o zwierzęta. Pan Sieczkowski sam jest myśliwym. Warto, żeby myśliwi dowiedzieli się, jakiego kolegę mają w swoim gronie. Rządzący miastem pokazali, że w walce ze mną nie liczą się dla nich żadne świętości. Jeden z burmistrzów postawił na szali wieloletnią przyjaźń rodzinną, aby mnie oczernić –komentuje Czokajło.
Lekarz weterynarii wygrał proces sądowy, jednak strona miejska nie zamierzała wypłacić mu pieniędzy. Miasto złożyło odwołanie od wyroku i manipulowało faktami w uzasadnieniu. Na rozprawie w pierwszej połowie marca 2022 roku sąd odrzucił apelację i orzekł, że Czokajło miał rację domagając się wypłacenia środków. Oprócz pieniędzy za nieopłacone faktury, miasto ma pokryć też koszty zastępstwa procesowego. To naraża budżet Augustowa na dodatkowe, poważne wydatki.
-Sądy nie miały wątpliwości, że racja w tej sprawie leży po mojej stronie. Mecenas Kornelius grała w sądzie na emocjach i nawiązywała do wojny na Ukrainie. Władze miasta chciały zrobić ze mnie oszusta i naciągacza, pragnącego wyłudzić nienależne mi pieniądze. Teraz rozumiem jak czuły się inne osoby walczące o sprawiedliwość przed sądem, jak pani dyrektor Wiesława Chrulska, pan Marian Dyczewski, pan Tomasz Wasilewski czy pan Krzysztof Przekop. Konsekwencje emocjonalne tego procesu poniosłem nie tylko ja, ale również moja rodzina i pracownicy mojej firmy. Ubolewam jako mieszkaniec, że koszty sądowe pokryje augustowski podatnik –mówi Czokajło.
-Kolejną konsekwencją jest to, że burmistrz Mirosław Karolczuk złożył na mnie zawiadomienie do prokuratury zarzucając, że chciałem narazić budżet miasta na stratę finansową. Sprawa dotyczy interwencji na rzecz łabędzia. Miasto utrzymuje, że interwencji nie było, mimo tego, że uczestniczyła w niej policja i straż pożarna. Efektem działań miasta jest to, że żaden lekarz weterynarii nie chce podpisać z nimi umowy. Urząd nie wypełnia swoich obowiązków, a woli procesować się za publiczne środki –twierdzi Czokajło.
-W moim przekonaniu w kronikach historii Augustowa nazwiska panów Karolczuka, Chodkiewicza i Sieczkowskiego zapisane będą małymi literami –podsumowuje Czokajło.
Podczas procesu Sławomir Sieczkowski podkreślał, że miasto musi zachować szczególną dbałość przy wydawaniu środków publicznych. Władze miasta nie miały i nie mają żadnych problemów z milionowymi transakcjami z firmami prowadzonymi przez radnych ugrupowania Nasze Miasto. Zwykły obywatel musiał dochodzić swoich praw w sądzie. Naprzeciwko siebie miał mecenasa, burmistrza i urzędników miejskich opłacanych z kasy miejskiej.
W ocenie redakcji to kolejny przykład slappu, który opisywaliśmy wielokrotnie. Slapp to nękanie procesami sądowymi aktywistów, dziennikarzy, społeczników. Unia Europejska pracuje nad przepisami, dzięki którym slapp będzie przestępstwem.
Napisz komentarz
Komentarze