Proponuję jeszcze jedno spojrzenie na tę sprawę: okiem przybysza-turysty. Dla niego ten obiekt ma pewną istotną zaletę, jakoś pomijaną w licznych dyskusjach. Bo czego potrzebuje zwykły turysta? Otóż w dobie Internetu i powszechnie używanych smartfonów, centrum informacji turystycznej, (czyli Atol poziom 0) już nie ma takiego znaczenia jak kiedyś. Wszędzie też zatrzęsienie pamiątek jak też ulotek reklamujących wszystkie augustowskie atrakcje z telefonami, mapkami dojazdu itp. A kawiarnie, bary i restauracje również się wokół mnożą. Więc pytanie – czy warto na siłę wskrzeszać obiekt, który i w czasach swojej świetności nie porywał urodą, a z upływem lat i jego funkcja straciła na znaczeniu? Czy warto na siłę wymyślać mu jakieś nowe przeznaczenie? Pewnie nie, ale też – nie całkowicie! Bo dopiero podziemie tego obiektu – to jest coś! Poziom -1 Atolu, to właśnie to, czego turysta naprawdę potrzebuje, obiekt ze wszech miar pożądany, bezcenny i jakże niespotykany w okolicy –TOALETA!
Inne atrakcje w mieście turysta ma na każdym kroku, ale z zapewnieniem komfortu w tej delikatnej kwestii jest problem. Jak to możliwe, że w królewskim, bądź co bądź mieście brakuje miejsc, gdzie król piechotą chodził? Skąd ma zwykły turysta-przybysz wiedzieć, że jest taki przybytek przy bazylice, przy PKS-ie (zaraz likwidacja dworca, więc prawie nieaktualne), na targowicy (dni handlu). Są jakieś informacje, strzałki? Nic z tego. Popularnych w innych miastach toi-toiów nie uświadczysz, a kawiarnie (po sezonie często tylko do 17-tej) nie zawsze witają nas z otwartymi ramionami, bywa, że WC jest „tylko dla klientów lokalu”. Dobrą tradycją miast, które chcą żyć w dużej mierze z turystyki, jest ulokowanie toalety publicznej właśnie w rynku. Bo w to miejsce prędzej czy później dotrze każdy turysta, pewien, że ów przybytek właśnie tam znajdzie. Tylko nie w Augustowie. Tu pozostaje tylko iście hamletowski dylemat: „Pić albo nie pić (kawę, herbatę, augustowiankę, piwo…)? Oto jest pytanie! Bo potem, co? A przecież dbałość o zapewnienie ludziom realizacji podstawowych potrzeb świadczy o trosce o przybyłych i dbałości o kulturę obyczajów. I właśnie podziemie Atolu to prawie gotowe rozwiązanie tego problemu! Zresztą szkoda by było tych wszystkich urządzeń wodno-kanalizacyjnych. Oczywiście wymagana będzie modernizacja – zmniejszenie niewykorzystanej przestrzeni na rzecz większej ilości kabin oraz powiększenie ich samych, bo dotychczas osoba o nieco większych gabarytach z trudem się tam wciskała. Ale jest potencjał! Tak więc: góra – nie, dół – tak!
Pamiętajmy – przybysza z zewnątrz nie interesuje, kto i dlaczego coś takiego na rynku postawił, skojarzenie z fregatą z piosenki nie jest pierwszym skojarzeniem, jakie mu się nasuwa. Nie obchodzi go fakt czy był to projekt taki lub inny, przybysze w nosie mają toczące się od lat rozważania, co z tym fantem począć, burzyć, nie burzyć, ładne, brzydkie, pasuje, nie pasuje… Przyjezdny widzi rozsypującą się dziwną budowlę, do niczego mu niepotrzebną, poza jednym jakże cennym jej fragmentem…
Nadarzyła się zatem okazja, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, a zarazem dopieścić turystę niejako podwójnie: na poziomie -1 udostępnić komfortowy szalet publiczny zaś na poziomie 0 – zapewnić wyższy poziom doznań estetycznych przy zwiedzaniu Rynku Zygmunta Augusta.
I proszę mi wierzyć – to nie są żarty ze „wstydliwego” tematu. To jest poważna sprawa, o czym świadczą liczne głosy odwiedzających nasz królewski gród.
Przy amfiteatrze działa już znakomita toaleta. Oczywiście to daleko od rynku,
ale tam też potrzebna. Czyli można? Można. I chwała za to.
Są już w Augustowie obiekty na miarę europejską – wspomniany przed chwilą amfiteatr, Bulwar Narodów Unii Europejskiej, Molo Radiowej Trójki, pora
więc na zajęcie się kwestią toalet – niech i one spełniają najwyższe standardy! Rynek z podziemiem Atola wciąż czeka na nowy, dobry projekt…
P.S. A teraz jeden pozytywny przykład, że można. Jak wiadomo, w Polsce kwestia WC na cmentarzach (zwłaszcza tych starych) jest całkowicie zaniedbana, nie wyłączając Warszawy. Ale jest w stolicy jeden chlubny wyjątek – Cmentarz Wojskowy na Powązkach. Wykorzystano podziemie, w którym mieścił się stary, mocno nieciekawy pod każdym względem szalecik, pamiętający czasy PRL-u (a może i przedwojenne) i stworzono miejsce godne każdego europejskiego kraju. Ciepła, zimna woda, papier toaletowy zawsze obecny, suszarka (zawsze sprawna), ogrzewanie, osobne pomieszczenie i winda (!) dla niepełnosprawnych. I to wszystko całą dobę, za darmo! Zamiast „babci” monitoring, idealnie czysto, no jednym słowem – jesteśmy w Europie. Oto wzór, jak dobrze zaadaptować dawne pomieszczenia. Teraz czas na Augustów. Do dzieła!
Bogdan Falicki
w imieniu grupy członków Klubu Augustowian i Suwalczan w Warszawie,
odwiedzających systematycznie nasze królewskie miasto.
Napisz komentarz
Komentarze