Bartosz Lipiński
Podczas kampanii wyborczej 2018 roku, ugrupowanie Nasze Miasto zwołało konferencję w sprawie sytuacji w augustowskiej oświacie. Kandydat na burmistrza Mirosław Karolczuk nie zostawił suchej nitki na realiach edukacji, której twarzami byli ówczesny burmistrz Wojciech Walulik i pełniący wówczas funkcję kierownika wydziału edukacji i sportu Dariusz Szkiłądź. Na wspomnianej konferencji padały zapewnienia, że po zmianie rządów w mieście oświata w Augustowie rozkwitnie. Jedną z najbardziej pamiętnych deklaracji było stwierdzenie radnej Naszego Miasta Magdaleny Śleszyńskiej: „Musimy skończyć z polityką w szkołach”. Patrząc na realizację tego postulatu trudno nie odnieść wrażenia, że polityka ze szkół nie zniknęła, ale widać ją tam coraz intensywniej i specjalnie nie tworzy się już nawet pozorów, że jest inaczej.
Kontrowersje minionego roku
Wiosną ubiegłego roku poznaliśmy zaskakujące plany wprowadzające rewolucję w miejskim szkolnictwie. Chodziło o powołanie dwóch zespołów szkolno-przedszkolnych złożonych ze Szkoły Podstawowej nr 6 i Przedszkola nr 3 oraz Szkoły Podstawowej nr 3 i Przedszkola nr 6. Obóz rządzący miastem komplementował to rozwiązanie i zapewniał, że spowoduje one same oszczędności. Ale bardzo szybko pojawiły się odmienne głosy i pytania m.in., dlaczego takich daleko idących zmian dokonuje się w okresie pandemii, kiedy także edukację dotykają różne poważne problemy? Duży sceptycyzm wobec zmian wyrażały osoby od lat związane z nauką.
Przeciwni byli ówcześni dyrektorzy placówek wskazanych do połączenia. Krytyczne opinie o zespołach miał obecny wicestarosta Dariusz Szkiłądź, który wiele lat był dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 3. Akt założycielski zespołów negatywnie zaopiniowała absolutna większość placówek, nieskrywany niepokój towarzyszył związkom zawodowym, obawy wyrażali także kombatanci. Głos na temat kontrowersyjnych zmian w Augustowie zabierali nawet popularni w całym kraju znawcy szkolnictwa. Przeciwko zmianom proponowanym przez augustowskie władze byli np. ówczesny minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski i poseł Jarosław Zieliński. Ostatni z wymienionych proszony przez naszą redakcję o komentarz na konferencji prasowej stwierdził coś, o czym spekulowano coraz głośniej. Zieliński przedstawił pogląd, że powodem zmian tak naprawdę mogą być osoby dyrektorów i w rzeczywistości rządzącym chodzi jedynie o personalia osób kierujących placówkami. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że ówcześni dyrektorzy szkół i przedszkoli zostali nominowani przez poprzednie władze miasta i brali udział w pamiętnej konferencji prasowej, kiedy bronili Dariusza Szkiłądzia atakowanego przez Nasze Miasto. Mimo tak licznych kontrowersji uchwały o powstaniu zespołów zostały podjęte przez radę miasta, dzięki koalicji rządzącej Naszego Miasta oraz banitów z klubu PiS.
Po podjęciu tychże uchwał głosami koalicyjnej większości, z funkcji przewodniczącej komisji społeczno-oświatowej zrezygnowała Aleksandra Sigillewska. Opozycyjna radna PiS była od początku negatywnie nastawiona do rewolucji zaproponowanej przez burmistrza. Ale główną przyczyną decyzji o rezygnacji było zlekceważenie przez ekipę rządzącą opinii płynących z placówek. Chodziło tu oczywiście o jasne i negatywne opinie większości rad pedagogicznych.
Zachwyt zastępcy burmistrza
Pod koniec marca poznaliśmy plany dotyczące powstania od nowego roku szkolnego dwóch nowych zespołów szkolno-przedszkolnych w Augustowie, złożonych ze Szkoły Podstawowej nr 2 i Przedszkola nr 2 oraz Szkoły Podstawowej nr 4 i Przedszkola nr 1. Rozmawialiśmy z niektórymi radnymi przed odbywającymi się pod koniec marca obradami rady miejskiej i nikt z nich nie wiedział wcześniej o tych propozycjach. Inicjatywa władz miasta była zaskakująca.
Zastępca burmistrza komplementował dotychczas działające zespoły twierdząc, że zdały one egzamin. Podobne teorie można było przeczytać w artykułach napisanych przez urząd miasta, skopiowanych i opublikowanych na niektórych augustowskich portalach. Informacja o tym, iż były to artykuły promocyjne burmistrza była niemal niedostrzegalna, co mogło wprowadzać w błąd odbiorców. Należy zadać pytanie, na jakiej podstawie Filip Chodkiewicz twierdzi, iż zespoły zdały egzamin i dodaje, że dobitnie pokazały to doświadczenia kilku miesięcy? Jak wiemy w bieżącym roku szkolnym uczniowie przez zdecydowaną większość czasu edukowali się zdalnie w swoich domach. Nie sposób w takich realiach zweryfikować, czy zespoły zdały egzamin. Byłoby to możliwe do oceniania tylko wówczas, gdyby dzieci i młodzież spędziły w placówkach całe dziesięć miesięcy. Tego nie było, ale Chodkiewicz trzymał się swojej wersji
Zastępca burmistrza przekonywał radę, że prowadzony model zarządzania przyniósł korzyści zwłaszcza w kryzysowym czasie pandemii. Jego zdaniem dzięki funkcjonowaniu placówek w zespołach udało się niejednokrotnie unikać zamykania przedszkoli, kiedy część pracowników trafiała do izolacji czy na kwarantannę. Dyrektorzy mogli wtedy uzupełniać np. kadrę kuchni pracownikami z kuchni drugiej placówki. Ponadto Chodkiewicz bardzo pozytywnie oceniał sytuację, gdy w zespołach funkcjonuje wspólna księgowość oraz administracja. To wszystko skłoniło zastępcę burmistrza do konkluzji, że działalność zespołów gwarantuje dziś większą stabilność i bezpieczeństwo. Chodkiewicz porównał również utworzenie zespołów do zabiegu księgowo-administracyjnego, który odbywa się bez wpływu na codzienną pracę nauczycieli i codzienne funkcjonowanie uczniów. Lecz nie wszystkie osoby podzielały ten hurraoptymizm.
Opozycja przeciwna zmianom
Przed marcową komisją społeczno-oświatową do rady wpłynęła opinia rady pedagogicznej ze Szkoły Podstawowej nr 2, czyli największej placówki wskazanej do kolejnego połączenia. W szkole przy ulicy Rajgrodzkiej uczy się prawie tysiąc uczniów, dlatego sytuacja w popularnej „dwójce” była najgłośniej komentowana. Rada pedagogiczna placówki wyraziła negatywną opinię o inicjatywie władz miejskich konstatując także, że są oburzeni propozycją burmistrza.
Podobne zdanie miał też Marek Sznejder, były dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2. Aktualny radny Koalicji Obywatelskiej oceniał, że uzasadnienie dołączone do uchwały może przekonać wyłącznie laików, nie osoby znające się na tematyce oświatowej. Zdaniem Sznejdera łączenie szkół i przedszkoli jest uzasadnione w szczególnych sytuacjach, np., kiedy znajdują się one w jednym budynku i nie dzieli ich wyraźna odległość. Sznejder domniemywał, że władze miasta będą chciały wykorzystać przepisy związane z pandemią do tego, aby nie ogłaszać konkursu na dyrektora, lecz powołać kogoś na rok. Bardzo możliwe, że takie kandydatury są już znane rządzącym. Radny KO zwrócił uwagę, iż władze miasta wskazują, że powstanie zespołów nie będzie miało negatywnego wpływu na wychowanie oraz edukację dzieci i młodzieży. Jednak Sznejder słusznie zauważył, że brakuje mu argumentów pokazujących, iż to działanie będzie miało jakikolwiek pozytywny wpływ. Dodał, że do tworzenia wspólnej obsługi księgowej nie trzeba łączyć ze sobą placówek. Marek Sznejder obawiał się, że placówki po połączniu mogą funkcjonować gorzej niż dotychczas. Zaapelował do wszystkich radnych o podjęcie decyzji z myślą o dobrze dzieci, a nie o sympatiach politycznych oraz wspieraniu obecnego burmistrza.
Również sceptycznie o proponowanej inicjatywie wypowiadała się Aleksandra Sigillewska. Radna PiS zrozumiała ze słów zastępcy burmistrza, że tak naprawdę po dokonanym łączeniu nic się nie zmieni, dlatego nie widziała potrzeby zrealizowania tych zmian. Sigillewska była rozgoryczona tym, że trudno jest wykazać korzyści po przeprowadzonej rewolucji po stronie ucznia. Jej zdaniem byłoby czymś cenniejszym, gdyby władze miasta skupiły się na realnych i od dawna podnoszonych problemach, związanych chociażby z brakiem sali gimnastycznej w Szkole Podstawowej nr 2, do której uczęszcza blisko tysiąc uczniów zmuszonych wykonywać ćwiczenia na korytarzach podczas zajęć z wychowania fizycznego. Sigillewska podobnie jak inni radni opozycyjni nie mogła zrozumieć idei powoływania zespołów z myślą o tym, że dają one jakieś plusy w okresie epidemii. Po pierwsze epidemia kiedyś minie. Wszyscy wierzymy, że stanie się to jak najszybciej. Po drugie, proponowane zmiany będą oddziaływały przez lata.
Korzyści z powołania zespołów nie dostrzega Izabela Piasecka. Radna Koalicji Obywatelskiej zauważyła, że w skład zespołów w Augustowie od nowego roku szkolnego wejdzie już osiem placówek. Rady pedagogiczne aż pięciu z nich (tj. Szkoły Podstawowej nr 2 i 3, nr 6 oraz Przedszkoli nr 2 i nr 6) były przeciwne propozycjom władz miasta i tylko trzy rady (Szkoły Podstawowej nr 4 i Przedszkoli nr 1 i nr 3) opiniowały ten pomysł pozytywnie. Podkreślmy, że przeciwne łączeniu były placówki skupiające największą ilość uczniów i podopiecznych. Ich głos praktycznie został pominięty, a to może tylko potwierdzić tezę o polityce w szkołach.
Decyzją koalicji rządzącej Naszego Miasta oraz banitów z klubu PiS nowe zespoły szkolno-przedszkolne powstaną od września. Bardzo możliwe, że jeśli po kolejnych wyborach zmieni się władza w Augustowie i pojawi się nowy burmistrz, to również zespoły zostaną rozwiązane i nastąpi powrót do rzeczywistości sprzed rewolucji. Wskazują na to opinie samorządowców różnych formacji opozycyjnych, jednoznacznie krytykujących posunięcia obecnych włodarzy.
Napisz komentarz
Komentarze