Krzysztof Przekop by Koty2
W poprzednim numerze „Przeglądu Powiatowego” opisaliśmy nacechowaną dużą hipokryzją postawę Tomasza Dobkowskiego, który odżegnuje się od polityki i mówi o chęci współpracy koalicji rządzącej z opozycją w augustowskiej radzie miejskiej. Fakty wyraźnie świadczą, że takie deklaracje szefa Naszego Miasta to zwykły populizm mający mało wspólnego z prawdą. Chyba, że w przeświadczeniu T. Dobkowskiego współpraca ma polegać na bezrefleksyjnym i bezideowym popieraniu zgłaszanych przez niego oraz jego środowisko propozycji. Publikacja ubiegłotygodniowego artykułu zbiegła się w czasie z niedawną sesją rady miejskiej. W trakcie posiedzenia Dobkowski znowu przybrał szaty rozjemcy, piewcy porozumienia, miłośnika zgody, orędownika współpracy, przeciwnika uprawiania polityki, niemal kandydata do odebrania medalu gołąbka pokoju. To oczywiście ironia i przerysowanie. Ale słuchając niedawnej wypowiedzi lidera Naszego Miasta wydawało się, że Dobkowski kpi z inteligencji słuchaczy.
Liczy na krótką pamięć
Na początku emocjonalnego „kazania” Dobkowski skomentował, że współpracuje z osobami otwartymi na pracę dla dobra miasta. Odwołując się do poprzedniej kadencji mówił, że Nasze Miasto posiadało większość w radzie, a mimo to zachęcało do wspólnego działania pozostałe kluby, próbując zacierać podziały na obóz rządzący i opozycyjny. Należy pamiętać, że w kadencji 2014-2018 opozycja miała mniej przedstawicieli niż dzisiaj i w istocie nie była w stanie realnie walczyć o forsowanie własnych projektów uchwał. Jeśli jednak Dobkowski stawia poprzednią kadencję za przykład dobrej współpracy i zgody, to chyba zapomniał jak w 2017 i 2018 roku prezentowały się relacje jego klubu z ówczesnym burmistrzem Wojciechem Walulikiem, nota bene wybranym z komitetu Nasze Miasto. Fakt, że Walulik omal nie uzyskał reelekcji, a reprezentowany przez Dobkowskiego komitet zdobył dużo mniej mandatów niż cztery lata wcześniej, jest znamienny. To dowód, że mieszkańcy źle ocenili awantury oraz nagonkę na byłego burmistrza i jego urzędników z byłym kierownikiem wydziału edukacji i sportu na czele. Nasze Miasto nie mogło udawać wtedy piewców miłości.
Skandaliczne dzielenie radnych
Odnosząc się do podziałów w obecnej kadencji Dobkowski stwierdził, że część radnych nie chce współpracować, ponadto współpraca musi być szczera, a nie tylko deklarowana. Takie słowa ich autor powinien wypowiedzieć stojąc przed lustrem. Szef Naszego Miasta łaskawie zapowiedział, że wszystkie drogi do współpracy są otwarte.
Fakty są nieubłagane. Rządząca koalicja natarczywie odrzuca znakomitą większość pomysłów opozycji, często bez chwili namysłu, jakby z przekory i z potrzeby zamanifestowania swojej wielkości. Tymczasem radni koalicji rządzącej mają ledwie jeden głos przewagi. Pacyfikowanie przez nich inicjatyw osób o innych poglądach w danym temacie maluje obraz niebywałej buty lub wręcz arogancji.
Dobkowski zwrócił uwagę na rozpad klubu PiS w bieżącej kadencji. Banici z PiS zawiązali koalicję z Naszym Miastem i tak naprawdę przystąpili do realizowania programu środowiska obecnego burmistrza. Tomasz Dobkowski opisał aktualny podział w radzie na radnych, którzy pracują oraz tych, którzy hejtują. Po skandalicznej ocenie kolejny raz zachęcał wszystkich do podjęcia współpracy, która jego zdaniem zależy obecnie wyłącznie od szczerej chęci radnych.
O współpracy świadczą głosowania
Komentarz Dobkowskiego, że jedni pracują, a inni hejtują, nie spodobał się opozycji. Rafał Harasim przyznał, że mityczna współpraca najlepiej widoczna jest podczas zgłaszania przez opozycję wniosków do projektów uchwał, poprawek do budżetu, drobnych zapisów. Radny Koalicji Obywatelskiej miał wielki problem z przypomnieniem sobie głosowań, gdy pomysły opozycji zostałyby uwzględnione przez rządzącą większość. Jako koronny dowód braku chęci do wspólnego działania Harasim wskazał przedstawienie radnym wniosków o dofinansowanie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych bez wcześniejszych konsultacji w tym zakresie. Przypomniał, że opozycja jest pomijana w ważnych rozmowach, a często niemal w ostatniej chwili przedstawiane są autopoprawki. Radny KO zwrócił uwagę, że jego klub głosował w niejednej sprawie za inicjatywami władz miasta. Zaproponował jednak sprawdzić, ile razy rządzący popierali projekty oponentów. Z pewnością byłaby to marginalna ilość. Rafał Harasim trafnie zripostował, że być może moglibyśmy mówić o podziałach radnych na tych, którzy pracują i tych, którzy głosują. Wiele razy byliśmy świadkami sytuacji, gdy opozycja pokazywała swoje propozycje, długo i merytorycznie je argumentując. W tym samym czasie wielu radnych opcji rządzącej nie zabierało głosu w dyskusji, ale pamiętało o wciśnięciu przycisku do głosowania.
Praca za podwyżki i sensacyjne teorie
Opiniami Dobkowskiego z niedawnej sesji zbulwersowany był także Tomasz Miklas. Radny PiS drwił z prób kreowania koalicji rządzącej na osoby pokrzywdzone, które pracują i muszą mierzyć się z hejtem. Miklas zaskoczył kilkoma refleksjami, dotyczącymi m.in. rozpadu w klubie PiS oraz głośnego tematu związanego z podwyżkami wartości diet radnych w bieżącej kadencji. Wypowiedź Tomasza Miklasa była dosadna, jednakże chwilami dość enigmatyczna.
-Mówi pan, że radni wybrani z PiS, którzy zostali z wami, chcą pracować. Niech pan powie do końca mieszkańcom, za co chcą pracować? Za podwyżki diet –skomentował radny T. Miklas, który kolejny raz w ostatnich miesiącach odniósł się do przewrotu w radzie z lipca 2019 roku.
-Pan Dobkowski cały czas drąży temat rozłamu. Niech pan w końcu powie, kto doprowadził do niego. Państwo ciągle odżegnujecie się od działań politycznych, ale je wsparliście. Kto, za co i dlaczego dokonał takiego podziału? Niech pan w końcu wspomni o roli radnego sejmiku województwa, który nalegał na odwołanie Kleczkowskiego (z funkcji przewodniczącego rady miejskiej -przyp.). Usiłowaliście państwo umieścić na listach poselskich swojego kandydata kosztem Marcina Kleczkowskiego, szantażem kompromitacji poprzez odwołanie. Wiem, że czujecie się niekomfortowo słuchając tego, ale niestety takie są fakty –komentował T. Miklas.
Teoria o odwołaniu Kleczkowskiego w niejasnych okolicznościach, w drodze szantażu oraz w tle układania list wyborczych do Sejmu padła nie po raz pierwszy. Zresztą o roli tajemniczego radnego z sejmiku województwa w tej sprawie też zdążyliśmy już usłyszeć. Tomasz Miklas powinien się wreszcie zdecydować na publiczne powiedzenie wszystkich znanych mu w tej sprawie okoliczności, strategia „wiem coś, ale nie powiem” na dłuższą metę jest nieopłacalna.
W podsumowaniu swojego wystąpienia Miklas zaapelował do Dobkowskiego, by nie kreował się na osobę wielce uciśnioną przez partie polityczne, bo sam próbował rozgrywać politykę z niekorzyścią dla miasta. Opinie radnych na temat sytuacji w mieście to jedno, a najważniejszy jest głos mieszkańców. Niedawno dokonaliśmy w tej sprawie niezwykle interesującej analizy.
Opozycja ma silniejszy mandat społeczny
Forumowicze portalu dziennikpowiatowy.pl zwracali naszą uwagę w komentarzach, że mandat społeczny opozycji paradoksalnie jest silniejszy od obozu rządzącego. Również radna Izabela Piasecka mówiła o tym dyskutując nad uchwaleniem budżetu na rok 2021. Policzyliśmy, że aktualnie rządząca jedenastka zdobyła w ostatnich wyborach samorządowych łącznie 2006 głosów, zaś dziesiątka radnych reprezentujących obecnie opozycję 2996 głosów. Jeśli nawet nie doszłoby do zmian personalnych w radzie (rezygnacje z mandatów kilku radnych Naszego Miasta i Wojciecha Walulika), poparcie społeczne obecnej opozycji byłoby nadal wyższe niż rządzących. Tym bardziej absurdalną i niemal dyskryminującą jest sytuacja, kiedy koalicyjna większość nie liczy się ze swoimi oponentami, reprezentującymi większą część mieszkańców. Pamiętajmy też, że na banitów z klubu PiS będących w koalicji z Naszym Miastem głosowali wyborcy popierający pomysły Prawa i Sprawiedliwości, a nie ekipy Tomasza Dobkowskiego.
Napisz komentarz
Komentarze