Bartosz Lipiński
Przewodnicząca rady miejskiej w Augustowie Alicja Dobrowolska lubuje się w uspokajaniu radnych opozycji. Apele o spokój brzmią niezwykle, kiedy wypowiada je osoba podchodząca do swoich obowiązków wyjątkowo emocjonalnie. Kilka miesięcy temu została podjęta próba odsunięcia A. Dobrowolskiej z funkcji. Przewodnicząca po zachowaniu stołka stwierdziła, że „wilczym prawem jest to, aby opozycja mogła wkładać kij w szprychy”. Te słowa okazały się niechlubnym drogowskazem braku współpracy w radzie. Dobrowolska chętnie przerywała i odbierała głos oponentom władz miasta, jeśli uznawała ich opinie za niewłaściwe. Natomiast milczała i nie reagowała, kiedy np. lider Naszego Miasta Tomasz Dobkowski mówił na sesji o „zwyrodnialcu”. Posługiwanie się podwójnymi standardami wobec radnych to postawa mało chwalebna. Lecz konsekwencje takiego zachowania mogą przynieść też szkodę mieszkańcom.
Osoby śledzące październikową sesję rady miasta mogły zauważyć, że pierwsze kilkadziesiąt minut obrad upłynęło pod znakiem poważnych problemów technicznych z transmisją online. Długimi fragmentami zanikał głos, czasami zastygał obraz. Niektórych wypowiedzianych w tej części posiedzenia sformułowań zwyczajnie nie dało się przez to zrozumieć. Tak było np. podczas sprawozdania z działalności burmistrza, ale radnych również często nie było słychać.
Sygnały w tej sprawie od mieszkańców otrzymał m.in. przewodniczący augustowskiego PiS Marcin Kleczkowski. Najpierw poinformował o przekazywanych usterkach poprzez specjalny komunikator w systemie e-sesja. Ze względu na brak reakcji radny próbował zabrać głos, aby poinformować przewodniczącą o zgłaszanych przez mieszkańców problemach z dźwiękiem. Alicja Dobrowolska uniemożliwiła M. Kleczkowskiemu wypowiedź i kazała mu czekać na swoją kolej do zabrania głosu. Poprosiła również obsługę techniczną o wyciszenie radnego, bezskutecznie próbującego przekazać informacje o zakłóceniach w transmisji zdalnej z obrad.
Dopiero po kilku minutach M. Kleczkowski dostał możliwość powiedzenia o sygnałach, które napływały do niego od osób śledzących sesję. Radny PiS zauważył także, że przewodnicząca „aktywnie” nie dopuszczała go do głosu i nie było też odezwy na jego słowa z komunikatora w systemie e-sesja. Alicja Dobrowolska po konsultacjach z obsługą stwierdziła, że wszystko słychać. Ale informacje Kleczkowskiego o problemach technicznych potwierdziła Agnieszka Mroziewska. Radna Koalicji Obywatelskiej dodała, że przekaz transmisji cały czas przerywa. Czy radni opozycji mieli rację zgłaszając poważne usterki licząc na reakcję przewodniczącej?
Zdecydowanie tak. Mogliśmy się o tym przekonać, kiedy relacja z sesji została opublikowana w internecie. Dopiero teraz doskonale widać, że mieszkańcy zgłaszający problemy z głosem na sesji słusznie zwracali na to uwagę. Przez zakłócenia z dźwiękiem wielu wypowiedzianych na obradach słów nie da się zrozumieć, a to z pewnością będzie też sporą bolączką dla firmy zajmującej się umieszczaniem wymaganych prawem napisów na nagraniu. Być może udałoby się tego uniknąć, gdyby przewodnicząca najpierw nie zlekceważyła radnego, a następnie nie zbagatelizowała płynących od niego sygnałów. Powszechnie znana „alergia” Dobrowolskiej na Kleczkowskiego przestaje być zabawna wówczas, gdy straty ponoszą przez to mieszkańcy.
Napisz komentarz
Komentarze