Na pierwszy rzut oka Augustów przechodzi prawdziwe turystyczne oblężenie. W mieście widać mnóstwo gości. Wypoczywają na plażach, chadzają po augustowskich ulicach i korzystają ze sklepów, barów i różnego rodzaju turystycznych atrakcji. Wydaje się, że tegoroczny sezon turystyczny powinien być dla branży turystycznej bardzo udany, ale czy przyniesie on spodziewane duże obroty i zrekompensuje trwające kilka miesięcy zamknięcie? Przedstawiciele augustowskiej branży turystycznej są na razie ostrożni w prognozowaniu przyszłości.
Turystów nie brakuje
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Centrum Informacji Turystycznej w Augustowie, gdzie trafiają turyści poszukujący miejsc noclegowych i oferty kulturalnej. Tam otrzymaliśmy pierwsze dane o liczbie gości, która w tym roku odwiedziła nasze miasto.
-Ruch turystów w tym roku jest naprawdę wzmożony, ale na pewno nie jest on tak duży jak w ubiegłych latach -informuje Izabela Jagłowska z Centrum Informacji Turystycznej w Augustowie. -W maju ubiegłego roku odwiedziło nas prawie 1000 osób, a w tym roku niecałe 140. Powodem tego była zapewne pandemia, bo goście w maju w związku z obostrzeniami zwyczajnie nie wyjeżdżali na wypoczynek. W ubiegłym roku w czerwcu zgłosiło się do nas ponad 2100 osób, a w tym roku 1260. Tak więc o wiele mniej, chociaż w porównaniu do tegorocznego maja przyrost czerwcowy był znaczny. Jeśli chodzi o same wakacje, to do 22 lipca przyjęliśmy ponad 3000 turystów. W zeszłym roku przez cały lipiec nasze centrum odwiedziło 4800 osób. Widzimy, że tegoroczny ruch jest wzmożony, ale na jakim będzie on poziomie, okaże się po zamknięciu sezonu. Widzimy po ilości telefonów, zapytań i maili, że zainteresowanie wypoczynkiem w Augustowie jest bardzo duże.
Izabela Jagłowska dodaje, że na weekendy brakuje miejsc noclegowych.
-Sprawdzamy dostępność miejsc noclegowych i przed weekendami słyszymy, że nie ma miejsc -tłumaczy.
Warto zaznaczyć, że przedstawione przez CIT dane nie są do końca pełne, bo są one zbierane poprzez wypełnianie przez turystów ankiet, liczbę wydanych ulotek i folderów czy odebranych telefonów i maili. Jak mówi Izabela Jagłowska, nie wszyscy turyści trafiają do Centrum Informacji Turystycznej, bo wielu bezpośrednio rezerwuje pobyt, czy zwiedza miasto na własną rękę. Realna liczba turystów odwiedzających Augustów może być o wiele większa.
Mieszkańcy Augustowa odczuwają zwiększoną liczbę gości w naszym mieście.
-Mam wrażenie, że rzeczywiście jest więcej turystów niż zwykle, ale bardziej w weekendy. W każdy piątek widać jak bardzo miasto jest oblężone i to się odczuwa. Myślę, że ma na to wpływ epidemia koronawirusa, bo sama nawet myśląc o odpoczynku nie biorę pod uwagę wyjazdu za granicę tylko wypoczynek w Polsce -zauważa Anna Jastrzębska, dyrektor Augustowskich Placówek Kultury. -Widać wzmożony ruch w Augustowskich Placówkach Kultury. Turyści pytają o imprezy kulturalne i chętnie biorą wejściówki.
Wszyscy chyba się zgodzimy, że turystów w mieście widać.
Prognozy są dobre, jednak jest „ale”
Augustów jest miastem typowo turystycznym. Wielu przedsiębiorców w naszym mieście żyje z turystyki. Wydawać by się mogło, że zwiększona liczba turystów przyniesie im dobre obroty, ale w kontekście koronawirusa tak do końca pewny nikt nie jest. Przedstawiciele branży turystycznej, zarówno tej hotelowej jak i restauracyjnej, musieli sporo zainwestować, by sprostać wymaganiom sanitarnym, a ich działalność jest ograniczona licznymi obostrzeniami.
-Tegoroczny sezon, zresztą jak każdy, jest dosyć intensywny, aczkolwiek jeśli chodzi o sytuację naszej branży, to nie jest ona wcale tak dobra. Restrykcje związane z pandemią, czyli ograniczenie ilości miejsc dla odwiedzających lokal i wymogi sanitarne mogą znacznie ograniczyć obroty -mówi Waldemar Rusiłowski, prowadzący Grill Bar w Augustowie już od lat 80-tych ubiegłego wieku. -Spektakularne zainteresowanie klientów naszymi usługami dało się zauważyć po drugiej turze wyborów prezydenckich i żeby nie te obostrzenia sanitarne, to myślę, że można by powiedzieć, że w Augustowie jest bardzo dobrze. Tak do końca nie jest. Augustowska branża restauracyjna oprócz nałożonych restrykcji boryka się z brakiem wykwalifikowanej kadry do pracy. To wszystko może sprawić, że będziemy musieli podwyższyć ceny, może nie na takie, jak nad polskim morzem, ale jednak. Patrząc na sytuację epidemiologiczną w takich krajach turystycznych jak Hiszpania należy się spodziewać, że sierpień będzie bardzo intensywny i bogaty w gości jeszcze bardziej niż lipiec. Myślę, że turystów może być znacznie więcej niż w poprzednich latach. Jednak ograniczenie liczby osób w lokach gastronomicznych może sprawić, że nie będziemy mogli wykorzystać w 100 procentach swoich mocy przerobowych i by utrzymać płynność finansową i zatrudnienie pracowników będziemy zmuszeni podwyższyć ceny.
W hotelach na razie też nie ma pewności, czy ten sezon będzie udany. Jak na razie, mimo optymizmu, obawiają się, iż zarobione latem pieniądze nie starczą na pozostały rok funkcjonowania.
-W hotelach jest słabsze zainteresowanie turystów niż w poprzednich latach. Weekendy mamy pełne, ale tak było zawsze. W tej chwili nie przekroczymy 80 procent zapełnienia naszych miejsc noclegowych. W zeszłym roku mieliśmy prawie 90 procent. Nie wiemy, jaki będzie sierpień, bo wiadomo, że to zależy od pogody. Prognozy meteorologiczne są dobre i spływają do nas cały czas rezerwacje, ale na razie mamy 50 procent rezerwacji miejsc -wyjaśnia Andrzej Burkiewicz, właściciel augustowskiego Hotelu Warszawa i prezes zarządu Izby Gospodarczej Hotelarstwa w województwie podlaskim. -Obłożenie może rzeczywiście będzie wyższe, ale niestety koszty jakie musimy ponieść w związku z obostrzeniami sanitarnymi, są ogromne. Zakupiliśmy ozonatory, maseczki, rękawiczki jednorazowe, płyny do dezynfekcji i nasz hotel jest w pełni zabezpieczony zgodnie z wytycznymi ministerstwa zdrowia. Jednak to nie jedyne koszty spowodowane pandemią, które musieliśmy ponieść. Byliśmy zmuszeniu zatrudnić dodatkowych kelnerów i kucharzy, bo wszystkie posiłki muszą byś serwowane. Mamy wprawdzie bufety, ale nie możemy ich używać.
Andrzej Burkiewicz dodaje, że lipiec i sierpień się obroni, natomiast gorzej będzie później. Dodaje, że ludzie wybierają w obecnej sytuacji epidemiologicznej bardziej kwatery prywatne, agroturystykę czy pobyt w domkach letniskowych.
-Wróżymy jako branża hotelarska, że jesień, zima i wiosna może być dla nas bardzo tragiczna. Jest to spowodowane tym, że nie ma kompletnie zainteresowania organizowaniem konferencji, kongresów czy firmowych spotkań integracyjnych. Jeśli chodzi o konferencje, to firmy w związku z epidemią zaczęły je przeprowadzać on-line, co jest dla nich o wiele tańsze. Obawiamy się, że tak pozostanie na stałe. Mamy jednak nadzieję, że to się jednak zmieni i wrócimy do normalności, bo tak naprawdę hotel żyje dzięki tego typu spotkaniom -podkreśla właściciel Hotelu Warszawa. -Nasz obiekt był zawsze rentowny około 6-7 miesięcy w roku, a teraz może tak nie być. W trakcie sezonu nie zarobimy tyle, by utrzymać się przez cały rok. Oczywiście ratujemy się inną pomocą, korzystamy z tarczy antykryzysowej, pomocy ZUS czy urzędu skarbowego i mamy płynność finansową spółki. Boimy się jednak tego, co będzie jeśli we wrześniu przestaniemy zarabiać pieniądze. Jesteśmy czynni cały rok, mamy zatrudnionych 45 stałych pracowników, których trzeba opłacać. Przyszłość jest niepewna. Hotelarze w Polsce twierdzą, że branża hotelarska z tego kryzysu będzie wychodzić cały przyszły rok i to pod warunkiem, że epidemia zostanie całkowicie opanowana.
Trudno więc przewidzieć przyszłość całej branży turystycznej. Paradoksalnie zwiększona liczba turystów może nie przynieść oczekiwanego dla niej efektu. Wszystko pokaże czas.
Napisz komentarz
Komentarze