O znęcaniu się nad psem policję poinformowała Marta Haraburda, która z racji swojej pracy zawodowej wielokrotnie odwiedzała gospodarstwo w Bargłówce. Pani Marta opowiada, że tego psa zauważyła już wcześniej. Tłumaczyła właścicielom, że nie można tak traktować zwierzęcia i w końcu sama postanowiła go dokarmiać.
-Jeździłam tam, co tydzień. Nie podchodziłam zbyt blisko do tego psa, bo nie wiedziałam jak będzie reagował. Podsuwałam mu miskę z jedzeniem. Ten pies jadł i wymiotował. Myślałam, że po prostu długo nie jadł i jest chory. Za każdym razem mówiłam jego właścicielom, żeby zaczęli dbać o to zwierzę, ale jak grochem o ścianę. Pojechałam tam w sobotę wraz koleżanką i jak zwykle miałam zamiar nakarmić tego psa – mówi Marta Haraburda. -Znajoma jak zobaczyła psiaka, to zamarła i poprosiła, by odpiąć czworonoga z obroży. Okazało się to niemożliwe, bo pies nie miał obroży, a wrośnięty w sierść i skórę łańcuch. Nie wytrzymałam tego i zadzwoniłam po policję.
Pani Marta podkreśla, że wcześniej pies trzymany był na polu, bez budy. Po pożarze domu właściciele przenieśli się w inne miejsce i czworonoga zabrali ze sobą. Augustowscy policjanci przyjechali na interwencję i o całej sytuacji powiadomili społeczników ze Stowarzyszenia „Kudłacz”.
-To, co zastałam po przyjeździe na miejsce zmroziło mi aż krew w żyłach –mówi Barbara Korzeniewska, inspektor ochrony zwierząt Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami „Kudłacz” w Augustowie, która została wezwana na interwencję w miejscowości Bargłówka. –Pies był trzymany przy jednym z budynków, ale jak wynika z informacji od sąsiadów, przez lata przebywał w szczerym polu. Był palikowany jak krowa, na szyi miał łańcuch przytwierdzony hakami wrośniętymi w skórę. Ten łańcuch rósł razem z nim. Na szczęście zwierzę nie było agresywne i udało się spokojnie je przetransportować do weterynarza.
Pies trafił na stół operacyjny, gdzie przy znieczuleniu haki z łańcuchem zostały wyciągnięte. Ma się teraz całkiem dobrze, ale trudno jest ocenić jego stan, gdyż prawdopodobnie wielokrotnie głodował.
Augustowscy policjanci przyjęli od obecnej na interwencji przedstawicielki „Kudłacza” zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zresztą jak informuje komisarz Paweł Jakubiak, oficer prasowy augustowskiej komendy policji, potwierdzili, że pies miał wrośnięty w szyję łańcuch.
-Trwa teraz policyjne dochodzenie w kierunku złamania ustawy o ochronie zwierząt –mówi Paweł Jakubiak. –Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara grzywny, ograniczenie wolności albo pozbawienie wolności do lat 2.
O postępach w tej sprawie będziemy na bieżąco informować.
Urszula Jurgiel, wolontariuszka Augustowskiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami „Kudłacz”
-„Kudłacz” powstał w 2014 roku. Na co dzień zajmuje się opieką nad zwierzętami. Pomagamy też rodzinom w opiece nad zwierzętami i zajmujemy się adopcją psów i kotów. Działamy na rzecz zapobiegania bezdomności zwierząt i zapobiegania przyrostowi populacji. Współpracujemy z samorządem, policją oraz wszystkimi szkołami w Augustowie. Utrzymujemy się z darowizn, zbiórek publicznych i dotacji. W stowarzyszeniu działa 20 wolontariuszy w różnym wieku. Nasze działania wspiera Ochotnicza Straż Pożarna Augustów-Lipowiec. Mamy prośbę do mieszkańców Augustowszczyzny. Potrzebujemy bud dla psów. Osoby, które mają na podwórku nieużywane i w dobrym stanie budy, prosimy o kontakt.
Kontakt do stowarzyszenia pod numerem tel. 604 574 482
Napisz komentarz
Komentarze