Jerzyk zwyczajny, łacińska nazwa Apus apus, jest od lat ptakiem ściśle chronionym. Całe życie spędza w locie, zatrzymując się bardzo rzadko, aby wysiedzieć jaja lub w wyjątkowych warunkach pogodowych, by np. przeczekać nawałnice. Młody jerzyk opuszcza gniazdo już po 42-45 dniach od urodzenia i staje się wtedy całkowicie samodzielny. Najbliższe 2 lata spędza w nieprzerwanym locie, śpiąc w powietrzu i pokonując dziennie ponad 1000 km. Podczas migracji międzykontynentalnej udaje się na południe Afryki, gdzie zimuje. Łatwo podpatrzeć go podczas widowiskowych akrobacji pomiędzy siedliskami gatunku Homo sapiens, obok którego zazwyczaj występuje. Ewolucja uczyniła jerzyki wspaniałymi lotnikami, potrafiącymi osiągać prędkość ponad 200 km/h, ale jednocześnie niezdolnymi do poruszania się po ziemi. W razie kolizji i wylądowaniu na ziemi, nie są w stanie samodzielnie poderwać się do lotu. Pomóc im można poprzez pozostawienie takiego ptaka na krawędzi balkonu czy na skraju okna, aby po dojściu do siebie, mógł ruszyć z powrotem w przestworza, startując – jak to robi z gniazda – z lotu nurkującego w dół. Gniazda jerzyk zakłada w załamaniach murów, w szczelinach między żelbetowymi płytami siedzib ludzkich, pod okapnikami i stropodachami bloków wielorodzinnych. Miejsca lęgowe jego są czyste, nie zabrudzone odchodami, ciężko je dostrzec poza okresem lęgu, kiedy można obserwować podlatujące do nich rodziców dostarczających pożywienie swoim dzieciom. Co roku pary wracają na te same siedliska, więc tak ważne jest, aby zastały po powrocie swoje domy lub miejsca w pobliżu, w których mogłyby złożyć jaja i wychować potomstwo. Wracać w to samo miejsce potrafią nawet przez 15 lat, bo ptaki te są jak na swój rozmiar bardzo żywotne. Człowiek z symbiozy z jerzykiem ma wymierną korzyść: ptaki te ograniczają w sposób znaczący występowanie owadów błonkoskrzydłych, w tym tak uciążliwych dla nas komarów. Jeden ptak tego gatunku jest w stanie dziennie zjeść ponad 10.000 komarów! A wiadomo, że wraz z coraz cieplejszymi zimami, komarów u nas będzie więcej. Zamiast sięgać po drogie i szkodliwe opryski przeciw tym insektom, możemy zadbać o dobrostan naszych sprzymierzeńców, tylko jak?
Upodobanie jerzyków do gniazdowania w otworach budynków siedzib ludzkich przyczyniło się do drastycznego spadku liczebności tych ptaków w ostatnich latach. Tak to niestety już jest, że nie oglądamy się na straty środowiskowe, do jakich się przyczyniamy. Ponieważ wraz z „postępem”, czyli termomodernizacją budynków wykonywaną wszak z myślą o ochronie środowiska i zmniejszeniu emisji CO2, niszczymy nieodwracalnie siedziby jerzyków, nie dając im możliwości znalezienia miejsc pod nowe gniazda, ale także powrotu do dotychczasowych. Jak możemy to zmienić?
Prowadząc pracę termomodernizacyjne wystarczy pomyśleć o wszystkich lokatorach budynków wielorodzinnych. I w trakcie prowadzenia prac zamontować kilka sztuk skrzynek lęgowych wtopionych w elewację remontowanego budynku. Za to odpowiadać powinien zarządca, czyli Spółdzielnia, Wspólnota Mieszkaniowa lub Miasto, ale to my, mieszkańcy musimy uświadamiać naszych włodarzy i zarządców naszych nieruchomości, aby zwrócili na to uwagę! W przeciwnym razie dla niewielkich oszczędności, rzędu 500-600 pln (koszt zakupu jednej budki to około 40-60 pln), podczas remontu jednego budynku gotowi są nieodwracalnie zniszczyć siedliska naszych pożytecznych sąsiadów.
Jest w tym wszystkim jednak nadzieja na zmiany. Burmistrz Augustowa już rozpoczął montowanie skrzynek lęgowych dla jerzyków we wszystkich termomodernizowaniach budynkach miejskich. Mam nadzieję, że za tym przykładem pójdą kolejni zarządcy nieruchomości w naszym mieście. Najbardziej liczę tu na władze Spółdzielni Mieszkaniowej w Augustowie, bo to ona dysponuje największym zasobem bloków wielorodzinnych, które od lat były ostoją dla jerzyków. Może też Augustowscy deweloperzy wezmą pod uwagę rozwiązania ułatwiające przetrwanie tego gatunku? A jak zabraknie jerzyków, to do walki z komarami zostaną nam już tylko szkodliwe środki biobójcze. Czy tego chcemy?
Piotr Piłasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze