Bartosz Lipiński
Od kilku tygodni w Polsce trwają gorące debaty nad tym, czy wybory prezydenckie powinny odbyć się w zaplanowanym terminie 10 maja. Argumentów za i przeciw jest niemal dokładnie tyle samo. Głównym pytaniem nurtującym Polaków jest to, czy do dnia głosowania sytuacja związana z epidemią koronawirusa się ustabilizuje, a tego nikt nie może zagwarantować. W związku z tymi obawami partia rządząca proponuje, aby lokale wyborcze były zamknięte, a cała procedura głosowania odbywała się wyłącznie korespondencyjnie. Dlaczego mimo tego, że wielu naszych rodaków chce zmiany terminu elekcji, rządzący nie widzą do tego podstaw?
Wydaje się, że oprócz czysto formalnych powodów, związanych z tym, że termin wynika z zapisów konstytucji, może chodzić o coś więcej. Dziś sondaże wskazują na to, że prezydent Andrzej Duda może w maju uzyskać reelekcję, z kolei słupki notowań kandydatów opozycji nie są optymistyczne. Czymś normalnym jest, że w sytuacjach zagrożenia obywatele skupiają się wokół władzy i to zjawisko występuje teraz u nas. Zupełnie inaczej mogłaby wyglądać ta sytuacja, gdyby wybory odbyły się jesienią. Wtedy ludzie będą już odczuwać ciężkie skutki finansowe i gospodarcze wirusa. Uderzenie w portfele Polaków może wzbudzić u nich duże niezadowolenie, a potencjalna recesja mocno osłabia poparcie rządzących. Wówczas szanse kandydatów opozycyjnych diametralnie wzrosną. To na razie spekulacje, ale powielane przez coraz większą grupę socjologów. O opinię nt. terminu wyborów prezydenckich zapytaliśmy przewodniczących struktur powiatowych największych ugrupowań polskiej sceny politycznej.
Przesunąć datę wyborów
Przewodniczący powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej Leszek Cieślik uważa, że w dzisiejszej rzeczywistości większość ludzi nie interesuje się wyborami. Mówi też, że aktualnie społeczeństwo skupione jest przede wszystkim na aspektach zdrowotnych i gospodarczych, a nie na bieżącej polityce. L. Cieślik przekonuje, że Polacy myślą o tym, żeby nie zachorować i zachować źródło swoich dochodów, a kampania wyborcza jest obecnie kwestią trzeciorzędną.
-Z tych powodów wybory powinny zostać przełożone. Powinno się je przeprowadzić wtedy, kiedy sytuacja związana z epidemią koronawirusa się ustabilizuje. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, bo do takiej bezspornie doszło. Gdyby jednak nie było nawrotu epidemii, to wybory mogłyby się odbyć np. we wrześniu lub październiku. Myślę, że rządzący zdają sobie sprawę z konsekwencji gospodarczych i społecznych, dlatego tak bardzo dążą do wyborów w maju. Jeżeli głosowanie odbywałoby się jesienią, wówczas już zwykli Polacy odczują duże negatywne skutki związane z utratą finansów czy stabilności dotychczasowego życia. Uchwalona tarcza antykryzysowa przygotowana przez rząd wymaga głębokich zmian, bo jest tylko kroplą w morzu potrzeb. Bez tego niektórym zakładom trudno będzie utrzymać się na rynku i zachować płynność produkcji. Oczywiście budżet państwa jest zasilany przede wszystkim przez duże firmy, ale małe i średnie również są ważne ze względu na łańcuch powiązań. Jeśli duże przedsiębiorstwo produkujące samochody nie będzie mogło zachować płynności, to nie tylko nie zapłaci pracownikom lub ich zwolni, ale nie zapłaci też podwykonawcom z mniejszych firm. Później bezrobotnym trzeba będzie wypłacić pieniądze z funduszy państwowych. Wybory w późniejszym terminie mogą pogrążyć dzisiaj rządzących. Stąd jest taka presja, aby wykorzystać sytuację i strach ludzi, co jest niedemokratyczne. Także wygrana w takich wyborach, może być w przyszłości kwestionowana –ocenia Leszek Cieślik.
Wybory muszą się odbyć
Lider augustowskiego PiS Marcin Kleczkowski przekonuje, że wybory powinny odbyć się w zaplanowanym terminie. Jego zdaniem jest to kwestia oczywista i elementarna. Przypomina, że trudno jest teraz wskazać jak długo jeszcze mogą trwać restrykcyjne obostrzenia związane z obecną pandemią, ale nie można zawieszać działań państwa czy procedur demokratycznych.
-Zaproponowana forma korespondencyjnych wyborów jest rozwiązaniem dobrym, które także sprawdziło się w wielu miejscach na świecie. Ten pomysł nie jest nowy, bo o jego wdrożenie zabiegali w ostatnich latach również politycy z partii opozycyjnych. Ta forma głosowania jest bezpieczna. Istnieją nawet możliwości techniczne dezynfekcji kopert oraz kart do głosowania. Spodziewam się, że może mieć to też przełożenie na zwiększenie frekwencji wyborczej. Nie można odkładać wyborów. Procedury wyborcze już trwają. Wystarczy zajrzeć teraz na stronę internetową Państwowej Komisji Wyborczej, gdzie zobaczymy np. licznik dni i godzin, które dzielą nas od elekcji. Ponadto jest tam zamieszczony kalendarz z harmonogramem, m.in. datą zgłaszania osób do komisji obwodowych. Innym argumentem przeciwko odłożeniu wyborów jest to, że tak naprawdę nie wiemy na jak długo trzeba byłoby to zrobić. Dziś mówi się o tym, że musimy zacząć uczyć się funkcjonowania w tak trudnych warunkach, wypełniania swych obowiązków rodzinnych, zawodowych, ale i społecznych. Żeby funkcjonowanie narodu w sferze społecznej było możliwe, te wybory muszą się odbyć –komentuje Marcin Kleczkowski.
Napisz komentarz
Komentarze