Jolanta Wojczulis
Konradzie na wstępie przypomnijmy, że jesteś nie tylko strongmanem, ale też uprawiasz futbol amerykański.
-Tak, jestem zawodnikiem pierwszoligowej drużyny Lowlanders Białystok. W tamtym roku udało nam się zdobyć vice-mistrzostwo najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce (LFA1), a także zostaliśmy sklasyfikowani na 20 miejscu w Europie (według rankingu the Podyum). W finale ulegliśmy drużynie Panthers Wrocław 28-14. Nasza drużyna jest bardzo szybko rozwijającym się programem, do 2017 roku był problem z wygraniem fazy play-off (półfinałów), a w 2018 udało się zdobyć mistrzostwo Polski. Warto zauważyć, że nie jestem jedynym augustowianinem w drużynie – razem ze mną gra tam Michał Śpiczko. Dlatego bardzo zachęcam wszystkich młodych chłopaków z naszego miasta, którzy nie mogą odnaleźć się w innych sportach, a wybierają się na studia do Białegostoku, do sprawdzenia się w szeregach Lowlanders!
Jesteś bardzo pracowity, bo jak widać trenując futbol amerykański znajdujesz czas na drugą swoją sportową pasję, jaką są sporty siłowe.
-Sporty siłowe od zawsze były moją pasją, a to za sprawą Mariusza Pudzianowskiego i siłaczy TVN. Nie zapomnę, jak co weekend siadaliśmy całą rodziną i oglądaliśmy zmagania najsilniejszych ludzi w Polsce. Wzbudzało w nas to większe emocje niż mecze reprezentacji w piłce nożnej. Mimo mojego uwielbienia dla strongman, to jednak futbol był moją pierwszą sportową miłością i zawsze śmieje się, że to go mam we krwi ze względu na moje podwójne obywatelstwo.
Ostatnio z powodzeniem wziąłeś udział w Arnold Sports Festival, organizowanym przez Arnolda Schwarzeneggera.Nie był to twój pierwszy start w tych prestiżowych zawodach.
-W 2019 roku miałem możliwość po raz pierwszy wystartować w tych zawodach i była to dla mnie niesamowita przygoda. Stres był jeszcze większy, ponieważ zacząłem trenować strongman w czerwcu 2018 roku, a już w lutym 2019 byłem na tak prestiżowych mistrzostwach. Całe szczęście miałem przy sobie wielu dobrych ludzi, m.in: Grzegorza Łaniewskiego, który ułożył mi plan przygotowań, Pawła Burakiewicza, który zajął się moją dietą i odpowiednim przygotowaniem do robienia wagi, moją dziewczynę i rodzinę, która wspierała mnie jak tylko mogła, a także wielu sponsorów i znajomych, którzy wspomogli mnie przy wyjeździe. Wiedziałem, że nie mogłem zawieść tych ludzi, którzy tak we mnie wierzyli. Udało mi się w tamtym roku zdobyć tytuł vice-Mistrza świata.
Gratuluję, rok temu stanąłeś na drugim stopniu podium w tym festiwalu, a w tym roku na trzecim, to wielki sukces, tym bardziej, że w ten sposób promujesz nasze miasto.
-Jestem bardzo dumny z reprezentowania naszego pięknego Augustowa, wiele to dla mnie znaczy.Tym bardziej na takich zawodach. Mam nadzieję jeszcze nie raz reprezentować nasze miasto i na co raz lepszą współpracę z władzami, być może kiedyś uda nam się nawet wspólnie zorganizować jakieś zawody
Powiedz proszę, jak wyglądały twoje przygotowania do tegorocznych zawodów?
-W tym roku podszedłem do tego zupełnie inaczej niż rok temu. Po konsultacji z Grzegorzem Łaniewskim stwierdziliśmy, że nie będziemy wchodzić na ciężary docelowe (te co mają być na zawodach), tylko skończymy na odrobinę mniejszych. Zaczynałem od małych ciężarów i z tygodnia na tydzień się rozkręcałem. Ograniczyliśmy też treningi w zimnie. Okazałosię, że to dla mnie dużo lepszy system. Rok temu w końcówce przygotowań byłem już bardzo zmęczony. Przez osłabienie organizmu zachorowałem i borykałem się z chorobą do zawodów. Z tego zmęczenia ciężko mi było zrobić wagę i musiałem się trochę przygłodzić. W tym roku Paweł Burakiewicz zmienił trochę system diety, a moja dziewczyna mi gotowała. W rezultacie nie musiałem się głodzić i odwadniać, a mimo to na wagę wniosłem 104kg (1kg poniżej limitu).
Jak bardzo te zawody różniły się od poprzednich i jakie konkurencje były dla ciebie najtrudniejsze, a z jakimi poradziłeś sobie bez problemu?
-Tak jak wspomniałem wcześniej, w zeszłym roku wszedłem zbyt szybko na ciężary docelowe i niestety przemęczyłem organizm. Tegoroczna edycja zawodów znacznie różniła się od poprzedniej.Zacznijmy od tego, że do końca czekaliśmy na informację, czy w ogóle się odbędą, ze względu na szalejący wirus. Wylądowaliśmy w Chicago 03 marca i pierwszą informacją jaką usłyszeliśmy było to, że Arnold jest odwołany. Na szczęście odbył się, ale bez udziału fanów. Z konkurencji, których byłem pewny to belka (w której zająłem 1 miejsce), walizki (2 miejsce) i yok (3 miejsce). Natomiast najbardziej obawiałem się martwego ciągu i on napsuł mi krwi, w tej konkurencji byłem szesnasty. Do finału wyszedłem z czwartego miejsca, a w obu konkurencjach finałowych (hantel i przyciąganie sań) byłem drugi i finalnie skończyłem na trzecim miejscu.
Napisz komentarz
Komentarze