Najnowsze dzieło jednego z najwybitniejszych reżyserów kina gangsterskiego na świecie w czwartek, 28 listopada pokazał widzom augustowski klub filmowy. Przed pokazem „Irlandczyka” Martina Scorsese nietypową prelekcję za pomocą zdobyczy techniki wygłosił krytyk filmowy Michał Oleszczyk.
„Irlandczyk” to jeden z najbardziej oczekiwanych filmowych premier tego roku. Na nowy film Martina Scorsese fani musieli czekać kilka lat.Jest pierwszym filmem fabularnych, którego premiera odbyła się na platformie Netflix i w wybranych kinach. W Polsce ten film zagra jedynie 27 kin. Tym bardziej więc cieszyła możliwość obejrzenia „Irlandczyka” na dużym ekranie, którą umożliwił widzom Dyskusyjny Klub Filmowy „Kinochłon”. Jak na klub filmowy przystało pokaz opatrzony był prelekcją. Michał Oleszczyk prowadzi od jakiegoś czasu podcast, czyli formę internetowej publikacji w odcinkach pod nazwą „SpoilerMaster -podcast do słuchania po seansie”, w którym zamieszcza swoje opinie o danym filmie jedynie w dźwięku. I taki też odcinek nagrał specjalnie na potrzeby pokazu DKF „Kinochłon”.
-Scorsese wraca do tematyki dzięki której został przed laty zauważony przez krytyków, czyli do zgłębiania tajników włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych. Wzorcem jego nowego filmu może być film Sergio Leone „Dawno temu w Ameryce” mówił Michał Oleszczyk.--„Irlandczyk” to opowieść starego człowieka, w którym widać wiele refleksji nad mijającym życiem i zbliżającej się śmierci. Warto też dodać, że ważną postacią tego filmu jest Jimmy Hoffa. Zresztą jest to postać prawdziwa. Hoffa był legendarnym przywódcą związków zawodowych kierowców w Ameryce, który nie wahał się wchodzić w kontakty z mafią. Należy dodać, że ten związek miał ogromną siłę polityczną. „Irlandczyk” jest oparty na wspomnieniach Franka Sheerana, który twierdził w książce „Słyszałem, że malujesz domy”, że jest odpowiedzialny za śmierć Hoffy.
Zdania krytyków filmowych na temat „Irlandczyka” są podzielone. Jedni uważają ten film za zbyt długi i zbyt nudny. Jednak warto poświęcić 3,5 godziny i go obejrzeć. „Irlanczyk” to bardzo dobry film ze wspaniałymi rolami takich tuzów jak Robert De Niro, Joe Pesci czy Al Pacino. Ich kreacje są naprawdę brawurowe i mimo już dosyć sędziwego wieku udowadniają, że są we wspaniałej aktorskiej formie. Należy też zwrócić uwagę na to, że fabuła filmu toczy się przez wiele lat. Bohaterów filmu poznajemy w wieku 40 czy 50 lat i jesteśmy z nimi niemal aż do ich śmierci. Na pewno ten film jest trochę inny od wcześniejszych gangsterskich dzieł Martina Scorsese, ale pełny dobrego, czarnego humoru, długich, powolnych ujęć kamery do których uzupełnieniem jest dobra muzyka.
Napisz komentarz
Komentarze