Już wkrótce na „kinochłonową” widownię czeka kolejna edycja Kinogrania, czyli przeglądu o tematyce muzycznej. Jednak zanim to nastąpi DKF Kinochłon zaprasza na kolejne spotkanie z nietuzinkowym kinem. Tym razem będzie można obejrzeć „Słodki koniec lata”, najnowszy film Jacka Borcucha, reżysera miedzy innymi takich filmów jak: „Wszystko co kocham” czy „Nieulotne”.
Główną rolę w tym obrazie zagrała Krystyna Janda (nagrodzona za tę rolę na Festiwalu Sundance Krystyna Janda), którą ostatni raz na wielkim ekranie widzieliśmy w 2009 roku w filmie „Tatarak” Andrzeja Wajdy.
Za sprawą najnowszego filmu Jacka Borcucha poznamy Marię Linde (Krystyna Janda), polską poetkę i noblistkę, która swoje miejsce na ziemi znalazła w małym włoskim miasteczku. Żyje tu z mężem córką (Kasia Smutniak) i wnukami. Tu każdy się zna, czas płynie wolno, a romansowanie z młodszym przystojniakiem to wyraz olbrzymiego apetytu na życie głównej bohaterki. W końcu – jeśli sielanka to tylko w Toskanii! Spokój burzy jedno, tragiczne wydarzenie, nad którym Maria nie może przejść do porządku dziennego. Dlatego też, pod wpływem emocji, podczas uroczystości nadania jej tytułu honorowego obywatela miasta, zamiast kurtuazyjnych podziękowań poetka wygłasza szokująco niepoprawną politycznie mowę. A słowa mają moc… jaką cenę będzie musiała zapłacić za swoje wystąpienie? Dotkliwą – tyle zdradzimy – a po resztę zapraszamy do kina.Gościem tego pokazu będzieTomasz Adamski, filmoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku na wydziale Pedagogiki i Psychologii w Zakładzie Kulturoznawstwa. Autor licznych referatów i prelekcji na temat filmu nie tylko na Podlasiu i w Polsce, ale także w Niemczech, Czechach, Gruzji czy na Łotwie.
Zapraszamy wszystkich na poniedziałkowy seans, godzina 18.30, kino Iskra.
Oto kilka recenzji filmu „Słodki koniec dnia”
Łukasz Maciejewski,polski dziennikarz, krytyk filmowy, krytyk teatralny
„Zmysłowość i witalizm są u niej podszyte grozą” - to dosyć nieoczekiwane słowa profesor Marii Janion na temat Agnieszki Osieckiej. Tak widziała Osiecką, tak ją czuła. I te słowa pasują jak ulał do Marii Linde ze "Słodkiego końca dnia". Na przecięciu smakowania życia, apetytu na życie, mieści się bezradność i strach małej dziewczynki, ale strach przykryty makijażem, fotogeniczną grzywką, poczuciem własnej wartości. Mała dziewczynka w mocarnej kobiecie nie zgadza się z układem świata, do którego należymy. Mała Janda w wielkiej Jandzie – jak niegdyś SándorMárai – przestrzega, że są reguły, których nie wolno zapominać.
Krzysztof Połaski, krytyk filmowy
(…) „Słodki koniec dnia” to szalenie uwodzicielskie kino. Cichy, skromny, poniekąd kameralny film w pewnym momencie eksploduje, zamieniając się w trafną analizę współczesności, elit oraz wyliniałych autorytetów. To niemalże relacja na żywo z domu, który płonie, gdzie jednak wszyscy domownicy starają się wmawiać sobie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i jedynie ktoś lekko podkręcił ogrzewanie.
Napisz komentarz
Komentarze