Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty powstał w 2001 roku jako miejsce służące prezentacji, mało obecnego wówczas w Polsce, odważnego kina artystycznego. Co roku festiwal zdobywa rzesze fanów. Nasz augustowski DKF Kinochłon zapragnął stworzyć replikę tego festiwalu. Długo trzeba było was przekonywać?
-Absolutnie nie, od razu z dyrektorem festiwalu Romanem Gutkiem się zgodziliśmy. Bo naszą misją jest, żeby docierać w miejsca, gdzie kino artystyczne jest mniej znane. Oczywiście wiem, że w Augustowie dzięki DKF Kinochłon, takie kino nie jest wam obce, niemniej jednak chcemy otwierać ludziom oczy, pokazywać właśnie nowe horyzonty nie tylko w kinie, ale też nowe horyzonty świata. To jest fenomenalne doświadczenie społeczne, które tak naprawdę kształtuje ludzi. Gdy Bartek Świerkowski do nas zadzwonił nie mieliśmy więc nad czym się zastanawiać, wystarczyło tylko dograć terminy i wybrać repertuar z filmów pokazywanych na ubiegłorocznym festiwalu. W tej kwestii daliśmy radzie programowej wolną rękę.
Dobrze wykonała zadanie?
-Jak najbardziej, wybraliście świetne filmy. „Złodziejaszki” i „Szczęśliwy Lazzaro”, to moim zdaniem jedne z lepszych filmów, które widziałem w ostatnim czasie. Rewelacyjny Bergman, klasyka zawsze się obroni, szczególnie odrestaurowana. Wybór filmów był naprawdę bardzo trafny, oddający ideę nowych horyzontów.
Z relacji naszych widzów też wynika, że filmy były dobre.
-Jeżeli chodzi o waszą publiczność, to jestem bardzo mile zaskoczony, bo i frekwencja była przyzwoita, ale też widzowie chcieli rozmawiać, jak choćby po filmie „Szczęśliwy Lazzaro”. Bardzo mi się ta rozmowa podobała, widać, że macie dojrzałą publiczność. Często uczestniczę w takich spotkaniach z publicznością i naprawdę czasami trudno jest zmotywować widzów do rozmów.U was nie było z tym problemu, macie fantastyczną widownię, to wielki skarb.
Napisz komentarz
Komentarze