Z perspektywy czasu najlepiej wspominam nauczycieli, do których czułam ogromny respekt, ale też bardzo ich lubiłam. Lekcje z nimi były przyjemnością, dużo z nich wynosiłam. Taki nauczyciel to skarb i z tego, co mi udało się o pani dowiedzieć, pani właśnie taka jest…
-Mam nadzieję, że tak jest, bo uczniowie często dają mi do zrumienia, że choć jestem bardzo wymagająca, to jestem w porządku. Myślę, że to wynika z tego, że od początku ustalam jasne zasady, które będą obowiązywać na moich lekcjach i konsekwentnie ich się trzymam. Przez to uczniowie mają jasność i wiedzą, czego mogą się spodziewać i to daje im duży komfort. Przede wszystkim też nie staram się być mądrzejsza od uczniów, tylko robię wszystko, żeby moi wychowankowie czuli się na moich lekcjach bezpiecznie, żeby mi ufali. Ponadto zawsze na początku wymagam od siebie potem od moich uczniów. Żeby tak jednak było, musiałam na to długo pracować, wymagało to ode mnie dużo refleksyjności i udowodnienia uczniom, że jestem wiarygodna i uczciwa wobec nich. Nie ukrywam, że na początku mojej drogi zawodowej byłam nafaszerowana jedynie wiedzą teoretyczną. Zderzenie z praktyką okazało się dość brutalne, potrzebowałam więc kilku lat pracy, żeby nabyć doświadczenia i stać się dobrym pedagogiem. Nieustanie staram się rozwijać i dużo czytać, żeby po prostu być odpowiedzialnym i kompetentnym nauczycielem. Oprócz tego, że jestem nauczycielem, skończyłam też coaching, wyniesione umiejętności wdrażam do swojej pracy i myślę, że przynosi to efekt.
Faktycznie często teoria, której uczymy się na studiach, w zderzeniu z rzeczywistością nie przekłada się na to, co spotykamy w miejscu pracy. Także rozumiem, że kiedy zaczynała pani pracę, łatwo nie było. Proszę w takim radzie powiedzieć, jak wyglądały pani początki w szkolnictwie.
-Pierwsze swoje kroki zawodowe stawiałam w niewielkiej szkole w Jastrzębnej II. Praca tam była nietypowa dlatego, że ze względu na niewielką liczbę uczniów klasy były łączone. Musiałam więc jednocześnie prowadzić lekcję z czwartoklasistami i piątoklasistami. Nie było to łatwe, ale w miarę upływu czasu radziłam sobie coraz lepiej. Mała liczebność klas miała też swoją dobrą stronę, dzięki temu mogłam indywidualnie podejść do uczniów. Muszę przyznać, że był to wspaniały czas, ponieważ dzieci z małych środowisk są bardziej ułożone i mają dużo szacunku do nauczycieli. Praca z tymi uczniami była więc ogromną przyjemnością. Gdy zaczęto mówić o zamknięciu tej placówki ze względu na zmniejszającą się liczbę uczniów, zaczęłam rozglądać się za inną szkołą. Miałam szczęście, bo bardzo szybko trafiłam do szkoły podstawowej w Lipsku, w której zresztą się uczyłam. Tę pracę również wspominam bardzo dobrze, choć początki nie były łatwe choćby dlatego, że pracowałam z nauczycielami, którzy kiedyś mnie uczyli. Na początku miałam więc do nich pewien dystans, trudno mi było się przełamać. Jednak całe grono pedagogiczne podeszło do mnie z ogromnym zrozumieniem i dużym ciepłem, szybko więc się tam zaklimatyzowałam. Niedługo potem poznałam mojego męża, augustowianina i przeniosłam się do Augustowa. Zaczęłam więc myśleć o pracy w Augustowie, bo wiadomo, że dojazdy do Lipska były dość uciążliwe. Postanowiłam poszukać więc pracy w Augustowie, chociaż ta decyzja nie była łatwa.
Napisz komentarz
Komentarze