-Nic nam nie wolno zdradzać. Mamy to zapisane w kontrakcie. Myślę, że będą duże zmiany, bo parę osób odeszło z serialu. Odszedł Marek Mostowiak, zmarł Lucjan, nie ma już też Andrzeja Młynarczyka, więc te wątki trzeba pozmieniać. Wiem, że ktoś ma wrócić do serialu. Jeszcze po wakacjach będą emitowane odcinki z Markiem Mostowiakiem. Z serialu mają też odejść dzieci Marka. Ten mój serialowy wnuk Mateuszek zagrał po raz pierwszy jak miał kilka miesięcy, a teraz ma 17 lat, więc bardzo się zżyliśmy. 23 sierpnia serial świętuje 18-lecie wyemitowania pierwszego odcinka tak, więc będzie też jakaś feta z tym związana. Tyle tylko mogę na ten temat powiedzieć.
Co pani jeszcze robi poza serialem?
-Oprócz serialu mam również spotkania poetyckie. Teraz już nie występuję na scenie. Spotkania są też związane z książką. Jeżdżę czasami do czytelni i domów kultury. Kontakt z ludźmi którzy przychodzą na te spotkania, jest dla mnie bardzo cenny i cieszę się, że oni chcą się ze mną spotkać. Jeżdżę też czasami do uniwersytetów trzeciego wieku, bo oni mnie tak o to proszą. Niekiedy odmawiam, bo nie mam czasu, ale potem przesyłają mi przepięknego anioła. Wiedzą, że je kolekcjonuję i nie mogę już wtedy odmówić. Tych aniołów mam ze 150. Są przeróżne od malutkich po duże. Mam takiego jednego drewnianego anioła, wyrzeźbionego przez rzeźbiarza. Jest takie towarzystwo pomocy szkołom, które wspieram i właśnie od nich go otrzymałam. Takiego samego anioła dostał Krzysztof Zanussi i Wojciech Siemion. Wracając do uniwersytetu trzeciego wieku. Dostałam od emerytów anioła zrobionego na uniwersyteckich warsztatach. Był to anioł sypiący kwiaty przed siebie. Do niego była dołączona karteczka z adnotacją „Pani Tereso przez tego anioła prosimy żeby pani nas odwiedziła”. Nie mogłam więc odmówić i pojechałam, ale opowiem jeszcze inną historię. Jedna szkoła prosiła mnie, żebym do nich przyjechała. Dostałam list i najpierw zadzwoniłam, że nie mogę, ale dyrektorka tej szkoły zaproponowała mi, że samolot po mnie przyślą. Nie było to daleko, jakieś 40 km więc powiedziałam, że skoro samolotem (śmiech) to się zgadzam. Po spotkaniu dostałam pęk kwiatów i anioła zrobionego z lalki Barbie. Ta lalka z tyłu ma taki mechanizm przyczepiony, który porusza skrzydłami. Takie niesamowite, niepowtarzalne prezenty dostaję. Nie mówiąc już o rysunkach, obrazach, obrazkach i licznych podziękowaniach. To są rzeczy, które są dla mnie naprawdę cenne.
Powróćmy może do książki „Nad rodzinnym albumem”.
Napisz komentarz
Komentarze