Nie jest pani sportsmenką i wuefistką, a ma już pani medal.
-Już sama nominacja była dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałam się tego. Całe głosowanie było podzielone na dwa etapy. Pierwszy był powiatowy, a potem wojewódzki. Wygrana powiatowa dała mi możliwość przejścia do drugiego etapu wojewódzkiego i tutaj zaskoczenie było ogromne. Zaczynałam chyba od pozycji siódmej. Myślałam sobie, że fajnie by było znaleźć się chociaż na pozycji medalowej. Już brąz byłby satysfakcjonujący. Przez ostatnie pięć dni głosowania w plebiscycie stopniowo ta odległość do medalu zmniejszała się. W ostatnich trzech dniach prowadziłam już do końca głosowania. Prowadzenia nie oddałam.
To jest naprawdę wyróżnienie zdobyć tytuł Nauczyciela na Medal. Już w samym powiecie augustowskim szkół i nauczycieli jest bardzo dużo, a co mówić w województwie podlaskim.
-Emocje były niesamowite. No i taka satysfakcja, że jest się docenionym przez uczniów, ale też przez rodziców.
Dokładnie, bo ideą tego plebiscytu było zgłoszenie osoby do udziału w tym rankingu. Ktoś jednak zauważył Pani pracę i to, że jest pani nauczycielem na medal.
-Do tej pory nie wiem, kto to zrobił. Nikt do tego kroku się nie przyznał. W sumie nawet nie dopytywałam się zbytnio, może niech to zostanie taką małą tajemnicą.
Fakt samej nominacji był chyba dla Pani bardzo przyjemny. Tym bardziej, że w tych czasach autorytet nauczyciela nie jest już taki jak dawniej. Za moich czasów szkolnych mówiło się pani profesor i tak się myślało. To jest jednak takie docenienie pani pracy jako nauczyciela języka angielskiego.
-Staram się i z pasją uczę języka angielskiego. Uważam, że to jest taki przedmiot, w którym bardzo dobrze można zmotywować uczniów do nauki. Dać im przykłady uczniów, którzy uczyli się tego języka i dzisiaj odnoszą sukcesy. Często właśnie zapraszam tych absolwentów do szkoły i oni opowiadają o swoich sukcesach zawodowych osiągniętych dzięki bardzo dobrej znajomości języka angielskiego. Tłumaczę uczniom, że dzisiaj „Kali jeść, Kali pić” to już za mało, by coś osiągnąć. Po prostu muszą pracować, ale też mają olbrzymie możliwości. Sala, w której uczę jest wyposażona we wszelkie nowinki technologiczne, które pomagają w nauce języka. Zdradzę, że używamy na lekcjach telefonów komórkowych. Byłam na szkoleniu pod hasłem „Komórka na legalu”. W wielu szkołach komórki się nie używa, a u mnie tak, bo uważam, że teraz młodzież nie sięgnie za tomy słowników tylko prędzej i efektywniej będzie się uczyć znajdując słówka, sformułowania czy zasady w internecie za pomocą telefonu komórkowego. Często na lekcjach poruszamy różne tematy, nawet takie globalne i wtedy młodzi ludzie o jakiś istotnych wydarzeniach, czy to historycznych czy społecznych dowiadują się właśnie z tego telefonu komórkowego. Młodzież woli taki sposób, a nie siedzenie w książkach.
Widać, że Pani zaraża swoich uczniów językiem angielskim.
-Uwielbiam ich uczyć. Pytam na przykład, kto w ferie uczył się angielskiego, a oni odpowiadają, że oglądali film w języku angielskim. Mówię im wtedy, że świetnie. Często w pracy domowej zadaję między innymi oglądanie filmów i materiałów językowych związanych z ich zainteresowaniami zamieszczanych na Youtube. Oglądają, a potem dyskutujemy na dany temat w języku angielskim.
Nie stawia więc Pani na tzw. bezmyślne kucie?
-Chyba nie do końca, bo po szkole krążą o mnie legendy, że zadaję 600-800 słówek. Jednak wymagam tego nie bez przyczyny. Komunikacja opiera się właśnie na znajomości słów. Struktury gramatyczne to szkielet i trzeba go ubrać w słówka. Najlepiej jest w sposób naturalny uczyć się języka czyli gdzieś wyjechać, ale w realiach szkolnych niestety często trzeba uczyć się na pamięć.
Wracając do nagrody. Jak społeczność szkolna przyjęła Pani sukces w tym plebiscycie? Myślę, że emocje były zarówno ze strony kolegów nauczycieli, jak i dyrekcji, no i przede wszystkim uczniów.
-Niektórzy stwierdzili, że uczniowie powinni mnie teraz nosić na rękach (śmiech). Parę kolegów nauczycieli rzuciło mi się na szyję, żeby mi pogratulować. Uczniowie gratulowali. Otrzymałam od gimnazjalistów owacje na stojąco, łącznie z zaśpiewaniem Sto lat. Licealiści byli bardziej stonowani w gratulacjach. No i otrzymałam wiele gratulacji od moich absolwentów, co było dla mnie niezwykle miłe. I właśnie od nich usłyszałam to pełne szacunku sformułowanie „pani profesor”. Gratulowali mi też rodzice.
To, że tytuł Nauczyciela na Medal dał Pani mnóstwo radości w to nie wątpię, bo widać jak Pani emocjonalnie o tym mówi. Zapytam więc, co oprócz nobilitacji, satysfakcji, voucheru na studia podyplomowe i weekendu z mężem w urokliwym miejscu dała Pani ta nagroda?
-Dużego kopa do pracy. Nagroda dotknęła mnie tak trochę ambicjonalnie. To znaczy, że muszę jeszcze bardziej starać się i sobie również przykręcić śrubkę. Muszę więc nadal pracować na ten tytuł, bo nie ma, że od tak Nauczyciel na Medal i spoczywam na laurach.
Widać, że naprawdę z pasją uczy Pani młodych ludzi. Czy ma Pani może jakieś jeszcze inne pasje w życiu?
-Uwielbiam podróże. To jest pasja, którą do tej pory w minimalnym stopniu zrealizowałam. Były to takie językowe podróże do Anglii. Mam w domu dwójkę maluszków i podróże musiałam zawiesić na kołku. Też z tego względu, że moje dzieci mają chorobę lokomocyjną i podróżowanie w tej sytuacji jest dosyć trudne. Uwielbiam też czytać książki, szczególnie psychologiczne.
Skąd miłość do języka angielskiego? Miłość bo widać, że nauczanie i posługiwanie się tym językiem wykonuje Pani z ogromnym pietyzmem.
-Od wczesnych lat dzieciństwa często przebywałam w Anglii, bo mam tam rodzinę. Rodzina przyjeżdżała tu i w zasadzie tak naturalnie jakoś zaraziłam się kulturą i językiem angielskim.
Przebywanie w tym kraju i obcowanie z jego kulturą zapewne ułatwia Pani pracę z młodzieżą.
-Tak, zawsze im opowiadam o swoich podróżach. Mówię im, że w słowniku jest tak, ale w rzeczywistości Anglicy mówią zupełnie inaczej. Czuję, że to co ja im przekazuje jest autentyczne, bo ja obcuję żywym językiem. Zbieram z myślą o uczniach jakieś materiały do nauki, ulotki, menu restauracyjne. Słucham i chłonę, żeby to potem wszystko przekazać uczniom. To jest dla mnie najlepsza forma doskonalenia. Teraz jest trochę inaczej, bo wszystko można znaleźć w internecie, ale staram się tak robić dalej. Zapraszam też swoją rodzinę oraz znajomych, którzy mieszkają w Anglii na spotkania z moimi uczniami.
Przyznany w plebiscycie tytuł był też zauważony przez dyrekcję Pani szkoły, ale także przez jej tzw. organ prowadzący, czyli Starostwo Powiatowe w Augustowie.
-Dyrekcja uczestniczyła ze mną na gali rozdania nagród w tym plebiscycie. Podczas spotkania opłatkowego samorządu powiatu augustowskiego otrzymałam gratulacje od starosty Jarosława Szlaszyńskiego w obecności radnych, dyrektorów placówek i różnych instytucji. To było bardzo miłe. Nawet na ulicy spotykałam się z gratulacjami od rodziców.
Proszę tak na zakończenie powiedzieć, jakie ma Pani marzenia, które chce zrealizować?
-Mam marzenie związane z pracą zawodową. Jest to projekt dla uczniów, w którym mogliby oni wyjechać do Wielkiej Brytanii. Jest to jednak odległa sprawa, bo wymaga olbrzymiego nakładu pracy. Natomiast osobistym marzeniem jest podroż po całych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Wcześniej marzyłam o Japonii, a to dlatego, że zanim poszłam na filologię angielską studiowałam informatykę, gdzie uczyłam się języka japońskiego. Zafascynowała mnie ta kultura, ale w końcu wielką miłością za przepiękne krajobrazy obdarzyłam Amerykę.
Życzymy więc podróży życia i jeszcze raz gratulujemy sukcesu.
-Dziękuję
Napisz komentarz
Komentarze