Mieszkanka nieruchomości przy ulicy Nowomiejskiej (imię i nazwisko znane redakcji) uważa, że została skrzywdzona przez urzędników i nie może doczekać się sprawiedliwości. Jej wizyty i postulaty w rozmaitych urzędach nie przyniosły oczekiwanych efektów, dlatego postanowiła przybliżyć swój problem na łamach prasy. Rozważa też interwencję w ogólnopolskich mediach. Nie stajemy po żadnej stronie sporu, lecz przybliżamy przedstawioną nam relację.
Geneza długiej i zawiłej historii
-Rodzice kupili działkę na początku lat 60 minionego wieku. Cała posiadłość ma powierzchnię 668 metrów kwadratowych, natomiast była podzielona na dwie działki o powierzchni 334 mkw. i współwłaścicielką połowy całej nieruchomości była nasza ciotka. Rodzice zapłacili za swoją działkę i zostali prawowitymi właścicielami, na co posiadamy akt notarialny i inne dokumenty poświadczające, że posiadłość należy do nas. Przy tej posesji znajduje się też teren dojazdowy. Ojciec zapłacił ciotce pieniądze za część jej gruntu. W roku 1963 na fundamencie powstał garaż, zaś w 1964 roku rozpoczęła się budowa domu, gdzie zamieszkała nasza rodzina -mówi mieszkanka.
-Przez lata był spokój. Żyliśmy szczęśliwie w naszym domu, na naszej posesji, a o późniejszych zdarzeniach zaczęliśmy dowiadywać się przypadkiem. Okazało się, że po śmierci rodziców, dla nieruchomości, czyli naszej ojcowizny, została założona księga wieczysta. Nie zakłada się ksiąg wieczystych osobom zmarłym. Być może urzędnicy wykorzystali fakt, że rodzice nie żyją i nie mogą się bronić. Jednak my dalej mieszkaliśmy w tym domu, użytkując nieruchomość. W 2003 roku zmienił się współwłaściciel połowy działki. Naszym zdaniem większość działań odbywała się po cichu, bo część dokumentów poznaliśmy dopiero w 2015 roku w sądzie -twierdzi kobieta.
Dyskusyjny pomiar Augustowa
Nasza rozmówczyni przekonuje, że ponad czterdzieści lat temu w Augustowie został dokonany nieprawdziwy pomiar miasta, co doprowadziło do błędnych reperkusji i kłopotów z własnością.
-Dowiedzieliśmy się, że nasza nieruchomość została wpisana jako własność Skarbu Państwa. Przy ustaleniu współwłasności zapoznaliśmy się z informacją, iż w 1981 roku Przedsiębiorstwo Geodezji i Kartografii w Białymstoku dokonywało rzekomego pomiaru miasta Augustowa i na jego podstawie stwierdzono, że nasz teren należy do Skarbu Państwa. To była fikcja. Naszym zdaniem urzędnicy posłużyli się podrobionymi dokumentami. Udaliśmy się do sądu z naszym sąsiadem, a nasz spór dotyczył wydanego naszej rodzinie podrobionego protokołu, na którym znalazły się fikcyjne pieczątki. Uważamy, że to działanie kilku urzędników. Dokument okazano nam dopiero w sądzie. Długo nie mieliśmy wglądu do ksiąg wieczystych -mówi augustowianka.
-Nie pozwalano nam na żadne działania, powołując się na rzekomy pomiar miasta z 1981 roku i na własność Skarbu Państwa. Zostaliśmy z niczym, z podrobionymi papierami. Powtórzę, że rodzice zostali prawowitymi właścicielami nieruchomości w 1963 roku. Mamy wielki problem. Zamierzamy wnieść sprawę do prokuratury. Chciał to zrobić już mój śp. mąż. Nie wytrzymał tego, iż mieszkał tam przez prawie sześćdziesiąt lat i nagle doszło do takiej sytuacji. Tak pracują nasi urzędnicy, otrzymujący pensję z pieniędzy podatnika. Przy okazji sporu niejednokrotnie przyjeżdżała do nas policja, a funkcjonariusze byli na nas napuszczani -przekonuje mieszkanka.
Mieszkanka kontaktowała się z telewizją
-Jeśli będziemy chcieli cokolwiek robić na naszej działce, to nie dostaniemy na to zgody, gdyż rzekomym właścicielem jest Skarb Państwa. Chcemy nagłośnić ten temat, bo w Augustowie jest pewnie więcej osób dotkniętych fikcyjnym pomiarem z 1981 roku. Kiedy żył mój mąż, to kontaktowaliśmy się nawet z programem „Sprawa dla reportera”. Elżbieta Jaworowicz była tą sprawą zainteresowana, ale po śmierci męża nasz kontakt się urwał -dodaje nasza rozmówczyni.
To najistotniejsze aspekty z opisanej nam historii, bo pomniejszych wątków było dużo więcej.
Napisz komentarz
Komentarze