Sobota, 28 sierpnia, była pełna emocji dla biorących udział ratowników medycznych, druhów, strażaków i żołnierzy WOT w corocznych Manewrach Bryzgiel 2021. Akcja została zorganizowana przez „Na -Ratunek Przemysław Kaczmarek” w ramach kształcenia ustawicznego ratowników medycznych, którego jednym z elementów były wspólne ćwiczenia praktyczne służb.
-W ramach tej akcji ratownicy medyczni uczestniczyli w kursie doszkalających oraz seminariach z warsztatami. W związku z tym, że chcieliśmy zorganizować bardziej praktyczne zajęcia przygotowaliśmy wspólne manewry. Zresztą odbywały się one na tym terenie już po raz trzeci -wyjaśnia Przemysław Kaczmarek, główny organizatorów manewrów pod nazwą Manewry Bryzgiel 2021. -Założeniem wspólnych ćwiczeń była współpraca zespołów ratownictwa medycznego z Ochotniczymi Strażami Pożarnymi i zawodowymi strażakami. Do symulowanych zdarzeń jechał jeden zespół ratowników z jednym zespołem strażaków. Zdarzenia były dość skomplikowane, raz bardziej od strony medycznej, a raz od strony strażackiej. Chodziło o to by, strażacy pomagali medykom, a medycy strażakom. W trakcie przygotowywania manewrów doszliśmy do wniosku, że zaangażujemy w nie jeszcze jedną formację, a mianowicie Wojska Ochrony Terytorialnej. Wiemy, że ta formacja współpracowała z innymi służbami ratunkowymi podczas pandemii w szpitalu i przy innych akcjach, chociażby w gaszeniu ogromnego pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego. Ideą ćwiczeń było zintegrowanie służb, bo przecież zapewne nie raz przyjdzie im współpracować w realnej pracy.
Zdarzenia symulowane, ale prawdopodobne
Uczestnicy manewrów musieli zmagać się wspólnie podczas sześciu symulowanych zdarzeń i jednej dużej masowej akcji. I tak pierwsze zdarzenie polegało na udzieleniu pomocy osobie ukąszonej przez owada, która znalazła się we wstrząsie anafilaktycznym i wpadła do jeziora.
-Ukąszona osoba była nieprzytomna. Strażacy mieli pomóc ratownikom wydobyć ją z wody, a gdy wjechali na parking, z samochodu stojącego obok wyskoczył mężczyzna i z krzykiem poinformował, że w aucie znajduje się jego rodząca żona. Tak więc oba zespoły, czyli ratownicy, jak i strażacy musieli się rozdzielić. Część załogi poszła ratować ukąszoną osobę, a druga część przyjmowała poród -wyjaśnia Przemysław Kaczmarek. -Oba zespoły musiały więc udzielić sobie wsparcia, przetestować procedury i ratować ludzkie życie, już nie jednej osoby, a trzech, bo będącego we wstrząsie, rodzącej kobiety i noworodka.
W kolejnym zadaniu też nie mieli łatwo. Doszło bowiem do wybuchu pieca centralnego ogrzewania.
-Strażacy i ratownicy otrzymali wezwanie do zadymienia. Z budynku wybiegła kobieta i oznajmiła, że w środku jest jej nieprzytomny mąż. Strażacy więc weszli we dwójkę do budynku i w tym momencie doszło do wybuchu. W pobliżu nie było żadnej innej jednostki. Pozostali strażacy musieli wejść do budynku i wyciągnąć z niego nie tylko męża kobiety, ale także dwóch poszkodowanych kolegów. Zadanie medyków polegało na rozebraniu poszkodowanych strażaków z maski i butli oraz udzieleniu im pomocy -zdradza Przemysław Kaczmarek.
W kolejnej symulowanej akcji uczestnicy ćwiczeń też nie mieli łatwego zadania. Zostali wezwani do mężczyzny uwięzionego we wnykach.
-Uwięzionym był kłusownik. Nie był on jednak sam. Nad nim stał leśniczy, który był bardzo zdenerwowany. Okładała go kijem i miał przy sobie broń. Tak więc ratownicy musieli sobie poradzić z dość trudną sytuacją tym bardziej, że nie było na miejscu policji. Leśniczy machał bronią więc ratownicy mieli za zadanie odpowiednio podejść do osoby agresywnej z bronią i go uspokoić, ubezwładnić i zabezpieczyć broń. Do tego należało natychmiast udzielić pomocy osobie, która wpadła we wnyki. Kłusownik miał nie tylko poranioną przez wnyki nogę, ale też został wcześniej pobity kijem -relacjonuje Przemysław Kaczmarek.
Niełatwym wyzwaniem było też ratowanie samobójcy. W punkcie przygotowanym przez Mazurską Grupę Ratowniczo -Poszukiwawczą na ratowników czekało specjalne centrum dowodzenia z monitorem, gdzie otrzymali wskazówki co do współrzędnych miejsca zgłoszenia samobójcy. Zespoły musiały z pomocą specjalnej aplikacji odnaleźć poszkodowaną osobę w bardzo trudnym i niedostępnym terenie. Po jej odnalezieniu musieli ściągnąć ją z drzewa i przeprowadzić odpowiednie działania medyczne, ratujące życie.
Niemałą niespodzianką dla uczestników manewrów było zdarzenie, z udziałem żołnierzy Wojsk Ochrony Terytorialnej. W trakcie działań saperów doszło bowiem do nieszczęśliwego wypadku przy rozbrajaniu ładunku wybuchowego. Jeden z poszkodowanych żołnierzy miał założony saperski kombinezon, który sprawił ratownikom sporo kłopotów. Oprócz sapera poszkodowani byli też inni żołnierze, którym należało jak najszybciej pomóc.
Ostatnim zdarzeniem z jakim musieli sobie poradzić ratownicy był masowy wypadek. A w zasadzie dosyć skomplikowane zdarzeniem z udziałem mnóstwa poszkodowanych oraz przypadkowym pożarem w tle. W tej symulacji uczestniczyli wszyscy biorący udział w manewrach.
-Przy wieży widokowej w Kruszniku przygotowaliśmy zdarzenie masowe. Scenariusz był taki, że odbywały się tam pokazy lotnicze, podczas których doszło do nieszczęśliwego wypadku. Podczas pokazu skoków spadochronowych dwóch skoczków zniósł na drzewa wiatr. Do tego ktoś z widzów wyciągnął broń i doszło do strzelaniny. Wszyscy ratownicy musieli wiec zabezpieczyć strefę zagrożenia, ewakuować do strefy bezpiecznej licznych rannych, dokonać podziału pacjentów na wymagających pomocy w trybie pilnym i mniej pilnym. Do tego straż ochrony Wigierskiego Parku Narodowego zgłosiła wystąpienie zarzewia ognia w lesie. Koordynatorowi zostały podane współrzędne i w tym momencie dowódca musiał wycofać jeden zastęp z działań pod wieżą i skierować go do pożaru lasu. Celem tego zadania była współpraca służb, wydzielenie stref, praca z dowódcą akcji ratunkowej i koordynatora medycznych czynności ratunkowych, wytworzenie stref ewakuacji i zabezpieczenie ewakuacji pacjentów do poszczególnych stref –mówi Przemysław Kaczmarek.
W manewrach brali udział ratownicy z zespołów ratownictwa medycznego z Augustowa, Suwałk i Sejn oraz strażacy z JRG Augustów, OSP Jaziewo, OSP Bryzgiel, OSP Nowinka, OSP Topiłówka, OSP Popowo i OSP Bargłów Kościelny.
Najważniejsza logistyka i dobre scenariusze
Scenariusze zdarzeń z jakimi przyszło się mierzyć uczestnikom manewrów były godne scenariuszy bardzo dobrych filmów akcji. Jak mówi Przemysław Kaczmarek, celowo nie były to klasyczne wypadki samochodowe, z jakimi ratownicy mają do czynienia w codziennej pracy.
-Staraliśmy się im stworzyć scenariusze oparte na współpracy służb. Ideą manewrów było poznanie wspólnych procedur więc wymyślenie scenariuszy podyktowane było tym, by straż pożarna, zespół ratownictwa medycznego i żołnierze odnaleźli wspólny język, poznali wspólne procedury działania w prawdziwych sytuacjach. Przygotowania ćwiczeń trwały bardzo długo, bo około 5 miesięcy -podkreśla nasz rozmówca. -W ostatnie dni przed ćwiczeniami poświęciliśmy mnóstwo pracy, żeby te wszystkie zadania były jak najbardziej realne. Była sztuczna krew, sztuczne rany, pirotechnika, przygotowaliśmy odpowiednio pozorantów. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że zespoły strażackie nie brały jedynie udział w ćwiczeniach, ale też mogły być w każdej chwili wezwane do prawdziwej akcji. Chcieliśmy żeby byli cały czas w gotowości więc dodatkowo zabezpieczaliśmy ich w opatrunki żeby nie używali swoich.
W przygotowanie i przeprowadzenie manewrów zaangażowanych było mnóstwo ludzi z całej Polski, Rzeszowa, Szczecina, Warszawy czy Płocka. Organizatorzy musieli też uzyskać niezbędne zgody od urzędów na przeprowadzenie ćwiczeń.
Cel został osiągnięty
Takie wspólne manewry mają niezwykle ważny cel, a mianowicie naukę wspólnego działania służb i chociaż tegoroczne ćwiczenia nie należały do najłatwiejszych to naprawdę dla wszystkich były niezwykle satysfakcjonujące.
-To było niesamowite jak oni szybko potrafili się dogadywać. Im dłużej razem pracowali tym bardziej się rozumieli. Działali jak małżeństwo i ufali sobie. Wyszkolenie wszystkich służb było naprawdę na bardzo wysokim poziomie, a zaangażowanie przeogromne. Na koniec masówki jak wszyscy zjechali się pod bazę wyjściową mimo ogromnego zmęczenia na twarzach towarzyszył im uśmiech. I to chyba największa nagroda za przygotowanie tych ćwiczeń -podsumowuje Przemysław Kaczmarek.
Organizatorzy serdecznie dziękują wszystkim tym, którzy przyczynili się do przygotowania tych manewrów.
Napisz komentarz
Komentarze