-Poniekąd rolnik ma rację, ale trzeba dodać, że dawniej nasze rolnictwo nie otrzymywało dopłat unijnych. Aby je dostać muszą być sprawozdania, kontrole i weryfikacja. Rolnicy dobrze z tym radzą. Myślę, że da się ograniczyć w jakimś stopniu biurokratyczną mitręgę. Można wiele zarzucać ekoschematom, jednakże są one źródłem dodatkowego dochodu i zachęcam rolników, żeby sięgali po te pieniądze
Ten sam rolnik zwrócił też uwagę, że już od czasów akcesji Polski do UE nasi rolnicy byli namawiani do stawiania na nowoczesność, rozwój, powiększania gospodarstw. Ich sposób gospodarowania ( w mniejszych gospodarstwach, bardziej różnorodnych) był wręcz wyśmiewany, a teraz Unia namawia ich do stawiania na bioróżnorodność, do gospodarowania w zgodzie z naturą. Jaki trend w UE może obowiązywać np. za 10 lat?
-Zapewniam, że w komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego nie traktuje się lekceważąco małych gospodarstw. Większość ugrupowań politycznych zwraca uwagę na potrzebę szczególnej ich ochrony. Sam wielokrotnie wskazywałem, że unijna legislacja generuje nadmierne obciążenia dla drobnych i rodzinnych gospodarstw. Natomiast nie ulega wątpliwości, że „duży może więcej”: gospodarstwa większe są bardziej odporne na sezonowe wahania rentowności produkcji, na skoki cen energii czy nawozów. Czas pokaże, czy nacisk na „eko – produkcję”, narzucanie bioróżnorodności, były tylko chwilowym trendem i fetyszem ustępującej wnet Komisji Europejskiej. Zależy od tego, czy produkcja rolna w Europie poddana rygorom Zielonego Ładu będzie rentowna i konkurencyjna, czy zatrzyma likwidację i porzucanie gospodarstw, przy braku wymiany międzypokoleniowej. Jak na razie rolnikom każe się produkować coraz mniej po coraz większych kosztach.
Krajowy Plan Strategiczny powstawał od dawna, ale szczególnie początki były bardzo trudne. Podobno twórcy pierwszej wersji podeszli do planu i rolnictwa z rozsądkiem, ale skończyło się na 342 poprawkach, potem tworzono plan „pod dyktando Brukseli” i dlatego teraz trzeba poprawiać np. ekoschematy. Nie można było inaczej, żeby uniknąć przynajmniej niektórych problemów?
-Pierwsza wersja KPS była opracowana na podstawie potrzeb polskiego rolnictwa i obszarów wiejskich zgodnie z rozporządzeniem UE 2021/2116 w sprawie planów strategicznych zatwierdzonym przez polskiego Ministra Rolnictwa. W Parlamencie Europejskim głosowałem przeciw takiemu kształtowi WPR na lata 2023-2027. W ramach procedury zatwierdzenia KPS przez Komisję Europejską wprowadzono poprawki w konsensusie pomiędzy Komisją Europejską i Rządu Polskiego. Nie sądzę, że było to dyktando Brukseli. Rozsądek można mierzyć różną miarą szczególnie przez polityków. Istnieje możliwość zmiany KPS na wniosek państw narodowych. Polski rząd pracuje nad tym.
Przedstawiciele rolniczego samorządu występowali o umożliwienie skorzystania z derogacji norm GAEC 6, 7 i 8. Jakie są na to szanse?
-Obawiam się, że niewielkie. Polskie wnioski o dalsze derogacje uzyskują umiarkowane poparcie innych państw. Krótko po wybuchu wojny na Ukrainie atmosfera sprzyjała bardziej tego rodzaju reorientacjom polityki – jednak efekt ten już wygasa i KE coraz częściej akcentuje konieczność trzymania się zapisów rozporządzenia w sprawie planów strategicznych WPR, w tym norm GAEC. Szkoda, ponieważ skutki ekonomiczne ostatniego kryzysu na rynku paliw i nawozów są nadal odczuwalne, dlatego odstępstwa od normy, zwłaszcza GAEC 8 byłyby realną ulgą dla rolników. Spodziewam się, że Komisja podejmie jakąś decyzję, byle szybko. Rolnicy muszą mieć jasność co do wyboru konkretnych upraw i sposobów wykorzystania gruntów ornych.
Co jeszcze warto zmienić w ekoschematach, by polskim rolnikom było łatwiej spełnić wymogi?
-Powinny one lepiej odpowiadać krajowej specyfice i przyzwyczajeniom rolników. Przykładowo, z krajowego ekoschematu „dobrostan zwierząt” można skorzystać pod warunkiem zmniejszenia gęstości stad hodowlanych. Tymczasem często jest to nieuzasadnione ekonomicznie, ponieważ zmusza albo do powiększania czy budowy nowych budynków gospodarskich, albo do likwidacji części pogłowia hodowlanego. Na pewno trzeba zwiększyć atrakcyjność finansową uczestnictwa w ekoschematach. Bywa tak, że realizowane praktyki zmniejszają dochodowość produkcji w przeliczeniu na hektar, a rekompensaty za ekoschematy nie pokrywają ponoszonych kosztów.
Czy hiszpańska prezydencja w dziedzinie unijnego rolnictwa może coś zmienić ? Czy zapewni Europie bezpieczeństwo żywnościowe?
-Z uwagą słuchałem na posiedzeniu komisji rolnictwa PE postulatów prezentowanych przez hiszpańskiego ministra rolnictwa, z zadowoleniem przyjąłem, że priorytetem nowej prezydencji ma być budowa strategicznej autonomii UE w sektorze rolno-spożywczym. Rozumiem, że ma to oznaczać nacisk na produkcję żywności i ochronę konkurencyjności naszych artykułów rolnych, a nie na np. dalsze budowanie tzw. zielonej architektury w rolnictwie. Brakuje mi jednak konkretnych rozwiązań. Przestrzegałbym przed myśleniem, że jakakolwiek jedna prezydencja jest w stanie dokonać w nim rewolucyjnych zmian. Hiszpanie nie odwrócą przecież w kilka miesięcy wszystkich szkodliwych skutków, przepychanych siłą, kolejnych strategii Zielonego Ładu, z jakimi pozostawił nas komisarz Timmermans. Doceniam jednak, że prezydencja hiszpańska wywiera presję na Komisję Europejską w kwestii dodatkowej oceny skutków rozporządzenia w sprawie redukcji pestycydów.
Sytuacja na rynku zbóż wciąż jest trudna. Czy UE nie mogła wcześniej zareagować i przychylić się do wniosków państw przyfrontowych?
-Mogła zareagować dużo wcześniej i przede wszystkim wycofać się z niedopracowanego projektu „korytarzy solidarności”, który przyczynił się do lawinowego napływu ukraińskiego zboża do Polski. Zwracałem uwagę wielokrotnie, że eksport ukraińskich produktów rolnych drogą lądową przez terytorium Europy jest dużo droższy, niż transport przez porty czarnomorskie, na co składają się ceny transportu kołowego, koszty ubezpieczenia, zabezpieczeń. Zatem produkty te, zamiast trafiać do portów europejskich, a następnie afrykańskich czy bliskowschodnich – trafiają na rynki europejskie, głównie państw graniczących z Ukrainą. Skutki doskonale znamy. Niestety mam wrażenie, że działania przewodniczącej Komisji Europejskiej były motywowane politycznie: na rękę było jej podsycanie niepokojów społecznych w kraju, w którym rządził nieakceptowany przez nią rząd PiS. Dlatego w sporze krajów przyfrontowych z prezydentem Zełeńskim wzięła jego stronę. Priorytetem KE powinna być ochrona interesów rolników UE, a nie interesów ukraińskich oligarchów zbożowych, powiązanych w sposób niejasny z kilkoma koncernami europejskimi -
Producenci i przetwórcy mleka wnioskowali o unijny skup interwencyjny. Długo czekali na pomoc, aż wreszcie na rynku pojawiło się światełko w tunelu. Czy unijne mechanizmy pomocy nie powinny zostać zmienione, poprawione? Może wtedy działałyby szybciej i skuteczniej?
-Dobrze, że Krajowa Agencja Rezerw Strategicznych szybko dostrzegła problem i sama rozpoczęła interwencyjny skup masła i odtłuszczonego mleka w proszku. Ceny tego skupu były jednak za niskie, oparte na stawkach sprzed pandemii i wojny na Ukrainie, kiedy znacznie wzrosły ceny energii, a do tego uderzyła inflacja. Branża mleczarska apelowała bezskutecznie do KE o dostosowanie cen do faktycznych kosztów produkcji. Zwracam uwagę, że kryzysy cenowe w tym sektorze występują dość cyklicznie, więc na pewno niezbędne są zmiany nie tylko w mechanizmach reagowania, ale szersze zmiany systemowe uodparniające producentów mleka na wahania cen rynkowych. Zamiast liczyć za każdym razem na Komisję Europejską, musimy na swoim krajowym ‘podwórku” zadbać np. o lepszą ochronę pozycji rolnika w łańcuchu dostaw żywności. Obecnie duże sieci handlowe stosują nieuczciwe praktyki, tzn. mając informacje o presji cenowej na poziomie dostawców indywidualnych, wymagają natychmiastowych obniżek cen w spółdzielniach, u których się zaopatrują. Jednym z poważniejszych problemów dla sektora mleka, który skutkować będzie trudnościami dla przetwórców w dalszej perspektywie, jest odchodzenie młodych ludzi z rolnictwa, w tym z produkcji mleka. Coraz częściej słychać o likwidacji stad bydła mlecznego. Dlatego Komisja i Parlament muszą się zastanowić nad lepszymi mechanizmami wsparcia młodych rolników ale też spółdzielni, które dają szanse na stabilizację rynku mleka.
Zabrał pan głos w Parlamencie Europejskim na temat ratowania pszczół i pszczelarstwa. Teoretycznie zarówno rolnicy jak i właściciele pasiek powinni zdawać sobie sprawę, że ich współpraca daje obopólne korzyści, ale nie zawsze ta świadomość jest. Niektórzy rolnicy nie są bez winy. Co należy zmienić, by te relacje były właściwe?
-Nie można naszych rolników obwiniać o masowe wymieranie pszczół wskutek nadmiernego lub nieodpowiedzialnego stosowania pestycydów, bo to nieprawda. Raporty dotyczącego sektora pszczelarstwa w Polsce wskazują, że zatrucia pszczół w wyniku nieprawidłowego stosowania środków ochrony roślin to zaledwie ok 1,5 % przypadków całkowitej liczby ginących owadów. Współpraca pszczelarzy i rolników trwa od lat, z rosnącą świadomością, że jest ona istotna dla utrzymania bioróżnorodności, ochrony środowiska naturalnego oraz do zapewnienia bezpiecznej, zdrowej żywności. Kooperacja zawsze może być lepsza. Obecnie należy zadbać o szersze stosowanie preparatów ochrony roślin opartych na naturalnych składnikach, nieszkodliwych dla zapylaczy, a tym samym dla konsumentów. Więcej trzeba szkolić rolników o dobrych praktykach podczas wykonywania zabiegów agrotechnicznych z wykorzystaniem środków ochrony roślin. Powinny też być zwiększone preferencje dla rolników uprawiających rośliny miododajne.
Co Unia Europejska powinna zrobić, żeby ochronić wspólnotowy rynek unijnych rolników?
-Unia Europejska musi kontynuować rozwój zrównoważonego modelu rolnictwa i obszarów wiejskich, aby zapewnić z jednej strony - bezpieczeństwo żywnościowe, z drugiej - trwały wzrost dochodów z produkcji rolnej. Należy zdecydowanie zwiększyć budżet na rolnictwo w kolejnej perspektywie finansowej UE w ramach WPR i innych polityk unijnych. Uważam, że trzeba przeanalizować i zweryfikować założenia strategii Europejskiego Zielonego Ładu, gdyż kryje niebezpieczeństwa pogorszenia koniunktury wspólnotowego rolnictwa oraz spadku produkcji. Teoretycznie polskie rolnictwo, z punktu założeń Zielonego Ładu, posiada pewne przewagi, choćby mniej produkcji przemysłowej, niższe wskaźniki użycia środków ochrony roślin albo pokaźny udział małych, rodzinnych gospodarstw. Z tych przyczyn istotne jest, by WPR uwzględniała specyfikę gospodarki rolnej w poszczególnych krajach UE. Ambitne cele klimatyczne nie mogą być realizowane przez obciążanie rolnictwa i przemysłu spożywczego ogromnymi kosztami. I jeszcze dodam, że wspólnotowy rynek musi być zabezpieczony przed skutkami podpisania porozumień o wolnym handlu z Mercosur, USA. Australią, Wietnamem. Podczas obrad PE mówiłem o tym, że unijne rolnictwo nie wytrzyma konkurencji z produktami o niższej jakości, tańszymi, wytwarzanymi w warunkach niespełniających norm unijnych.
Napisz komentarz
Komentarze