W lipcu 2019 roku na łamach Przeglądu Powiatowego opublikowaliśmy artykuł pt. „Historia jak z filmu Barei”. Opisaliśmy tragikomiczne sytuacje, które dotknęły użytkowników nowych toalet nad Neckiem. Zdarzało się, że mimo wrzucenia kilku monet do automatu, drzwi się nie otwierały. Jeszcze większym kabaretem było to, że osoba sprzątająca musiała zapłacić, by wejść do środka.
Pokłosiem naszego artykułu była długa dyskusja na komisji. Filip Chodkiewicz miał pretensje do ówczesnego dyrektora CSiR Andrzeja Zarzeckiego. Prawdopodobnie za to, że opowiedział nam o problemie.
Radny miejski Marcin Kleczkowski twierdzi, że w przestrzeni publicznej pojawiły się kolejne głosy krytykujące szalety. Chodzi nie tylko o awaryjność, ale o niedostateczną ilość obiektów, co powoduje kolejki podczas weekendów. Niedawno odwiedziliśmy słynne szalety. Rzucił się w oczy obskurny obraz drzwi, pozdzierana farba i naklejki.
-Przygotowanie kąpieliska wiąże się nie tylko z przygotowaniem pomostu i obsady ratowniczej. To również możliwość zaparkowania samochodu, przebrania się, skorzystania z toalety. Obecnie teren przy jedynym kąpielisku w Augustowie nie jest zabezpieczony w tak podstawowe rzeczy, jak odpowiednia ilość sanitariatów. Zwłaszcza w sezonie do toalet ustawiają się długie kolejki. Jest ich za mało i są awaryjne -mówi Kleczkowski.
-To kompromitacja, ponieważ wybudowane kilka lat temu toalety kosztowały aż 360 tys. zł. Gdyby dziś to zadanie było realizowane przez wydział inwestycji urzędu miasta, zapewne cena sięgnęłaby pół miliona złotych. Mielibyśmy podobną sytuację, jaka wydarzyła się w Białymstoku, gdzie nie udało się uruchomić publicznej toalety za pół miliona. Ta sprawa była szeroko opisywana przez ogólnopolskie media -podkreśla Marcin Kleczkowski.
Napisz komentarz
Komentarze