Sławomir Sieczkowski chciałby uchodzić za stróża dobrych manier, uosobienie arbitra elegantiarum. Jego apele kierowane są wyłącznie do radnych opozycji i nie są drogowskazem dla niego samego. Zastępca burmistrza w ostatnich miesiącach zasłynął między innymi komentarzem o „przerżnięciu” wyborów przez Leszka Cieślika i określeniem słów Marcina Kleczkowskiego mianem „degrengolady”. Przykładów podobnej postawy jest więcej.
Na ostatniej sesji rady miasta w Augustowie Marcin Kleczkowski zdał sensacyjną relację. Dowiedzieliśmy się, że sytuacja dotyczy znanej, wysokiej rangą urzędniczki magistratu. Fakt, że obraźliwe słowa miały paść wobec kobiety, dodatkowo bulwersuje. Wszak w taki sposób nie zachowują się dżentelmeni.
-Sławomir Sieczkowski mówi, że czuje niesmak po moich wypowiedziach. Ja czuję niesmak, gdy zwraca się on do urzędników w sposób knajacki i wulgarny. Jestem w posiadaniu nagrania z ostatnich tygodni. Słychać na nim, jak pan Sieczkowski wykrzykuje wulgarne wyrazy, w tym na literę „k”, pod adresem urzędnika wyższego szczebla. Powinien ważyć swoje słowa, bo być może kiedyś będzie miał sprawę o mobbing i to nagranie się przyda -komentował Kleczkowski.
Do wypowiedzi radnego PiS odniósł się zastępca burmistrza. Twardo zdementował jego relację.
-Chciałbym absolutnie zaprzeczyć temu, co twierdzi pan Marcin Kleczkowski. Poza tym nie wyobrażam sobie tego, abyśmy w jakikolwiek sposób byli nagrywani -powiedział Sieczkowski.
Dziwić może, iż tym razem Sieczkowski nie zagroził Kleczkowskiemu, że poda go do sądu za publiczne zniesławienie i posłużenie się kłamstwem. Ta władza wytaczała już procesy za lżejsze opinie.
Kleczkowski podkreślił, iż nie ma mowy o jakimkolwiek potajemnym nagrywaniu. Przekonuje, że Sieczkowski wypowiadał się tak głośno, że słychać go było na klatce schodowej i korytarzu.
-Nagranie zostało wykonane w urzędzie miasta, ale nie w żadnej prywatnej sytuacji. Przekleństwa było dobrze słychać poza pomieszczeniem, w którym się znajdował. To karygodna postawa, od której należy się odciąć. Burmistrz powinien się teraz zastanowić, jakich ludzi wybiera sobie na współpracowników -przekazał po sesji Kleczkowski.
Mamy do czynienia z sytuacją słowa przeciwko słowu. Radny twierdzi, że dysponuje nagraniem, zastępca burmistrza przekonuje, że ta sytuacja nie miała miejsca. Być może najrozsądniejszym wyjściem jest upublicznienie rzeczonego nagrania. Wówczas przekonalibyśmy się, kto mówi prawdę. Jeśli wersja Kleczkowskiego się potwierdzi, byłoby to niezwykłym problemem wizerunkowym ekipy rządzącej. Byłby to kolejny dowód mobbingu w instytucjach miejskich.
Napisz komentarz
Komentarze