Przewodnicząca rady miejskiej Alicja Dobrowolska bardzo często puentuje swoje wystąpienia słowami: „Mieszkańcy to ocenią”. Robi tak przeważnie po przerwaniu wypowiedzi radnych z opozycji i sugeruje, że augustowianie są po jej stronie. Jakże znamienne było to, że mieszkańcy uczestniczący w niedawnym posiedzeniu komisji, nagradzali brawami wypowiedzi radnych opozycyjnych, a buczeli po wypowiedziach burmistrza i jego politycznych sprzymierzeńców.
W czwartek, 2 marca 2023 roku w urzędzie miasta odbyło się posiedzenie komisji rozwoju. Głównym tematem emocjonującej debaty była polityka cenowa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej „GIGA”. Do magistratu tłumnie przybyli mieszkańcy Augustowa, którzy wyrażali olbrzymie niezadowolenie z powodu bardzo wysokich opłat, jakie muszą pokrywać korzystając z ciepła miejskiego. Niektórzy przynieśli ze sobą rachunki, jako dowody w sprawie.
Stanowisko spółki prezentował prezes MPEC Artur Sofiński. Mimo emocjonalnej dyskusji, raczej trudno mówić, aby padły na niej konkretne zapowiedzi rozwiązania problemu i pomocy mieszkańcom. Usłyszeliśmy tradycyjny repertuar usprawiedliwiający horrendalne opłaty, czasami nie do końca prawdziwy, czyli szybujące ceny na rynku surowców, polityka Unii Europejskiej, wojna na Ukrainie. Prezes polemizował z relacją ogólnopolskich mediów o tym, że Augustów znajduje się w ścisłej czołówce miast w Polsce pod względem wysokości stawek za ogrzewanie. Zaprzeczył także informacjom, iż w naszym mieście nastąpiła 300 procentowa podwyżka opłat.
Burmistrz i jego zastępcy powtarzali to, co mówili już dziesiątki razy, przywoływali też spóźnioną budowę kotła na biomasę. Kontrowersje budzi fakt, że Mirosław Karolczuk krytykował poprzedników, gdyż jego zdaniem nie podjęli działań związanych ze zmianą źródła energii w ciepłowni i stało się to dopiero w tej kadencji. Opozycja przypomniała Karolczukowi, że w poprzedniej kadencji pełnił funkcję zastępcy burmistrza i nadzorował inwestycje, a jego zastępca Filip Chodkiewicz był wówczas przewodniczącym rady miejskiej. To oni sprawowali rzeczywistą władzę.
Przysłuchując się obradom komisji, na myśl przychodziło przede wszystkim jedno określenie: „bezradność”. Okazuje się, że rządzący Augustowem w zasadzie nic nie mogą zrobić, nie mają żadnych pomysłów, wszystko jest niezależne od nich. Chętnie odwołują się do prehistorii, obwiniając ludzi sprawujących władzę nawet kilkanaście lat temu. Obarczają Unię Europejską, sytuację geopolityczną. Za to nie wspominają o tym, że opłaty w innych samorządach są niższe.
Receptą na wysokie ceny ciepła ma być apel do premiera Morawieckiego, który przedłożył radzie miejskiej burmistrz Mirosław Karolczuk. Dotyczy on obniżenia stawki VAT na energię cieplną z 23 do 5 procent. Pada w nim również postulat o wprowadzenie zmian prawnych, które zagwarantują miejskim ciepłowniom zwrot 50 procent opłat, jakie wpłacają za emisję CO2. Uzyskane środki miałyby być przekazane na transformację energetyczną kotłowni.
Radni opozycji ocenili apel w kategoriach hucpy, bo nie ma on i zapewne nie będzie miał żadnej mocy sprawczej. Jego zadaniem jest odwrócenie uwagi mieszkańców od zaniedbań i błędów burmistrza Karolczuka.
-Nie zaoferowaliście państwo niczego tym, którzy są w dramatycznej sytuacji. Ile kosztowało ich, by przyjść tutaj i opowiedzieć o swoich problemach. Rządzący mają im do zaoferowania jakiś bzdurny apel. To wyraz niepoważnego traktowania ludzi, oszukiwania, mydlenia oczu. Chwalicie się dotacjami otrzymanymi przez cztery lata z budżetu państwa i województwa, które miały pomóc mieszkańcom rekompensować trudności, być wydane na rozsądne cele. Pieniądze te zostały wydane na zabawki, podwyżki zarobków, nowe etaty -powiedział Marcin Kleczkowski.
-Przyszedłem na tę komisję z przekonaniem, że burmistrz ze swoją ekipą przestawi konkretne propozycje i rozwiązania. Zamiast tego, na trzy minuty przed rozpoczęciem obrad, dostaliśmy treść apelu. Jest to totalne lekceważenie mieszkańców Augustowa i radnych. Jak można w ten sposób przykrywać problem drakońskich podwyżek w mieście? Słyszymy jedyną propozycję, by zmienić prawo w Polsce i Unii. To pomysły rodem z kosmosu. Burmistrz zamiast pokazać, co może zrobić jako gospodarz, przedstawia apel do władz krajowych i unijnych. Jest to szczyt hipokryzji. Pokazujecie brak troski o sytuację mieszkańców. Wstyd -stwierdził Adam Sieńko.
Do sali konferencyjnej urzędu miasta przyszło mnóstwo mieszkańców. Trudno byłoby wskazać inne spotkanie w nowej siedzibie magistratu, które cieszyłoby się takim zainteresowaniem. Ale okoliczności są dramatyczne. Niektórzy ludzie są zdesperowani, bo ledwo wiążą koniec z końcem. Nie starcza im na podstawowe potrzeby, a rachunki za ciepło są równowartością ich emerytur. Jedna z uczestniczek obrad nie kryła łez. Jej emocje są jak najbardziej zrozumiałe.
Właściciele domów prywatnych podkreślali, że samo podłączenie do ciepła systemowego było dla nich ogromnym wyzwaniem. Były to potężne koszty, ale i nadzieja, iż inwestycja się zwróci. Część odbiorców podpięła się do MPEC ze względu na ochronę środowiska i przeciwdziałanie zanieczyszczaniu powietrza. W najgorszych snach nie przypuszczali, że będą tego żałować. Część z nich myśli dziś o kolejnej wymianie źródła ogrzewania.
-Ulica Kasztanowa, na której mieszkam, jako pierwsza podjęła zobowiązanie o korzystaniu z ciepła miejskiego. Oddziaływano wtedy na nas politycznie. Mówiono, że mieszkamy w strefie ekologicznej i przytrafiła nam się okazja. Wielu mieszkańców zdecydowało się podłączyć do ogrzewania. Nie otrzymaliśmy na to ani grosza dofinansowania. Wymiennik ciepła kosztował nas 20 tys. zł. Niektórzy ludzie nie byli tak naiwni jak my, gdyż nie pozbyli się starych pieców. Węgiel czy drewno są drogie, ale śmieci są tanie, więc nimi teraz palą. Nikt nie rozlicza ich za emisję CO2. Koszty emisji ponosimy my, choć z naszych kominów nie leci czarny, śmierdzący dym. Nie zanieczyszczamy swojej ulicy, za to płacimy kolosalne rachunki -mówiła mieszkanka.
-Augustów to miasto emerytów. Młodzi ludzie niestety wyjechali, głównie za pracą. Naprawdę wiele osób wróciłoby, gdyby miały tu jakieś perspektywy rozwoju. Natomiast emeryci dostają średnio 2 tys. zł emerytury. Do mnie przyszedł rachunek za ciepło w wysokości 2.100 zł. Emeryt ma wybór. Może umrzeć z zimna, jeśli nie zapłaci rachunku, albo z głodu lub z braku leków, jeżeli zapłaci za ciepło. Może też mieszkać w ciemnościach, bo nie będzie miał za co opłacić prądu -zauważyła kobieta.
-Uważam, że włodarze miasta mogliby pomyśleć o mieszkańcach. Przypomnę, że w przyszłym roku są wybory. Żeby nie było zdziwienia, że społeczeństwo odpłaci się pięknym za nadobne -twierdziła uczestniczka spotkania, która otrzymała ogromne brawa od innych przybyłych gości.
Podczas dyskusji na komisji najczęściej wypowiadali się radni będący w opozycji do obecnego burmistrza. Solidaryzowali się z mieszkańcami i opisywali zaniedbania Mirosława Karolczuka.
-Radni opozycyjni wielokrotnie poruszali sprawę rozwoju spółki oraz sposobu kształtowania stawek za energię cieplną. Ja również jestem odbiorcą ciepła i poniosłem koszt podłączenia. W nagrodę dostałem to samo, co obecni w urzędzie mieszkańcy. Zostałem ukarany za to, że chciałem zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza i zadbać o klimat. Zostałem obciążony kosztami nieudolności obecnej władzy -skomentował radny Adam Sieńko.
-Dziś burmistrz mówi o tym, jak wielkim sukcesem jest wybudowanie kotła na biomasę. Chcę jednak zwrócić uwagę, że miasto wystąpiło o dofinansowanie tej inwestycji dopiero w ostatnim możliwym naborze. Wiele samorządów zrobiło to wcześniej i instalacje na biomasę działają u nich od dawna, przekładając się na zmniejszenie kosztów. Zawsze, w mniemaniu rządzących, były pilniejsze przedsięwzięcia, niż modernizacja miejskiej spółki ciepłowniczej -dodał Sieńko.
-Dziś powinniśmy skupić się na tym, jak wymóc na rządzących miastem zmniejszenie kosztów, które są w stu procentach przerzucane na mieszkańców. Wielokrotnie składaliśmy propozycje rozwiązań. Mówiliśmy chociażby o dokapitalizowaniu spółki, racjonalnym planie zakupu paliwa. Niestety burmistrz nie chciał spotkać się w tej sprawie i o tym rozmawiać. Mamy ciężką sytuację i nie widać perspektyw na jej poprawienie. Prosiłbym, żeby także mieszkańcy wywarli odpowiednią presję -zaapelował radny Koalicji Obywatelskiej.
Radni nie zgodzili się z narracją burmistrza i jego współpracowników, którzy próbowali szukać „kozłów ofiarnych” w osobach poprzedników. Przypomniano, że w latach 2014-2017 poprzednikiem był sam Karolczuk i miał wpływ na podejmowane decyzje, podobnie jak jego ugrupowanie Nasze Miasto.
-Dziękuję mieszkańcom za tak liczne przybycie. Podobnie jak państwo jestem zaniepokojona tą sytuacją. Mieszkam na Śródmieściu i odczuwam dokładnie to samo, co inni augustowianie. Obawiam się, że sytuacja się nie poprawi, będzie jeszcze drożej. Kluczowa była kadencja 2014-2018. To wtedy było wiadomo, że należy zmodernizować ciepłownię, gdyż koszty ogrzewania węglem będą ogromne. Ale nie zrobiono niczego, były to cztery lata zaniedbań. W poprzedniej kadencji pieniądze przeznaczano przede wszystkim na asfaltowanie ulic, to było priorytetem. Inne samorządy wprowadzały systemy na gaz czy na biomasę -mówiła Aleksandra Sigillewska.
-W ubiegłym roku słychać było głosy, że w Augustowie będą obniżki opłat za ciepło. Tak nas wprowadzono w błąd, że te koszty będą się zmniejszać. Okazało się, że nie -dodała Sigillewska.
Burmistrz Karolczuk i jego zastępcy, musieli wysłuchać sporo niewygodnych dla siebie faktów.
-Władze miasta chcą zrzucić winę na Unię Europejską. Pan Filip Chodkiewicz obarcza winą poprzednich włodarzy. W kadencji 2014-2018 to pan Chodkiewicz pełnił funkcję przewodniczącego rady miejskiej. Pan Karolczuk był wtedy zastępcą burmistrza i był odpowiedzialny za inwestycje. Stanowisko skarbnika miasta należało w tamtym czasie do pana Sławomira Sieczkowskiego. Pieniądze na modernizację ciepłowni miejskich były dostępne w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska w latach 2013-2020. Miasto zgłosiło się dopiero do ostatniego z pięciu rozdań, znacznie za późno -zauważył Leszek Cieślik.
-Jaka jest recepta? Należy obniżyć opłaty za ogrzewanie, dać zgodę spółce na wygenerowanie straty i pokryć ją z budżetu miasta. Nie powinno się przy tym wydawać pieniędzy na ławeczki lub na drzewa za 600 tys. zł, na miesięczną pensję burmistrza o wartości 20 tys. zł i na utrzymanie jego dwóch zastępców nie wiadomo po co -zaproponował Marcin Kleczkowski.
Pod koniec dyskusji burmistrz powiedział, że osoby w najtrudniejszej sytuacji materialnej mogą liczyć na pomoc z MOPS. Nie takiej odpowiedzi spodziewali się obecni mieszkańcy. Po słowach burmistrza zapanowała konsternacja. Słychać było buczenie. Po absurdalnych słowach burmistrza Karolczuka większość gości opuściła urząd. Znaczna część z nich była oburzona, mówili, że nikt nie będzie robił z nich dziadów.
Napisz komentarz
Komentarze